Sierpniowa ulewa spływa wąwozami ulic. Zmącony czas. W ciszy popołudnia przemija małżeństwo. Skromnie pogodnie gorzko od wyrzeczeń. On - na spacerze z psem. Ona - po zakupy. Dreszcz wstrząsa starym parasolem. Czarny autokar dzieło zaawansowanej technologii nastroszył w deszczu swoje kształty. Milczy i wyczekuje pod klasztornym murem. Młody człowiek o odmierzanych gestach i swobodnych czynach - powiedzmy kompozytor: mistrz dynamicznej równowagi - wyszedł już z domu. Stary kościół w stylu toskańskim budowany na ludzką miarę trwa przy ziemi pokorny i dzielny. Przygarnął dwoje młodych. Karmi ich historią. Klucz od miejsca gdzie polski szlachcic poświęcił pałasze by wydać nierówną walkę moskiewskiemu carstwu jeszcze wczoraj przekręcił się w zamku. Nad miastem piętrzą się chmury. Strindberg ustępuje miejsca Rubensowi. Za nim nadchodzi Pissarro. Słońce kokietuje mężczyznę z torbą pełną sobotnich zakupów. Klasa Lux System Padane: autokar z Włoch nieopodal klasztoru. Anka śpieszy się do koleżanki. Jej tenisówki są wilgotne. Kompozytor L. skalkulowanym gestem zamyka parasol. Wchodzi do kościelnego przedsionka. Ktoś się modli. W zamkniętym wnętrzu kobieta. Młodzi stoją przy mogile konfederatów barskich. Na pobliskim rogu poszczekuje pies. Kompozytor L. (nikt go nie widzi) przygina prawe kolano i czyni znak krzyża. Czarny autobus czeka na swą porę by zapełnić się ludźmi. Mężczyzna roni bułkę na ulicy. Pani w wieku łagodnej rezygnacji zatrzymuje się. Patrzy na autobus. Jej mąż rozgląda się za psem. Pani mówi: - Szyby są czarne żeby ich światło nie raziło. Van Gogh na niebie i czarno od gniewu przed oczami. Nas może porazić! (1987)
|