strona główna arrow na gorąco arrow Tablica: zbyt późno, za to chyłkiem

12 sierpnia 2010

Tablica: zbyt późno, za to chyłkiem

Jeżeli pewne rzeczy są oczywiste nawet dla postronnego obserwatora, zdolnego
do trzeźwej oceny sytuacji, to trudno uwierzyć, żeby nie uświadamiali ich sobie profesjonaliści od nowoczesnych sposobów zarządzania. Produkowanie sytuacji kryzysowej i zręczne sterowanie jej przebiegiem pozwala odwrócić uwagę
od realnych problemów społecznych.

Tablica powstała zbyt późno i w formie, która zadowolić nie może. Dlaczego? Bo nie upamiętnia narodowego wymiaru klęski pod Smoleńskiem ani nawet osobowych ofiar tej tragedii. Estetyczna tablica z krzyżykiem jest poświęcona zbiorowemu przeżywaniu żałoby, jaka w tamtych bolesnych kwietniowych dniach spontanicznie i pozapolitycznie naprawdę przez krótką chwilę połączyła Polaków. Co wcale nie oznacza, że uwadze ludzi umknęło źle maskowane zadowolenie z korzyści politycznych, a także rezygnująca z procedur skwapliwość w zawłaszczaniu (by użyć modnego terminu) urzędów, dotąd niekontrolowanych jeszcze przez nominatów partii rządzącej.

Czy można oddać hołd zmarłym poprzez wskazanie na własny ból i przeżywaną rozpacz? Z pewnością tak. Gdyby Bronisław Komorowski, zamiast udzielać jątrzącego wywiadu jednemu z najbardziej stronniczych dzienników w Polsce, potrafił sprawić, by tablica choćby i w takim kształcie, ale godnej oprawie – nie ukradkiem! – znalazła się na elewacji skrzydła Pałacu Prezydenckiego przed 3 sierpnia 2010, uniknęlibyśmy tego wszystkiego, czego teraz podobno wstydzą się przed cudzoziemcami m. in. Seweryn Blumsztajn czy Andrzej Jonas.

Dziś jednak to już nie wystarczy. Postawa nowej ekipy w Pałacu Prezydenckim,
która nie podjęła rozmów ze wszystkimi stronami sporu, lecz zadziałała metodą faktów dokonanych, zostanie – jak najbardziej zasadnie – uznana za przejaw budzącej sprzeciw arogancji rządzących.

Oto, czym się fascynuje Dominik Taras, organizator nocnej manify przeciwko krzyżowi

Być może jednak na decyzjach władzy zaważył wzgląd na płynące stąd pożytki. Dominik „Rambo” Taras i jego przyjaciele z Fejsbuka, w których Cezary Michalski ujrzał forpoczty spóźnionej rewolucji mieszczańskiej, odciągnęli uwagę Polaków od tak żywotnych spraw jak nagły wzrost podatków czy politycznie motywowana zmiana ustawy medialnej. Pewnie, że łatwiej i przyjemniej wsłuchać się w skandowanie podczas ciszy nocnej wyzwalającego apelu „pokaż cycki” niż wczytywać w prognozy Krzysztofa Rybińskiego, który twierdzi, że VAT w Polsce sięgnie już wkrótce górnej,
dopuszczalnej przez UE granicy 25 proc.

sieciowa autoprezentacja Dominika Tarasa

Przebieg poniedziałkowej nocy w miejscu narodowej żałoby, gdy przecież decyzja
o umieszczanej dziś tablicy musiała już zapaść, dowodzi jedynie pełnej determinacji władzy. Ale cóż, kreowanie nowych, spolegliwych liderów inteligentnego tłumu
(tzw. smart mob, choć pewnie smart different) zawsze trochę kosztuje. Podobnie jak w demokratycznym państwie prawa zdumiewać powinno przyzwolenie służb porządkowych na przemoc wobec starszych kobiet, na chuligańskie wybryki, agresję werbalną i czynną, picie alkoholu czy palenie marihuany w miejscu publicznym.

Powinno. Widać jednak, że służba nie drużba.