publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
Andrzej Buczek, człowiek Solidarności, zasłużony dla ludzi i regionu, zmarł przedwcześnie 21 października 2012 roku. Odszedł lider
Andrzej Buczek, urodzony w 1959 roku w Cieszanowie, należał do drugiej generacji związkowców, zaledwie o pół pokolenia młodszej od założycieli NSZZ Solidarność. W związku od 1989 roku, w kadencji 1992–95 został członkiem zarządu regionu Ziemia Przemyska. Podczas następnej trzyletniej kadencji był już jego wiceprzewodniczącym, a od 1998 roku do chwili swej przedwczesnej śmierci sprawował funkcję przewodniczącego „S”. I dobrze sobie radził, bo ten region, Kurczący się rynek pracy, niełatwe czasem relacje z mniejszością ukraińską, konkurencja między stolicą regionu Przemyślem, a innymi większymi ośrodkami Żegnał go las sztandarówMiał bardzo dobre kontakty z sąsiednimi regionami związku, ze wszystkimi – Zgłosiłem się do pocztu sztandarowego, bo chciałem być jak najbliżej Andrzeja – mówi imiennik zmarłego Andrzej Filipczyk, wiceprzewodniczący ZR Rzeszowskiego „S”. – I faktycznie najbliżej trumny znalazły się poczty regionu macierzystego, naszego oraz komisji krajowej. Ale takich, którzy jak Filipczyk chcieli okazać swoje uczucia i szacunek zmarłemu koledze było znacznie więcej. Swoje sztandary przywieźli przecież związkowcy – Andrzej zawsze bardzo o to dbał, podczas organizowanych przez niego uroczystości było zawsze wiele sztandarów i umundurowanych pocztów – wspomina Tadeusz Majchrowicz, wiceprzewodniczący KK i szef regionu Podkarpacie, bardzo Przewodniczący Majchrowicz ocenia, że tak uroczystej oprawy pożegnania związkowego lidera nie było pewnie od czasów pogrzebu Grzegorza Kolosy czy Jana Frączka. – Las sztandarów ze Słupska, Koszalina, Szczecina, Zielonej Góry, Wrocławia. Andrzej, braciszku!– Związkowiec z krwi i kości, człowiek wrażliwy na ludzką krzywdę, oddany sprawom Solidarności i Polski – wspomina zmarłego Teresa Kroczykowska, członkini prezydium ZR Ziemia Przemyska, która od 2010 roku miała codzienny kontakt Teresa Kroczykowska opowiada o staraniach podjętych dla utrzymania – Nic dziwnego, że karetki pogotowia podczas składania trumny do grobu żegnały Andrzeja głośnym sygnałem, bo przecież spór o ratowników medycznych Bezkompromisowość zmarłego związkowca w obronie miejsc pracy potwierdza Tadeusz Majchrowicz. – Podziwiałem go za upór i skuteczność. Czasem nawet radziłem mu, daj spokój, przecież to nie do uratowania. Ale Andrzej nigdy się nie poddawał. Przekonany o słuszności sprawy stawał na czele protestu i szedł pod urząd, nawet taki, którym kierował jego kolega. Nasz, czy nie nasz na funkcji, najważniejsza jest sprawa. Majchrowicz, z nieco większym doświadczeniem związkowym, i Andrzej Buczek, zostali szefami sąsiadujących ze sobą regionów w kadencji 1998–2001. Potem przez lata jednym samochodem, dla oszczędności, jeździli na posiedzenia krajówki – Różniliśmy się nieraz w poglądach na związek, na Polskę, na sprawy rodzinne, bo ja mam synów, a Andrzej córki, ale o żadnej kłótni nigdy mowy nie było. Często mówiłem do niego, Andrzej, braciszku! – wspomina Majchrowicz. Mógł być tylko związkowcemPogodny. Życzliwy ludziom. Serdeczny. Uczynny. W to, co robił, angażował się całkowicie. I wszystkim się interesował, w regionie właściwie całą pracę brał na siebie. Analizował źródła problemów i szukał skutecznych rozwiązań. Ktoś o nim powiedział, – W listopadzie 2011 roku po raz drugi został radnym sejmiku wojewódzkiego Przewodniczący rzeszowskiej „S” przypomina, że ordynariuszem charkowsko-zaporoskim jest biskup Marian Buczek, bliski kuzyn Andrzeja. Nic dziwnego, że zmarły angażował się w pomoc Kościołowi na Wschodzie, że starał się też pomagać ludziom – Dobry kolega, szczery, uczciwy człowiek. Mimo krótkiego stażu w roli radnego, Andrzej zyskał sobie szacunek i uznanie, także wśród radnych z koalicji rządzącej – dodaje Wojciech Buczak. – W jego podejściu do wszelkich działań, których się podejmował, widziałem przede wszystkim troskę o dobro wspólne oraz postawę służby publicznej, choć Andrzej Buczek takich słów nie używał – wspomina zmarłego wicemarszałek sejmu RP Marek Kuchciński. – Gdy mówił, że trzeba iść do prezydenta, wojewody czy właściciela zakładu pracy, bo stajemy w słusznej sprawie, to można było na jego słowie polegać. Bardzo go za to ceniłem. Kuchciński, rodem z Przemyśla, widział w ciągu ostatnich kilku miesięcy oznaki trawiącej Buczka choroby. Ale tym bardziej doceniał gotowość niesienia pomocy innym, wciąż okazywaną przez lidera przemyskiej Solidarności. – Nadal emanowała – Andrzej nigdy nie udawał, życie pojmował wprost, zawsze był sobą – mówi
Las związkowych sztandarów i delegacje regionów z całej Polski żegnały przewodniczącego przemyskiej Solidarności w jego rodzinnym Cieszanowie. Uroczystości pogrzebowe, „Tygodnik Solidarność” nr 45, z 2 listopada 2012 |