strona główna arrow poezja arrow W bibliotece księcia Eugeniusza
W bibliotece księcia Eugeniusza

Oddając się w opiekę tej składnej przestrzeni
naraz pojąłem ciałem termin biblioteka
spokój dosyt. A przecież niejedno widziałem
oraz trzecią część czasu spędziłem nad książką.
Solidny stół fotele dokoła regały
szklone jak w moim pierwszym z dzieciństwa pokoju
woluminy zawarte w złoceniach i w skórze
palma. Miarowe okna koją niewidokiem
dając łagodną jasność sposobną lekturze.
Fotele każą siadać. 
                         W muślinowej ciszy
rozpiętej jak parasol ochronny przed światem
korny szept ksiąg zebranych przybyły tu słyszy:
weź nas wertuj nas studiuj. Daremne błagania.
Przybysz nie zna języka którym mówią karty
starych tomów. Usiadłem. 
                         Wtedy zrozumiałem
głos księcia Eugeniusza jasny i spokojny
brzmiał w nim wyrzut: na próżno czekasz Biblioteko
nowego pana. Czas twój minął bezpowrotnie
takie są prawa życia. Języka przemiana
w skąpej mowy dzisiejszej potoczną rzeczowość
nie zna tych zawiłości. Mądrość zapomniana
odeszła w cień samochcąc dla dobra rozmowy.
I nie dość znać szwedczyzny obecnej arkana
nie wystarczy współczesny język narodowy
by cię zgłębić gdy śpiewasz dusz znikome drgnienia
gdy myśl w tajemne wodzisz metafizyk sfery
prześwietlając istnienia swoiste domeny…

Wybrzmiał głos. Umilkł książę mecenas artystów.
Dobrotliwe oblicze przyoblekła chmura
podobna do tej z jego najlepszego płótna:
biała groźna żywiołem ale nie ponura
co pozwala nadzieję zachować na przyszłość
i czas jasny przesiewa na Waldemarsudde.