publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
dr hab. Agnieszka Rydz, literaturoznawca, profesor w Instytucie Filologii Polskiej UAM; literaturoznawstwo polskie ze specjalnością: pamięć autobiograficzna w polskiej poezji dwudziestowiecznej i najnowszejZ Kresów do Poznania. Mikrohistoria Waldemara Żyszkiewicza
Abstract: The article focuses on a description of political events in the 20th century Poland which were reflected in the poetry of Waldemar Żyszkiewicz. An important topic is a migration of the Polish over the period 1944-1947. His poetry, though conforms to the discourse of nostalgia, does not evoke the images of the lost Lvov. Poems raise the theme of settling down by deportees from Kresy Wschodnie (Eastern borderlands) in Poznan, an area were German culture was cultivated. The theoretical inspiration for an article was provided above all by two monographs by Beata Halicka “Polski dziki Zachód” (“The Polish Wild West”, 2016) and by Ewa Domańska “Mikrohistorie” (“Microstories”, 1999). Key words: Waldemar Żyszkiewicz, Polish poetry, Eastern borderlands, microstories, migration Streszczenie: Artykuł przynosi omówienie wydarzeń politycznych w Polsce w XX wieku zarejestrowane w poezji Waldemara Żyszkiewicza. Ważnym tematem jest zjawisko migracji Polaków z lat: 1944- 1947. Poezja ta, mimo że wpisuje się w dyskurs nostalgii, nie przynosi obrazów utraconego Lwowa. Wiersze poruszają temat osiedlenia się przez wysiedleńców z Kresów Wschodnich w Poznaniu, w obcym dla nich mieście, nacechowanym niemiecką kulturą. Inspiracją teoretyczną dla artykułu były przede wszystkim monografie: Beaty Halickiej Polski Dziki Zachód (2016) oraz Ewy Domańskiej Mikrohistorie (1999). Słowa kluczowe: Waldemar Żyszkiewicz, Kresy, poezja polska, mikrohistoria, migracja (...) Coraz lepiej znana jest historia Europy w XX wieku. Mimo tej wiedzy polityka nadal nie przestaje być dla przeciętnego człowieka anonimową siłą, która anihiluje jego życie zupełnie na podobieństwo pierwotnych sił przyrody w wyobrażeniu pierwszych ludzi – taka jest groźna i nieubłagana. Karl Schlögel w publikacji Planet der Nomaden (2006) zaznaczył, że w odróżnieniu od dobrowolnej migracji, jej przymusowy wariant „burzy wszelką rutynę i wszelkie przyzwyczajenia. Za sprawą jednego pociągnięcia pióra lub jednej tajnej akcji kończy się wszystko, co wcześniej stanowiło normalne życie” (Halicka, 2015, 26). Przesunięcie granicy Polski w kierunku zachodnim, wzdłuż linii Curzona, czego gorącym zwolennikiem był Churchill (Fenby, 2007), a w co – mimo krążących pogłosek Kresowianie nie mogli uwierzyć, stało się złożonym faktem: biograficznym, politycznym, historycznym. dla nich ojczyzna bez Lwowa i Wilna, bez Niemna – Mickiewiczowskiej „domowej rzeki” – była nie do przyjęcia... (...) Identyczne są również losy przodków Żyszkiewicza, odziedziczone przez poetę wraz z rodzinną opowieścią o przedwojennym Lwowie, o wygnańczej tułaczce zwanej eufemistycznie w języku urzędniczych raportów „repatriacją”. Dla Żyszkiewicza, jak i dla późniejszych powojennych roczników, pozostaje ona jednak czysto abstrakcyjnym wyobrażeniem albo polem do postpamięciowej pracy wyobraźni (vide: Dwanaście stacji Tomasza Różyckiego). Nostalgia poety skupia się w utworze: Grunwald i Indianie, którego tytuł może się wydawać nazbyt „literacki” wskutek aluzji do bitwy z Krzyżakami (Grunwald) oraz skojarzeń z serią przygodowych książek Karola Maya (Indianie). Jednakowoż w trakcie lektury okaże się, że w świecie przedstawionym wiersza nazwa „Grunwald” oznacza administracyjną dzielnicę Poznania z osiedlem Świętego Łazarza. Natomiast drugi człon tytułu jest aluzją do chłopięcych fascynacji światem północnoamerykańskich Indian, do których mógł dostarczyć zachęty pawilon z sukulentami w poznańskiej Palmiarni, ulokowanej w tej części miasta. Ułamki wspomnień z dziejów rodziny łączą się w tym utworze płynnie z autobiograficznymi doświadczeniami Żyszkiewicza, który z Rzeszowa – tam po wojnie rodzice stworzyli miejsce do