strona główna arrow wywiady arrow Domagamy się godnego śledztwa

Strona rosyjska od pierwszych chwil forsowała własną wersję,
niszcząc przy okazji lub zawłaszczając główne dowody – z MATEUSZEM KOCHANOWSKIM, łącznikiem prasowym Grupy EKR w Parlamencie Europejskim, synem tragicznie zmarłego rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, rozmawia Waldemar Żyszkiewicz

Domagamy się godnego śledztwa

Polska wymaga reform, które postkolonialny dzisiaj kraj wyrwą z rąk skłóconych ze sobą ugrupowań politycznych oraz wpływowych grup interesu - uważa prawnik Mateusz Kochanowski. Na zdjęciu z ojcem Januszem_archiwum rodzinne Kochanowskich

– Samoloty floty państwowej raczej nie spadają. Zwłaszcza w Europie, zwłaszcza podczas pokoju.
A nam się to przytrafiło. Dlaczego?


– Katastrofa polskiej rządowej maszyny z prezydentem
i blisko setką VIP-ów na pokładzie wskazuje przede wszystkim
na katastrofalny stan polskiego państwa. Jeśli chcemy zrozumieć, jak do tragedii pod Smoleńskiem mogło w ogóle dojść, musimy przeanalizować organizację lotu, sam przelot zakończony unicestwieniem tupolewa, wreszcie śledztwo podjęte dla ustalenia okoliczności oraz przyczyn tego, co się przed rokiem stało.


– Pan mówi o rekonstrukcji politycznego tła katastrofy. Czy to naprawdę konieczne?


– Jeśli w przyszłości chcemy uniknąć podobnych ofiar, musimy wyeliminować błędy systemowe, które do tego doprowadziły. Bez pozbycia się fatalnych nawyków,
w tym skłonności do lekceważenia procedur, bez podniesienia jakości klasy politycznej, bez opanowania niełatwej sztuki kohabitacji, będziemy skazani na żenujące przepychanki o samolot dla prezydenta czy wyrywanie spod siebie krzesła w Brukseli. Czym może się skończyć taka eskalacja wrogości, przekonaliśmy się przed rokiem.


– A obraz stanu państwa, jaki wyłania się z tego przeglądu?


– Niestety, mocno nieciekawy. Wprawdzie od dwudziestu lat nasz kraj jest wolny, poprawił się też poziom życia, ale wysoki wskaźnik korupcji (nieco gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii) oraz restrykcyjne przepisy, ograniczające wolność gospodarczą (87 pozycja wśród 157 sklasyfikowanych państw), nie zachęcają do inwestowania. Polska wymaga reform, które postkolonialny dzisiaj kraj wyrwą z rąk skłóconych ze sobą ugrupowań politycznych oraz wpływowych grup interesu.


– To raczej nie będzie łatwe…


– … będzie wręcz trudne, bo establishment zawsze stawia opór wszystkiemu, co mogłoby naruszyć jego interes. Tak jak największe ugrupowania polityczne wcale nie kwapią się do przyjęcia ordynacji wyborczej, która pomogłaby rozmontować system partii wodzowskich, jakie nam się zagnieździły w kraju po roku 1989.


– Mija właśnie rocznica katastrofy smoleńskiej, a my nadal nie wiemy, dlaczego oni zginęli. I jak do tego doszło.


– To prawda, choć chwilami można już tego Smoleńska mieć dość. Mainstreamowe media od pierwszych godzin po katastrofie pełne są najróżniejszych dezinformujących wrzutek. Oglądając telewizję nieraz się na to wściekałem, bo jako osoba pokrzywdzona mam przecież, podobnie jak moja mama i siostra, wgląd
do pewnych dokumentów śledztwa, toteż wiem, jak często przecieki medialne
nie mają żadnego potwierdzenia w gromadzonej dokumentacji.


– Pilny telewidz nie powinien mieć wątpliwości, że winę za smoleńską tragedię ponoszą wyłącznie ofiary: kapitan Protasiuk, generał Błasik, prezydent Kaczyński. Koniec, kropka.


– Domniemania, insynuacje, zwyczajne pomówienia, to jest właśnie najgorsze. Media od roku kreują debatę i modelują opinię publiczną w całkowitym oderwaniu
od faktów, a polscy prokuratorzy nie dysponują dowodami, które mogłyby posłużyć jako materiał procesowy. Kopie zamiast oryginałów, upublicznione stenogramy rozmów z kokpitu, niezborny raport MAK. Polska strona jest bezradna, bo w oparciu o materiały oraz dowody obarczone oczywistą wadą prawną nie da się prowadzić skutecznego postępowania.


– No to jak właściwie jest z tym śledztwem?


