strona główna arrow na gorąco arrow Trzy uśmiechy i stone-faced

19 listopada 2013

Trzy uśmiechy i stone-faced

Słynne zdjęcie, ujawnione niedawno temu na okładce tygodnika „wSieci”, wywołało histerię najwytrwalszych politycznych i dziennikarskich akolitów Donalda Tuska. Ale choć na chwilę pozbawiło ono tamtą stronę oddechu, zmuszając premiera do taktycznego zniknięcia w szafie, to jednak szybko zostało medialnie zneutralizowane. Zbyt szybko.

Mogły przesądzić o tym, z jednej strony, nazbyt skrajne wykładnie sytuacji, w której szef polskiego rządu wobec mocnego człowieka z Kremla występuje z gestem podwórkowego cwaniaka; z drugiej, typowy dla zamazywaczy z III RP przeskok na tzw. metapoziom. To znaczy, zamiast analizy tego, co na zdjęciu widać, dywagacje na temat kondycji tych, którzy je ujawnili.


Spróbujmy odrobić lekcję podstawową. Na twarzach trzech spośród czterech osób, które są tam mniej lub bardziej widoczne, rysuje się jakiś rodzaj uśmiechu. Ale relacje między nimi nie są partnerskie, więc i uśmiechy pozostają mocno zróżnicowane.

Tłumaczka, stojąca po lewej stronie Tuska, nie wydaje się rozbawiona: uniesiony kącik ust, zmarszczka na lewym policzku sygnalizują raczej chęć wpasowania się w sytuację, czyli rodzaj uśmiechu kurtuazyjnego. Najprawdopodobniej. Zbyt małą część jej twarzy dostrzegamy, by jednoznacznie kwestię rozstrzygnąć.

Premier, wyraźnie uradowany, robi sztubackiego żółwika. W telewizyjnym show Mellera czy Wojewódzkiego taki gest czyniłby z niego „luźnego równiachę”, ale wieczorem 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku musi zdumiewać i budzić zażenowanie. Zwłaszcza w zestawieniu z wyrazem twarzy ówczesnego premiera Federacji Rosyjskiej. Cień uśmiechu, jaki rysuje się w okolicach ust Putina (bo już w oczach radości żadnej nie widać), wyraża rodzaj pobłażania i dystansu, jeśli nie wręcz lekceważenia czy pogardy.

Nie, wbrew niektórym początkowym interpretacjom fotograf nie utrwalił w tym kadrze momentu triumfu dwóch spiskowców, chwili wspólnej radości czy solidarnego odreagowania... Nie, Władymir Putin nie jest aż tak niezręczny, Donald Tusk nie ma aż tak wielkiego poczucia bezkarności. Poza tym, są przecież świadkowie. Prawda jest chyba inna, prostsza, ale bodaj jeszcze bardziej kompromitująca.

– Zrobiliśmy wszystko, żeby Kaczyński pana nie wyprzedził. I udało się, dotarł pan pierwszy – powiedział rosyjski premier do polskiego, który na te słowa wprost się rozpromienił, dając infantylnym gestem wyraz swojej radości. I chyba właśnie ten moment został utrwalony na jednym z serii zdjęć, wykonanych profesjonalnym aparatem.

Mężczyzna stojący po prawej za Putinem patrzy na ręce Tuska. Bez uśmiechu obserwuje triumfalnego żółwika, wykonanego przez premiera Rzeczypospolitej niemal tuż nad setką trupów. Wydaje się, że tylko on, choć nie odczuwa przecież rozpaczy, przeżywanej tego dnia przez Polaków, doskonale wie, że w obliczu tragedii pewne zachowania są po prostu niedopuszczalne.


Zdjęcie z żółwikiem dowodzi, że Donaldowi Tuskowi brakuje kompetencji niezbędnych dla premiera blisko 40-milionowego kraju w środku Europy. W tym kompetencji charakterologicznych. Pytanie, kiedy wreszcie zrozumieją to Polacy.