życia dla siebie i mającego się urodzić dziecka – przyjeżdżał do dziadków, osiedlonych właśnie w Poznaniu... (...) kamienice wznoszone w początkach XX wieku w tej części Poznania, podług modernistycznych planów, w niczym (oprócz ceny) nie ustępowały budowanym wówczas w Berlinie oraz w innych miastach Niemiec. Wyposażone w centralne ogrzewanie, łazienki, z przyłączoną elektrycznością i gazem, odznaczały się wysokim standardem użytych materiałów i wykończenia, a także świetnie komponowały z otaczającą je zielenią. Tworzyły z nią integralną i harmonijną całość, cenioną przez przedwojennych mieszkańców dzielnicy. Aleje starych lip przy budynkach Łazarza nie są w wierszu wytworem wyobraźni poety, owym nieodłącznym komponentem idylli dzieciństwa czy dostojnym spadkiem po tradycji czarnoleskiej Jana Kochanowskiego; przynależą do prywatności Żyszkiewicza, odnajdziemy je w rzeczywistej topografii Poznania. Chociaż w poetyckim wspomnieniu poety babcia Karolina westchnie: „ – Wszystko się rozsypało” (Żyszkiewicz 2016, 16) , ale pierwszy grób na obcej ziemi – „cioci Marysi” – przypieczętuje ostatecznie związek z nowym miastem i unieważni bolesną barierę obcości. Na mapie rodzinnej pamięci, na mocy niewidzialnych wyroków losu ten tragiczny fakt mieści się obok wydarzenia szczęśliwego, jakim były narodziny dziecka, zamykające w ten sposób etap bolesnych zdarzeń w historii rodziny. Poeta powie więc z przekonaniem: „że miłość i śmierć w finale rzeczy znajdą się/ na pewno” (Żyszkiewicz 2016, 13). W końcu przybysze ze Lwowa odbudowali w Poznaniu zniszczone życie... (...) Powojenne migracje są tematem olbrzymim, coraz lepiej znanym. Nadal jednak są obecne w społecznej świadomości trwałe ślady peerelowskiej mitologizacji tematu, wobec czego zdecydowałam się szerzej, niż to pierwotnie planowałam, przedstawić badania najnowsze, z XXI wieku, w których czytelnik znajdzie kompetentne opracowanie tematu powojennych migracji. Refleksja nad tymi dramatycznymi zdarzeniami mogłaby, jak sądzę, towarzyszyć lekcjom, na których porusza się pokrewne wątki historyczne, na pewno wojnę, czy też wszechobecny chaos tuż po jej zakończeniu. Dodatkowo mikrohistoryczny walor poetyckiej opowieści Żyszkiewicza pozbawia tę jego narrację kontekstu martyrologicznego i patosu. Za to dobrze ilustruje relacje utrzymane między indywidualną biografią a wielką historią, miejscem życia, przeszłością rodziny... (...) Życiorys Waldemara Żyszkiewicza, podobnie jak całego pokolenia Polaków urodzonych zaraz po wojnie, został uformowany przy współudziale potężnych sił europejskiej i krajowej polityki. Poeta pamięta o tym w całym zbiorze wierszy, a którego pochodzą przytoczone w artykule przykłady. Dwudziestowieczność, w jego interpretacji, to przede wszystkim „epoka polityczna”, jak w wierszu Wisławy Szymborskiej Dzieci epoki, z tomu Ludzie na moście (1986). Żyszkiewicz ma świadomość swego kresowego dziedzictwa, pomimo że urodził się w Rzeszowie, dokąd dotarli jego rodzice po opuszczeniu wiosną ’44 rodzinnego Lwowa, lecz nigdy nie przestawali wspominać ukochanego miasta. Natomiast dziadkowie „po mieczu” osiedlili się po wojnie w Poznaniu, gdzie chętnie odwiedzał ich wnuk. Ale to nie koniec migracji autora, który z młodzieńczą dezynwolturą zatytułował najnowszy tom wierszy: Taki lajf. Tejk 7.0, ponieważ w latach 60. XX wieku zatrzymał się na dłużej w Anglii, u stryja, żołnierza generała Stanisława Maczka, również pojałtańskiego wygnańca. Ponadto Żyszkiewicz mieszkał także w Szwecji, a w Polsce – w Krakowie i w Warszawie (osiadł w stolicy dwadzieścia lat temu), gdzie dziś mieszka. W boleśnie ironicznej poincie poeta stwierdził, że na czasie jego narodzin, w 1947 roku, piętno odcisnął „wielki ruch” polityków i towarzyszyła mu proporcjonalna do niego „wielka trwoga” zwykłych ludzi umęczonych „wielką wędrówką”... [fragmenty artykułu z czasopisma naukowego Polonistyka. Innowacje, nr 8 (2018), wydawanego w formie elektronicznej przez Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu]
|