Noc spędzona z zamężnymi damami przy bridge'u |
Kolacja była inna i niespodziewana: oliwki ser owoce i rześki jabłecznik, cztery bujne mężatki w dojrzałości zwinne z powściągliwym zapałem mówiły o wszystkim. Nieraz by się oburzył tu postronny słuchacz na potoczystość słówek, którym dano prawo wyjść z głębokiego gardła tej nocnej rozmowy. Leniwa słodycz uwag nie minęła bliźnich, znajomych tak na dotyk i widzianych z bliska, zdolna owionąć tylko lub zaskoczyć we śnie. Damski język rozmówek muskał też tematy pełne mglistych pożądań, żwawej dwuznaczności, by za chwilę krytycznym piorunem ugodzić w cierpką prawdę goryczy i rzeczy poranka, niepojednany z czasem, co trawi nam życie z róż bukietu zostawiając przede wszystkim kolce. Moja obecność kwitła niemą obserwacją faktów wyposażonych zręcznie aż w cztery oblicza przez damy czterech maści jak zwykle przy bridge'u. Kieliszki biły pokłon dziwnym kształtom butli by wydała skrywaną nagość przedwczesnego dna. Z przestrzeni wciąż sączyła się cicha muzyka choć z nocy już nie dało się zrobić użytku. Cztery dojrzałe były stale zajęte kierami lecz nie był to niestety ten bridge erotyczny. Trwałem obok dogłębnie studiując Brantôme'a, rozmyślałem jak rozkosz można z ciał smakować z żalem stwierdzając swoje konieczne bez atu.
|