publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
Alek Popiełuszko, czyli Ksiądz Jerzy w zeszłym miesiącu skończyłby 1984 – 2014. Męczennik i orwelliada
Kapelana stołecznej Solidarności zamordowano jesienią 1984 roku. Dokładniej: pomiędzy 19 października, kiedy został porwany, a 30 października, gdy jego ciało wyłowiono z wód zalewu na Wiśle koło Włocławka. Do dziś brak pewności, kto, kiedy i na czyje zlecenie zabił charyzmatycznego kapłana. Nie wiadomo również, w którą stronę i jak wysoko sięgały faktyczne macki sprawstwa kierowniczego w tej sprawie. Jednak oficjalnie wciąż obowiązuje wersja, że mordu dokonali na własną rękę i trochę przypadkowo zaraz po uprowadzeniu księdza funkcjonariusze tzw. Samodzielnej Grupy D z IV Departamentu MSW, którą kierował kapitan Grzegorz Piotrowski. To by znaczyło, że kapłana zabito 19 października. Wygodna wersja zdarzeńProkurator IPN Andrzej Witkowski, któremu dwukrotnie odbierano śledztwo w tej sprawie, oraz dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński kwestionują zarówno oficjalną wersję przebiegu wydarzeń, jak i datę śmierci kapłana. Zresztą nie tylko oni. O możliwej sowieckiej inspiracji i kazuńskich bunkrach pisał również Krzysztof Kąkolewski („Ksiądz Jerzy w rękach oprawców”, 2004). Sceptycyzm wobec ustaleń procesu toruńskiego, spektakularnego, ale mało rzetelnego i prowadzonego pod kontrolą władz PRL, nie jest pozbawiony podstaw. Według prokuratora Witkowskiego, istnieją poważne przesłanki, aby uznać, że ks. Jerzy Popiełuszko, którego bezskutecznie próbowano przed werbunkiem złamać torturami, poniósł śmierć dopiero 25 października. Długotrwała inwigilacja rodzin funkcjonariuszy skazanych w procesie toruńskim, której dowody Wojciech Sumliński przedstawia w książce „Teresa, Trawa, Robot”, potwierdza hipotezę o wielopiętrowym charakterze tej zbrodniczej operacji. Grzegorz Piotrowski, który karę zmniejszoną do lat 15 (z zasądzonych w procesie 25 lat) z grubsza odsiedział, nie zawsze był tak butny jak przed toruńskim sądem, czy już po po odbyciu kary, udzielając wywiadu antyklerykalnemu tygodnikowi „Fakty i Mity”. Bywało inaczej. U progu III RP, podczas notacji filmowej realizowanej w więzieniu przez reżysera Antoniego Krauzego, Piotrowski dawał do zrozumienia (aluzyjnie, nie otwartym tekstem), że za gwarancje dla niego i jego rodziny, jest gotów opowiedzieć, jak było naprawdę. Oczywiście, można się zastanawiać, czy funkcjonariusz zaprawiony w kreowaniu mistyfikacji (przypadek Fredro-Bonieckiego) nie próbował na ewentualnej naiwności nowej władzy ugrać przedterminowego zwolnienia z odsiadki, ale gotowość do potwierdzenia udziału w morderstwie kapłana służb z bliskiej zagranicy, gdyby nie było to faktem, wydaje się jednak zbyt ryzykowna. Prawda warunkowaW trzydzieści lat po męczeńskiej śmierci ks. Popiełuszki, Wojciech Sumliński z goryczą zauważa, że jeśli prawda o okolicznościach założycielskiej zbrodni III RP będzie ujawniana z dotychczasową opieszałością, to „w najlepszym razie poznają ją ci, którzy się jeszcze nie urodzili”. Podczas konferencji naukowej na UKSW, zorganizowanej w trzydziestą rocznicę męczeńskiej śmierci kapłana, prof. Jan Żaryn pośrednio polemizował z tezami Witkowskiego i Sumlińskiego, mówiąc m.in.: Na obecnym etapie naszych badań nie ma lepszej, w sensie historycznego dowodzenia, koncepcji dotyczącej okoliczności śmierci ks. Jerzego niż ta, która obowiązuje także dziś – to znaczy ks. Popiełuszko został porwany i zamordowany 19 października 1984 roku. Mordercami bezpośrednimi byli ci, którzy zostali skazani w procesie toruńskim, czyli [Grzegorz] Piotrowski, [Leszek] Pękala, [Waldemar] Chmielewski. Warto zwrócić uwagę, że negacja hipotezy śledczej prokuratora Witkowskiego, jaką wygłosił znany historyk, specjalizujący się zresztą w badaniach relacji między Kościołem katolickim w Polsce a reżymem PRL-u, ma w istocie charakter warunkowy. Profesor Żaryn wcale nie krył, że wątpliwości i sprzeczności w zeznaniach funkcjonariuszy skazanych w procesie toruńskim jest wciąż dużo. Dotyczą one zarówno samego wydobycia ciała kapłana z Wisły, jak i ewentualnego czwartego postoju samochodu porywaczy, „podczas którego – jak mówił – wydarzyło się coś, o czym nie wiemy”. Owszem, wątpliwości są, ale nie osiągnęliśmy jeszcze takiego stanu, żeby zakwestionować obecną wersję, a wątpliwościom nadać status nowej tezy – konkludował znany historyk. Październik 1984Pamiętam poruszenie, jakie wywołała w Polsce informacja o porwaniu i zaginięciu Księdza Jerzego. Pamiętam nastrój tamtych październikowych dni, głosy nawołujące do społecznych poszukiwań porwanego kapłana i determinację wielu ludzi gotowych na to wezwanie praktycznie odpowiedzieć. Ale nie zapomniałem też prób wygaszania tego społecznego wzburzenia uwagami (często płynącymi z kręgów osób deklarujących przywiązanie do wiary i Kościoła), że taka akcja mogłaby spowodować groźne skutki z sowiecką interwencją wojskową w Polsce włącznie... Przestrogi „rozsądnych” zwyciężyły. Polacy nie poszli szukać bohaterskiego kapelana stołecznej Solidarności. Owszem, pogrzeb Księdza Jerzego był ogromną manifestacją społeczną, ale później ludzie zadowolili się toruńskim spektaklem sądowym, czyli prawdą bezpieczną, prawdą cząstkową. Dali w ten sposób także przyzwolenie na nieprawdę, bo podczas toruńskiej „pokazówki” oskarżonym często bywał zamordowany kapłan, a oskarżycielem kapitan Piotrowski, porywacz i (bezpośredni lub pośredni) sprawca jego śmierci. Na niewyjaśnionej do dziś męczeńskiej śmierci Księdza Jerzego zastała ufundowana III RP. Dlatego zamiast prawdziwej Polski – mamy państwo teoretyczne. Dlatego możliwy był Smoleńsk i (jeszcze bardziej) bezkarność po Smoleńsku. Dlatego też, choć od tamtego orwellowskiego października mija właśnie trzydzieści lat, nadal nie dysponujemy procesową wiedzą o tym, kto naprawdę Go zabił. (18 października 2014) wPolityce_blog Waldemara Żyszkiewicza czytaj także: „Diabeł ma tu wiele do powiedzenia” |