Janusz Drzewucki, poeta, krytyk literacki, juror konkursów poetyckich, publicysta kulturalny Rzeczpospolitej
Krzywe zwierciadło poezji
Wydany w coraz ciekawszej serii krakowskiego Wydawnictwa Baran i Suszczyński piąty zbiór wierszy Waldemara Żyszkiewicza, zatytułowany Passim stanowi dobry pretekst do zastanowienia się nad miejscem tego autora we współczesnej poezji polskiej.
Żyszkiewicz urodził się w Rzeszowie w 1947 roku. W roku 1965 zamieszkał w Krakowie, gdzie studiował najpierw inżynierię na politechnice, potem filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Swoje wiersze drukował głównie w prasie krakowskiej, w Życiu Literackim, Studencie, Magazynie Kulturalnym. Nie związał się jednak z żadną głośną orientacją młodoliteracką, działającą w Krakowie na przełomie lat 60. i 70. – ani z nowofalową grupą Teraz (Kornhauser, Zagajewski, Stabro), ani z grupą Tylicz(Ziemianin, Baran, Warzecha). Był i pozostał – jak to kiedyś napisał Marian Stala – „poetą osobnym”, samotnikiem i indywidualistą. Zapewne dzięki temu każdy jego tomik poetycki wyróżniał się oryginalnością i nowatorstwem, chociaż trzeba zaznaczyć, że Żyszkiewiczowi raczej obce są awangardowe poszukiwania.
W debiutanckiej książce Nazwij to nowy radosny dzień (1980) wykorzystał literacko język propagandy, polityki i nauki, o czym świadczą już tytuły pomieszczonych tam utworów, np. „Rzut oka wstecz na sprawy młodzieży”, „U źródeł informacji o stanie systemu językowego”, „Wskazówki na wypadek bezpośredniej styczności z kapitalistą”, „Skuteczna przesuwka semantyczna”, „Geneza, przedmiot, waga i funkcje poezji”. Czytany z dzisiejszej perspektywy, drugi zbiór Żyszkiewicza Wieczerza w towarzystwie trzech niewiast (1981) okazuje się pionierskim projektem liryki... feministycznej. Śmiałością swoich 20 monologów kobiecych Żyszkiewicz wyprzedził i przewyższył rewelacje Manueli Gretkowskiej czy Izabeli Filipiak. Trzeci tom Nibylandia, Szwecja i inne stany duchowe (1984) przyniósł nową problematykę – emigracji. W jego wierszach zabierali więc głos np. „Birgit, 28, raczej radykalna”, „Filip, 33, artysta”, „Bo, 29 artyzm i inwencja”, „Janusz, 30, inżynier” czy „Synnöve, 34, przedszkolanka”.
Z racji tej, że Żyszkiewicz coraz częściej poruszał sprawy drażliwe i niepopularne, cenzura w latach 70. i 80. blokowała druk wielu jego utworów. Mające zdecydowanie polityczny wydźwięk wiersze: „Nibylandia”, „Dyskusja z Fidelem Castro i jego bratem Raoulem na Polu Marsowym w Radomiu” czy „Na skrzyżowaniu Lennona z Lenina” mogły się ukazać dopiero w zbiorze Pieśni między mężczyzną (1994).
Najnowszy zbiór wierszy Passim – tytuł tomu oznacza w języku łacińskim tyle co: przechodząc obok, tu i ówdzie, w różnych miejscach – stanowi rekapitulację twórczych doświadczeń Żyszkiewicza. Znalazły się tu wiersze z różnych lat, wcześniej przez autora nie publikowane. Mamy tu przykłady najczystszego liryzmu: „Czerń wirtualna”, „Ratusz w Bécsu” czy Róża i śmierć”, np.
Róża gaśnie powoli
rzeka wody toczy.
Mgła spowija kontury
cień przesłania oczy.
Nad szmaragdową łąką
rój skrzydlatych istot...
Jednak w trakcie lektury tych tekstów uświadamiamy sobie, że główną siłą napędzającą wiersze Waldemara Żyszkiewicza jest ironia. Ten poeta nieustannie podsuwa naszej rzeczywistości pod nos krzywe zwierciadło.
Waldemar Żyszkiewicz, Passim, Wydawnictwo Baran i Suszczyński, Kraków 1997
[recenzja opublikowana w dzienniku Rzeczpospolita nr 23, z dnia 28 stycznia 1998]
Skan publikacji
|