– Strona rosyjska robiła to po swojemu, od pierwszych chwil forsując własną wersję, zawłaszczając główne dowody, tnąc wrak samolotu i wybijając okna,
które jakoś się zachowały. I nie przestrzegając konwencji chicagowskiej, którą sama zaproponowała, choć w tym przypadku stosowniejsza byłaby np. polsko-rosyjska umowa dwustronna z 1993 roku.


– Nasi prokuratorzy nie mają wielkiej swobody ruchów.


– Przebieg polskiego śledztwa dobrze to ilustruje. A jego stan po 12 miesiącach nie napawa otuchą. Według mego rozeznania, tylko niewielka część zgromadzonych materiałów przedstawia realną wartość dowodową.


– Gdzie Pan był 10 kwietnia?


– Byłem w domu, w Warszawie. 15 kwietnia miałem wracać do Durham, gdzie właśnie kończyłem studia, ale ze zrozumiałych względów musiałem odłożyć ten wyjazd.


– Co pan studiował?


– Można powiedzieć, że oboje, moja starsza siostra i ja, poszliśmy w ślady ojca. Studia prawnicze zaczynałem na UW, licencjat z prawa angielskiego zrobiłem
w angielskim Leicester, licencjat z prawa francuskiego w Strasburgu, a magisterium ze stosunków międzynarodowych na uniwersytecie w Durham, w północno-wschodniej Anglii. Siostra, która specjalizuje się w prawie międzynarodowym, od ponad dziesięciu lat jest prawnikiem w Londynie.


– O czym mówiła Pańska siostra w Parlamencie Europejskim podczas publicznego wysłuchania w sprawie Smoleńska?


– Jej wystąpienie dotyczyło wyłącznie zaniedbań prawnych, jakich można
się dopatrzeć w przebiegu polskiego śledztwa.


– I sucha prawnicza analiza wzbudziła takie emocje?


– Trudno, żeby nagła śmierć wielu ważnych osób w niejasnych okolicznościach emocji nie budziła. Nawet abstrahując od osobistego wymiaru tragedii. Do tego dochodzi cała lista zaniechań i naruszeń proceduralnych podczas wyjaśniania tej sprawy. Analizy ekspertów wskazują, że m.in. doszło do naruszenia art. 6 (3) Traktatu o Unii Europejskiej, art. 258 Traktatu o Funkcjonowaniu UE, a przede wszystkim art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (dokumentu Rady Europy), który dotyczy ochrony życia, a w razie śmierci gwarantuje prawo do godnego śledztwa. Nie mówiąc już o łamaniu ustawodawstwa krajowego, w tym Konstytucji RP.


– Media w Polsce podkreślały, że podczas tego wysłuchania nie było przewodniczącego PE ani żadnego z jego 14 zastępców.


– Względy merytoryczne liczą się bardziej niż ceremonialne. Dla nas ważna była obecność wielu osób faktycznie zainteresowanych tą sprawą, w tym wielu angielskich eurodeputowanych z Grupy Konserwatystów i Reformatorów w PE.


– Jak sprawa smoleńska, która ze zrozumiałych powodów angażuje emocje Polaków, jest dziś postrzegana w Europie?


– Z perspektywy mediów międzynarodowych problem został odfajkowany już
w kilka dni po katastrofie. Mgła, źle wyszkoleni piloci, naciski przełożonych. Mediom zagranicznym w zupełności to wystarczyło. Temat wrócił, dosłownie na moment,
przy okazji raportu MAK, ale w sposób dla nas wysoce niekorzystny.


– Świat się dowiedział, nic nie powiedział?


– Media brytyjskie, w których najlepiej się orientuję, nie mają pojęcia
o popularności teorii spiskowych w polskiej debacie o Smoleńsku. Dlatego tak ważne są wszelkie próby upublicznienia wątpliwości, jakie budzi w nas ta sprawa. 12 kwietnia w siedzibie PE w Brukseli, dzięki staraniom prof. Ryszarda Legutki, Ryszarda Czarneckiego i Tomasza Poręby, zostanie otwarta wystawa „Pamięć i prawda”.
Miejmy nadzieję, że przejmująca dokumentacja czasu wielkiej żałoby narodowej, skontrastowana z obrazami cięcia wraku przez rosyjskie służby, zdoła przemówić
do ludzkich uczuć i ułatwi starania o umiędzynarodowienie smoleńskiego śledztwa.




Media od roku kreują debatę i modelują opinię publiczną
w całkowitym oderwaniu od faktów, a polscy prokuratorzy nie dysponują dowodami, które mogłyby posłużyć jako materiał procesowy.

„Tygodnik Solidarność” nr 15, z 8 kwietnia 2011