strona główna arrow na gorąco arrow Jak moje wiersze nie zostały opublikowane przez Bonniers Förlag

Prima Aprilis 2013

Jak moje wiersze nie zostały opublikowane
przez Bonniers Förlag

Według stopki wydawniczej, pożytecznego przeżytku, którego jak wielu innych sprawdzonych wzorców postępowania, dziś się niestety już nie praktykuje, mój zbiór wierszy „Nibylandia, Szwecja i inne stany duchowe” oddano do składania w połowie października 1983 roku. Książka została podpisana do druku w styczniu 1984,
a w lutym (w dalszym ciągu podaję za stopką) jej druk został już ukończony.

Kiepsko odbita na pożółkłym chropawym papierze, klasy V, 63 g, wyglądała okropnie. Marny skład i niewyszukana tytulatura sprawiły, że nawet mimo spełnienia różnych moich wymagań czy wręcz kaprysów odnośnie konstrukcji tomu (dedykacja, motto
z Rilkego, kunsztowny podział na części, końcowe noty do czytelników szwedzkich
i polskich) nie miałem powodów do zadowolenia.

Co gorsza, grafik Piotr Łopalewski, który brawurowo zaprojektował mi okładkę
do pierwszego zbioru („Nazwij to Nowy Radosny Dzień”), tym razem nie wyczuł skandynawskich pop-klimatów, więc smętna w wyrazie oprawa zamiast przyciągać oko ewentualnego odbiorcy mogła raczej odstręczać. Edytorską brzydotę swych wierszy
o Szwecji, które w księgarniach pojawiły się wczesną wiosną, odchorowałem.

Trzeba przyznać, że Wydawnictwo Literackie wierszowaną szwedzką opowieść wydało mi w tempie, oczywiście jak na PRL, niemal błyskawicznym. O ile mój pierwszy zbiór produkowano tam przez bite pięć lat, to poetycki reportaż ze Szwecji ukazał się (jeśli dobrze pamiętam) w kilkanaście miesięcy od dostarczenia maszynopisu. Może dlatego, że dyrektor Andrzej Kurz wpłynął na ostateczną wersję tytułu tej książeczki, a może chciał mi zrekompensować wieloletnie wyczekiwanie na druk tamtej pierwszej?

Jeden z egzemplarzy brzydko wydanej „Nibylandii...” przesłałem przyjacielowi z czasów studiów na Politechnice Krakowskiej, który już od blisko dekady mieszkał w szwedzkim Falun. Późną jesienią 1984, a może raczej pod koniec roku, ów nieszczęsny tomik,
wraz z listem Janusza rekomendującym przekład i ewentualną publikację tych wierszy również w Szwecji, trafił na biurko redaktor Ulli-Britt Berglund, która pracowała
w największym wówczas szwedzkim wydawnictwie, czyli u Bonniera (Bonniers Förlag).

Krótka wymiana listów między mym przyjacielem a pracownicą wielkiego koncernu wydawniczego z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się nie tylko zabawna, ale również pouczająca, dlatego postanowiłem ją tutaj przedstawić.


czytaj list Janusza Puzi do Ulli-Britt Berglund

czytaj odpowiedź Ulli-Britt Berglund z Bonniers Förlag