publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
9 lutego 2010 Mroczna wielka literaturaDziś – nie wiem o której godzinie – mija dokładnie siedemdziesiąt lat od chwili,
Doktorat z analizy stylistycznej utworów Samuela Becketta, z wykorzystaniem nowoczesnych technik informatycznych, napisał na stanowym uniwersytecie w Austin, Teksas, USA. Potem wykładał angielski oraz literaturę na dwóch innych uczelniach amerykańskich, ale ponieważ za protesty przeciwko wojnie w Wietnamie władze Stanów Zjednoczonych odmówiły mu statusu rezydenta, wrócił do rodzinnej RPA. Tam, właściwie całe życie profesora literatury angielskiej poświęcił zajęciom dydaktycznym na uniwersytecie kapsztadzkim, tłumaczeniom z holenderskiego oraz afrikaans, pisaniu rozpraw naukowych, krytyczno-literackich analiz, ale również świetnej artystycznie, choć niełatwej w odbiorze beletrystyki. Coetzee nie byłby jednak sobą, gdyby nie walczył jednocześnie z apartheidem…
Jak wiadomo, wreszcie się udało:
Nelson Mandela wyszedł z więzienia, przed komisjami prawdy i pojednania stanęło ponad dwadzieścia tysięcy poszkodowanych oraz parę tysięcy prześladowców. Życie w rodzinnym kraju po apartheidzie nie wydało się jednak pisarzowi, dwukrotnemu laureatowi nagrody Bookera, ani szczególnie pociągające, ani zbyt bezpieczne. Napisał głośną, chyba najlepszą swą powieść zatytułowaną „Hańba”. Dostał za nią Bookera (1999) od Anglików, Nobla (2003) od Szwedów i czarną polewkę od nieco wzburzonej nowej opinii publicznej w swej ojczyźnie. Autor m. in. rozprawy o cenzurze i poezji Zbigniewa Herberta, który swe drugie imię Michael zastąpił w podpisie trochę wydumanym Maxwellem, niedługo po przejściu na emeryturę, przeniósł się do Australii. Można nazwać go ofiarą własnych poglądów, osobą poszkodowaną przez rykoszet konsekwentnie głoszonych idei: wyzwoleńczych, emancypacyjnych, antykolonialnych, programowo postępowych. Trudno jednak nie zauważyć również w postawie pisarza wyraźnych elementów masochizmu, fascynacji erotyzmem, perwersją czy wręcz emocjonalnego przylgnięcia do mrocznej strony ludzkiej egzystencji. Wszystko to znajduje wyraz w prozie intelektualnie przenikliwej i świetnej literacko, ale dość przygnębiającej w lekturze. Stawiając kropkę nad i, trzeba przypomnieć, że prawnuk Baltazara Dubiela, bodaj jedyny w ostatnim czasie laureat literackiej nagrody Nobla, który rangą podejmowanej problematyki oraz jakością swej wykwintnej prozy na to wyróżnienie w pełni zasłużył, nosi w sobie ósmą część odziedziczonej po kądzieli krwi wielkopolskiej. Czy taki genetyczno-genealogiczny melanż sprzyjał meandrom, jakich nie brakuje w biografii Johna Maxwella Coetzeego? Czy wpłynął w jakiś istotny sposób na twórczość autora „Ciemnego kraju”? Niewątpliwie jednak sprawił, że profesor Jerzy Koch oraz Anyhow, Many Happy Returns to John Michael Coetzee! czytaj także: „Zimne słońce” |