publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
2 lutego 2010 Blask symulakrumTe poruszające swą wymową i odwagą słowa dotarły do mnie w połowie stycznia elektroniczną kurendą ze Stanów Zjednoczonych. Premier australijskiego rządu, Co ważne, wypowiedź premiera Rudda nie jest wcale wyrazem jego wrogości ani dowodem kulturowych czy religijnych uprzedzeń. Choć wiem, że wielu czytelników, marzących o geście Kozakiewicza wobec islamistów, zachwyciła właśnie pozornie antymuzułmańska wymowa tych słów. Ale zawarte w nich przesłanie jest naprawdę całkiem inne. I powinno przypaść do gustu wszystkim, którzy uznają wartość tolerancji. Tej prawdziwej, w tradycyjnym rozumieniu słowa.
Przyjeżdża się do zwyczaju, a nie ze zwyczajem – oto co w istocie powiedział Po otrzymaniu przesyłki sygnalizującej zaskakująco rozsądne wystąpienie Australijczyka zrobiłem krótką kwerendę w sieci. Po znalezieniu w wyszukiwarce kilkunastu różnych witryn z tą samą informacją, przetłumaczyłem ją na polski i zamieściłem w swoim blogu „na gorąco”. Kilka osób pocztą elektroniczną wyraziło swe uznanie dla dzielnego polityka z antypodów, tekst zaczął żyć własnym życiem, a ja zająłem się innymi sprawami. Po dwóch tygodniach, dzięki dociekliwości użytkowników Forum Frondy, dotarł Okazało się jednak, że Kevin Rudd, przypisywanych mu słów, które robią furorę w sieci, wcale nie wygłosił. Kto więc jest ich autorem? Krótko streszczę wyniki swych poszukiwań: najpierw dowiedziałem się, że premierowi australijskiego rządu przypisano słowa jego poprzednika na tym urzędzie, wygłoszone jakoby w lipcu 2008. Ale wkrótce wyjaśniło się, że prawicowy premier Australii John Howard też niczego podobnego nie powiedział. Wszystko okazało się zwykłą sieciową mistyfikacją. Zdołałem ustalić, że łańcuszek Źródłem tej kurendy, odtąd co jakiś czas pojawiającej się w internecie, był skrócony
Wnioski? Po pierwsze, indukowanie sieciowych łańcuszków (w rodzaju – pomóż Oli, nie przerywaj, wyślij do wszystkich z listy adresowej itp.) jest stosunkowo łatwe i może osiągnąć naprawdę ogromną dynamikę, która sama w sobie bywa przecież pożyteczna, o ile wykorzystuje się ją w dobrej sprawie. Po drugie, heroiczny autorytet Kevina Rudda, do którego umocnienia wśród polskich użytkowników internetu niewątpliwie mocno się przyczyniłem, okazał się niestety Ale przecież nie tylko ja odczułem przemożny, choć rugowany dziś z publicznej debaty urok wezwania, żeby to przybysze byli zobowiązani dostosować się do gospodarzy, Dlatego też praktycznie anonimowa wypowiedź, dzięki której uświadamiamy sobie różnicę między zwykłym politycznym figurantem a mężem stanu, nabiera istotnego znaczenia. I krąży w sieci z tak wielką intensywnością. Właściwie mamy do czynienia z klasycznym przykładem symulakrum, czyli ze zjawiskiem funkcjonowania kopii pozbawionej oryginału. Ale kopii prawdziwej, bo wyrażającej dość powszechne i mocno utrwalone przekonanie. czytaj także: „Tak mówi mąż stanu” |