publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
Kierowana przez instruktora Sławomira Rakowieckiego pracownia mikromodelarstwa i historii wojskowości, we współpracy z pracownią rekonstrukcji historycznej, której szefuje instruktor Jan Nałęcz, w niespełna trzy miesiące przygotowała dioramę najsłynniejszej w naszych dziejach zwycięskiej bitwy grunwaldzkiej. 2012: Grunwald w mikroskali
– To rodzaj rekonstrukcji historycznej w miniaturze, dlatego plastyczną urodę przekazu należało połączyć z prawdą historyczną, ale także pokazać w statycznym modelu dynamikę starcia między połączonymi wojskami Polski i Litwy, a siłami międzynarodowego rycerstwa, które wsparło wówczas Zakon Krzyżacki – mówił Nałęcz, kierownik projektu, podczas pierwszej publicznej prezentacji dioramy, która odbyła się 29 czerwca w Warszawie. Zaraz po pokazie makietę, czyli ponad 1300 figur na liczącej 6 m kw. podstawie, wraz z przeźroczystą gablotą, która ma chronić figurki przed nadmierną ciekawością widzów, przewieziono do Muzeum Bitwy pod Grunwaldem w Stębarku, gdzie począwszy od 13 lipca, będzie można oglądać całość przez najbliższe trzy miesiące. Autorzy grunwaldzkiej dioramy traktują swoje tegoroczne dzieło jako projekt pilotażowy.
– Żeby dać faktyczne wyobrażenie o grunwaldzkiej bitwie, o skali wydarzenia oraz o przebiegu walki, powierzchnia makiety powinna być ruchoma oraz kilkadziesiąt razy większa. Taka, żeby była w stanie pomieścić ponad 40 tysięcy figur – tłumaczy Rakowiecki. „Tygodnik Solidarność” nr 30, z 20 lipca 2012 czytaj także: „Generał Rakolandu” |