strona główna arrow kultura arrow Życie uwiera. Do czasu

Minipowieść z długim tytułem. To całkiem trafne określenie dla wydanej niedawno książki Jana Strękowskiego, opozycjonisty, pisarza, scenarzysty filmowego.

Życie uwiera. Do czasu

Jan Strękowski - Dziewczyny z miasta nigdy nie odmawiają

Narracja, rozpoczęta z dobrym tempem, w atrakcyjnym sztafażu – bo przecież „Dziewczyny z miasta nigdy nie odmawiają” – sugeruje romans kryminalny. Początkująca dziennikarka, ambitna i bez kompleksów, marzy o zawodowym sukcesie. Nie, ona o tym nie marzy, raczej zamierza odnieść zaplanowany sukces, bo wie, jak się to robi i nie odczuwa przesadnych skrupułów. Tradycyjna etyka, w tym rygoryzm seksualny, zbytnio jej nie krępują.

Kate-Kasiula-Katarzyna jest otwarta na nowoczesność, ale postmodernizm oraz New Age zaledwie toleruje, w tym jednak również u swego chłopaka. Dlaczego? Bo jest przekonana, że to nieodłączne elementy pożądanej przez nią nowoczesności. Tylko stanowcze „nie” wobec narkotyków odróżnia
jej postawę od „Egoistów” (2000), drapieżnych ludzi sukcesu, sportretowanych w filmie Mariusza Trelińskiego. Kate zaczyna luźną współpracę z prywatną, nieco szemraną agencją detektywistyczną. Dostaje zlecenie
od żony zazdrosnej o tajemnicze eskapady swego męża…

I tu zaczynają się schody. Nie tylko dla bohaterki, którą śledzenie polityka średniowysokiego szczebla o solidarnościowym rodowodzie wciąga niczym najmocniejszy narkotyk. Hasła reklamowe, bazgroły na murach, cytaty z Hegla, powiedzonka babci, strzępy zdarzeń z przeszłości składają się na pracowicie rekonstruowaną mozaikę. Proza Strękowskiego jest drobiazgowa, atakuje bezlikiem szczegółów. Nieboskie młyny nowoczesnych redakcji, korytarze na Woronicza...
Ale obraz współczesnej Warszawy, kipiącej od tempa, wymuszającej ciągłą rywalizację stopniowo się odrealnia, przechodzi w fantasmagorię. To już nie kryminalny romans,
lecz raczej filozoficzne śledztwo w stylu niektórych powieści Stefana Themersona.

Gra między Kate a śledzonym przez nią posłem Iks (oboje zostawiają sobie praktycznie niezauważalne znaki w mieszkaniach obcych ludzi) łatwo skojarzyć z materią Gombrowiczowskiego „Kosmosu”. Natomiast korzystanie z mieszkań użyczanych
przez obcych ludzi stanowi w tym przypadku wyraźne nawiązanie do czasów konspiry: drukowania bibuły, ukrywania się przed pogonią. Z kolei sposób, w jaki Strękowski zastanawia się nad granicami ludzkiego poznania, powątpiewając w możność dotarcia do prawdy, przypomina nieco „Powiększenie” Antonioniego. Już choćby ten katalog kulturowych i popkulturowych odniesień pozwala określić niecodzienny zakrój niewielkiej przecież objętościowo książeczki.

Strękowski napisał rzecz ambitną, przez to bardziej wymagającą w lekturze.
Ale też czytelnikom swej minipowieści zapewnia nieczęstą dziś w polskiej literaturze sposobność obcowania ze światem, w którym rozterki egzystencjalne pozostają ważniejsze od strategii marketingowych, a pytania o tożsamość oraz subtelny kunszt zgłębiania Tajemnicy – wcale nie tracą na znaczeniu.



Jan Strękowski, Dziewczyny z miasta nigdy nie odmawiają, Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2011.

„Tygodnik Solidarność” nr 35, z 26 sierpnia 2011