publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
Zły jest przemyślny. Za hybrydowy pogrzeb nieosądzonego przez ćwierćwiecze nominalnej wolności dyktatora wysoką cenę zapłaci Kościół katolicki w Polsce. Katedra i Powązki
To nie była msza pogrzebowa. Skąd o tym wiemy? Stąd, że nie było w kościele trumny z ciałem zmarłego, ani choćby dopuszczanej w uzasadnionych przypadkach urny z jego prochami, tak jak wymagają tego szczegółowe instrukcje Konferencji Episkopatu Polski. To była zwykła prywatna msza święta za duszę zmarłego, zamówiona przez kogoś z bliskich, do czego wszyscy zmarli mają prawo, bo wierzący powinni się modlić o zbawienie każdej duszy, nawet gdy idzie o największego grzesznika czy nieprzejednanego wroga Kościoła. Przypadkiem w katedrzeTylko zbiegowi okoliczności można zawdzięczać, że msza została odprawiona w Katedrze Polowej WP, bo w zasadzie powinno się ją odprawić w kościele parafialnym, właściwym dla miejsca zamieszkania zmarłego. Przez przypadek w świątyni przy Długiej pojawiło się bardzo wiele rozpoznawalnych osób, w większości znanych z tego, że podobnie jak zmarły niemal od zawsze deklarowały niewiarę i niechętny (to eufemizm!) stosunek do chrześcijaństwa w ogóle, a do Kościoła katolickiego w szczególności. Nic dziwnego, że spora część z nich nie potrafiła lub nie chciała należycie uczestniczyć w sprawowanej liturgii, którą przez zwykły traf oprócz biskupa polowego koncelebrowało dwóch księży znanych z tego, że potrafią sprawić swym przyłożonym poważne kłopoty. Jednemu z nich odebrano parafię, którą kierował, drugiemu ograniczono prawo wypowiadania się w laickich mediach. Całkiem nadzwyczajny traf sprawił, że w świątyni znalazły się kamery telewizyjne, za pomocą których z prywatnej mszy za duszę zmarłego przeprowadzono transmisję na cały kraj. Z pompą na PowązkachTo nie był pogrzeb katolicki, to nie były nawet katolickie uroczystości nad urną z popiołami. Księdza, diakona ani nawet osoby specjalnie wyznaczonej przy tym nie było, bo trudno przypuszczać, żeby miał tę funkcję sprawować członek rady dyrektorów z ukraińskiej firmy surowcowej. To była świecka, manifestacyjna, partyjno-wojskowa pompa pogrzebowa, z udziałem jeszcze większej liczby znanych towarzyszy zmarłego niż przedtem w kościele. Świecki celebrans uroczystości na Powązkach zapowiedział walkę o „dobre imię” dyktatora, ustawiając poprzeczkę gdzieś w okolicach niemożliwego. Jeszcze dobre imię? To już sam pogrzeb hybrydowy z mszą przebłagalną o Boże miłosierdzie w katedrze polowej oraz mocno rozbudowanym ceremoniałem wojskowo-państwowym, z orkiestrą i salwami nie wystarczy? A jaki pogrzeb miał Emil Barchański, najmłodsza ofiara stanu wojennego? A pamiętacie może, jak grzebano zamordowanych stoczniowców w 1970? Nie dziwię się protestującym ludziom, którzy trzymali zdjęcia wielu, lecz przecież daleko nie wszystkich ofiar dyktatora, którego właśnie chowano w nienależnym miejscu z nienależnymi dla niego honorami. Nie dziwię się wznoszonym tam okrzykom, bo doskonale rozumiem, z jak zasadnych i głębokich uczuć wypływały. To nie byli żadni hejterzy i nie przemawiała przez nich nienawiść, jak napisano w jednej z wrogich Polakom gazet. Nie, to byli ludzie, dzięki którym walki o dobre imię chowanego zbrodniarza nie da się na szczęście wygrać. Nie pozwoli na to ich niezłomność, ich wiara Osądzić święte oburzenie?Oczywiście, są jeszcze w Polsce sądy. Wprawdzie dyktatora przez ćwierć wieku osądzić nie zdołały, ale protestujących przeciwko chowaniu go z wojskowymi honorami na Powązkach już się straszy wysokimi wyrokami. Ciekawe, jak czują się teraz ci, którzy staraniom towarzyszy zmarłego o państwowe honory dla zdrajcy, o wojskową asystę dla unikającego sądów tchórza – próbowali zapewnić coś w rodzaju religijnego alibi. Być może zmarły w ostatniej chwili pojednał się z Bogiem. Gdyby jednak rzeczywiście się tak stało, to powodom do radości w niebie powinno towarzyszyć gromkie ubolewanie na ziemi, że tak późno i bez oznak skruchy, że bez zadośćuczynienia czy choćby elementarnego gestu przeprosin, że bez prośby o przebaczenie. Gdyby tak się stało... Pytanie, czy się stało. Sposób, w jaki cedzono informacje Cena pogrzebowej hybrydyWłaśnie na Powązkach okazało się, że po 25 latach nominalnej wolności funkcjonariuszom obalonego podobno systemu wolno już zrobić wszystko, nawet napluć swym ofiarom w twarz. Wykorzystując w tym celu szacunek i posłuszeństwo polskich katolików wobec hierarchii kościelnej, wykorzystując ich zaufanie do kapłanów. I to jest właśnie prawdziwa, naprawdę wysoka cena, jaką przyjdzie zapłacić Kościołowi w Polsce za potiomkinowski hybrydowy pochówek dyktatora na Wojskowych Powązkach. (6 czerwca 2014) |