strona główna arrow poezja arrow Joanna P. o wyrazistych łydkach
Joanna P. o wyrazistych łydkach

Jest parno i mglisto.
Dorodny kasztanowiec kłębi się
w czarnym przestworze okna.
Do pokoju w którym śpi
młoda kobieta wciąż jeszcze
zagląda potwór nocy.

Za chwilę Joanna P. obudzi się.
Ze snu wyrwie ją skowyt czerni
pożeranej przez bezlitosny brzask.

Joanna p. uśmiecha się nieznacznie.
Marzenia senne w kolorze
sprawiają jej przyjemność…

Śpi jeszcze.
                 Ale oto -
rozkosz snu zostaje jej odebrana.

Joanna P. otwiera oczy. Nie wie
dlaczego. Pyta swoje ciało -
brak odpowiedzi. Umysł nie podejmuje
o zaraniu swoich obowiązków.

Nie doskwiera jej pamięć.
Nie dręczy sumienie. Brak też
szczególnie atrakcyjnych planów.
A więc dusza? Czucie?
Nocy rzednie mina.
Joanna P. wstaje. Bezwolnie
podchodzi do otwartego na oścież
okna. Jest skłonna podjąć wyzwanie.
Kasztanowiec milczy drwiąco.

Noc zręcznie ugodzona jutrzenką
gotowa wydać swoją tajemnicę.

U stóp kasztanowca kwintesencja skoku.
Z resztek snu otrząsają się gnuśne gołębie.
Młody kot patriota pobliskich zakątków
podpełzł dostatecznie blisko.

Sus.
                  Stado ptaków zrywa się do lotu.
Już tylko łopot skrzydeł w rozpierzchłym
powietrzu i panika: spory gołąb
ze zranioną szyją wciąż gubi pierze
walcząc o przeżycie.

Post kota jest jego najgłębszym życzeniem.
Oszalałe skrzydła zagarniają przestrzeń.
Kot ponawia atak. Chce zająć się pogrzebem
w zamian za śniadanie.

                                    Ranny posiłek
poraniony ptak zadaje z furią okrutne ciosy.
Skąd pośród puchu taki ostry dziób?
- mógłby się dziwić niewinny drapieżnik.

Raz i drugi wymarzone śniadanie kota
wzbija się w powietrze.
Siła ciężkości w przymierzu z gołębiem.
Rozluźnia uchwyt młodociany łowca.
Ptak mnie się w górę. Kot spływa na ziemię.

Świt witać rześko jakby nie było wczoraj
a nocy oddać się niczym ostatniej
oto ideał - mruczy Joanna P.
i wielkim palcem zgiętej w kolanie
lewej nogi bezwiednie pociera
swą krzepką prawą łydkę.


(1985)