publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
Babcia miała tylko jedno, za to naprawdę wielkie pragnienie: chciała po śmierci spocząć u boku swego męża – z PIOTREM WALENTYNOWICZEM, wnukiem Anny Walentynowicz, która zginęła pod Smoleńskiem, rozmawia Waldemar Żyszkiewicz Będziemy działać do upadłego
– Według prokuratury wojskowej, rodziny ofiar mają pełny wgląd w dokumentację medyczną dotyczącą ich bliskich, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku. Państwo też nie mieliście z tym kłopotu? – Starania o przejrzenie dokumentacji dotyczącej mojej babci Anny Walentynowicz trwały długo, bo około dwóch lat. Mówię o dostępie do zbioru dokumentów, które pozwalałyby na jakąś ocenę sytuacji. Sposobność zapoznania się – Śledczy tłumaczą, że tę część akt objęto klauzulą ograniczającą dostępność tylko ze względu na dobro rodzin ofiar. – Można by to uznać i zrozumieć, gdyby nałożenia takiej klauzuli domagaliby się sami zainteresowani. Ale myśmy nie wnioskowali o utajnianie niczego, co odnosiło się do babci. W naszym konkretnym przypadku trudno też tłumaczyć decyzję prokuratury wymogami ochrony tajemnicy państwowej. Może gdyby szło o osobę jakiegoś generała, ale babcia była przecież cywilem i osobą prywatną… Tymczasem, nie wolno mi się teraz podzielić uzyskaną wiedzą nawet z mymi najbliższymi, np. z siostrą czy żoną, ponieważ żadna z nich specjalnego oświadczenia o zachowaniu tajemnicy nie podpisała. – Jakieś racjonalne powody z pewnością istnieją. – W mojej ocenie, prokuratura zastrzega te materiały wyłącznie po to, – W jaki sposób ujawnienie dokumentacji medycznej miałoby się – Na utajnionych dokumentach, które dotyczą babci, a które naszym, czyli ojca i moim zdaniem, nie są zgodne z prawdą, widnieje wiele podpisów. Ale chyba jeszcze ważniejsze są podpisy, które powinny się tam znaleźć, a których nie ma: podpisy polskich specjalistów, patomorfologów, prokuratorów. – Nie widział Pan żadnych polskich podpisów? – Jedyne, jakie widziałem, należały do tłumaczy. Na części akt są też podpisy mego ojca, który brał udział w rozpoznaniu ciała babci, czyli swojej matki. Więc wystarczy odtajnić te dokumenty i zaraz będzie wiadomo, kto powinien zapłacić – Musicie się Państwo liczyć z niewybrednymi atakami, z opiniami, – Doświadczyliśmy już tego, a szczególnie napastliwe głosy pojawiły się – Co więc sprawiło, że adwokat Stefan Hambura, reprezentujący – Mecenas Hambura zrobił to na naszą prośbę, tego samego dnia, w którym uzyskaliśmy dostęp do medycznych akt sprawy. A przyczyną złożenia wniosku – Zdjęcia nie okazały się pomocne? – Przeciwnie, nie było na nich nic, co można byłoby przypisać Annie Walentynowicz. I to naprawdę nas zszokowało. Bo przecież tata rozpoznał w Moskwie swoją matkę na pierwszy rzut oka. – Kiedy spodziewacie się państwo odpowiedzi w tej sprawie? – Wniosek złożyliśmy już ponad miesiąc temu, więc biorąc pod uwagę wszystkie deklaracje władz państwowych, z panem premierem na czele, odpowiedź powinna już była nadejść. Ale z pisma, które niedawno dostaliśmy z prokuratury wojskowej, wynika tylko, że śledczy zasięgają opinii, czy wystarczająco dobrze znaliśmy babcię. – Pan teraz żartuje? – Niestety, nie. Na żarty pozwala sobie chyba ktoś inny. – Precedensy już były: Zbigniew Wassermann, Przemysław Gosiewski, Janusz Kurtyka. Jakie są szanse, że ekshumacja Anny Walentynowicz również zostanie przeprowadzona? – Mecenas Hambura wysoko ocenia szanse naszego wniosku, a ja mam zaufanie do jego profesjonalizmu. – A gdyby mimo wszystko odpowiedź prokuratury była negatywna? – My, mówię o rodzinie Walentynowiczów, w każdym razie będziemy działać do upadłego. Jeśli nawet nie uda się nam osiągnąć celu teraz, to przecież władza musi się wreszcie zmienić. Moja babcia była skromnym człowiekiem, nieraz wydawało się, „Tygodnik Solidarność” nr 35, z 24 sierpnia 2012 czytaj także: „Czy poznamy prawdę o Smoleńsku” |