publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
7 czerwca 2011 Verba indictaMiałem honor i przywilej znać Jerzego Narbutta przez kilkanaście ostatnich lat. Poznaliśmy się wkrótce po moich przenosinach do Warszawy. Charakterystyczne,
Jego publicystyka, precyzyjnie diagnozująca stan rzeczy, krytyczna wobec błędnych decyzji polityków okresu tzw. transformacji, która w istocie była konserwowaniem struktur władzy neo-PRL-u w nowych, „burżuazyjnych” dekoracjach, stanowiła przejmujące ostrzeżenie przed krachem państwowości oraz kradzieżą polskiej solidarnościowej rewolucji przez niedawnych rewizjonistów marksizmu, którzy dziś przemienili się zazwyczaj w piewców neognozy, neoliberalizmu, neokonserwatyzmu Jego felietony, a właściwie raczej zminiaturyzowane eseje mogły i powinny być ozdobą każdych łamów w Polsce. Ale znaleźć je można było jedynie w „Ładzie”, kierowanym przez Jerzego Skwarę, a także przez pewien czas w „Naszej Polsce” oraz „Tygodniku Solidarność”. Ewangeliczne tak-tak, nie-nie właściwe postawie intelektualnej i praktyce pisarskiej Jerzego Narbutta okazywało się w wolnej Polsce, deklarującej ideały wolności słowa, mową jednak zbyt twardą. Odczuł to na własnej skórze Autor „Sporów o słowa, sporów o rzeczy”, gdy w spokojnie i rzetelnie wyłożył racje przeciw niewydarzonemu pomysłowi krakowskich polonistów, żeby Czesława Miłosza, który na polskość Nieobecność zdyscyplinowanej logicznie, przenikliwej, wyczulonej na sacrum Tak, z pewnością warto dziś ponowić lekturę rzeczy znanych i sięgnąć po te nieprzeczytane jeszcze książki Narbutta. W prawdziwej, wyśnionej Rzeczypospolitej, czytaj także: „Pisarz dyskretnie niezłomny” |