strona główna arrow poezja arrow Marek G. śni niespokojnie
Marek G. śni niespokojnie

Czerwcowy dzień przynosi nowe możliwości.
Marek G. przeciera oczy - otwiera okno.
Łopot gołębich skrzydeł. Tęcza poranka
podzielona pomiędzy tysiące kropelek.
Wokół skrawka zieleni tańczy bezwzględna
wilgotność powietrza. Nie rzeźwi oddechu.

Albo inaczej.
                 Okno otwiera się z łoskotem.
Nie płoszy jednak pary synogarlic
wyraźnie zajętej sobą. Marek G.
przeciera oczy. Skośne pręgi złota
ożywiają szare zakątki podwórek.

Tygrys dzielnicy przeciąga się i pręży.
Chłód poranka z pewnością go nie odstraszy.
Kręty zaułek Kolberga wiedzie
ku codziennej krzątaninie. Figurka.
Nowy Kleparz. Łup dnia nieodwołalnie
wydany już na jego pastwę.

Struga porannego chłodu. Na plecach
gęsia skórka. W kredensie - gęsiarka.
Zawierucha sprzed pół wieku
wymieniła przedmioty i ludzi.
Niektórych zmieniła. Rzeczom
nadała inną formę. Wytworzyła
nowe potrzeby. Wprowadziła
odmienny kształt powabu.

Ale stare mieszkania przy Kolberga
nadal kryją swoje sekrety. W spiżarni
na dolnej półce wciąż stoi gęsiarka.
Wypróbowana. Ciężko doświadczona.
Zapach metalu. Symbol zaprzeszłości.

Lekki dreszcz przeszywa Marka G.
Chłód poranka? Głębie czerwcowej nocy?
Pamięć o nieziszczonych ogrodach
rzadko przynosi ukojenie.

Marek G. zamyka okno. Cicho wychodzi
z pokoju. Z wieszaka ściąga trench-coat.
Schody są zimne i wyślizgane.

W sklepie na dole kupuje
litr mleka w kartonie z Okręgowej
Spółdzielni Mleczarskiej Gdańsk-
Maćkowy, masło ekstra w złotym
sreberku, chleb pszenno-żytni.

Przygotowuje śniadanie i mija się
z żoną w drzwiach sypialni.
Figlarny uśmiech (on to potrafi)
a w chwilę później znowu opływa
go senna niespokojność.

Śni swoje ogrody, pastelowe irysy,
frontony nieziszczalnych pałaców
pokryte bujnym winobluszczem.
Parthenocissus tricuspidata.

Przewraca się na drugi bok.

Spoza lewego ramienia z nagła
wyłania się morski brzeg.
Mroczna pofałdowana toń. Kilometry
gorącego piachu. Plaża po której
ostrożnie stąpa Szary Wilk.


(1991)