strona główna arrow publicystyka arrow depeerelizacja arrow Jak Jaruzelski narzucił Polsce stan wojenny (2)

Czy przywódcy sowieccy naprawdę zamierzali dokonać inwazji? Wszelkie najnowsze dowody każą sądzić, że sowieckie kierownictwo
było w najwyższym stopniu niechętne decyzji wysłania wojsk do Polski.

Nowe światło na tajemnice Grudnia 1981

Jak Jaruzelski narzucił Polsce stan wojenny
kontynuacja

We wszystkich kluczowych punktach świadectwo Gorbaczowa precyzyjnie odpowiada i wzmacnia relację Gribkowa, choć – co oczywiste – wcale nie konsultowali się ze sobą i nie wiedzieli nawet o swoich komentarzach, aż do chwili, gdy w parę tygodni później doszło w Polsce do polemiki. Ich relacje pokrywają się zarówno w zakresie tematyki, jak i co do wielu zawartych w nich szczegółów (np. odnośnie roli Susłowa). Tak Gorbaczow, jak i Gribkow zajmowali stanowiska, które zapewniały im bezpośrednią znajomość opisywanych wydarzeń, toteż niezamierzona zbieżność tych uwag podnosi ich wiarygodność.

Potwierdza rezydent KGB

Relacje Gorbaczowa i Gribkowa zostały poświadczone przez emerytowanego generała sowieckiego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Witalija Pawłowa, który był szefem rezydentury KGB w Warszawie od 1973 do 1987 roku. W serii wywiadów udzielonych polskiej prasie w początkach roku 1993 oraz w swych pamiętnikach – które w Polsce wydano w 1994, a w Moskwie w 1996 roku – Pawłow dowodzi, że Jaruzelski desperacko domagał się potwierdzenia interwencji wojskowej w grudniu 1981 roku, czego jednak Susłow i inni przywódcy sowieccy mu odmówili. Pawłow twierdzi, że Susłow w rozmowie telefonicznej 12 grudnia powiedział Jaruzelskiemu, że „bezpośrednia pomoc wojskowa” ze strony Związku Sowieckiego „w ogóle nie wchodzi w grę”, dodając przy tym: „pomożemy wam materialnie, finansowo i politycznie, ale bez udziału sił zbrojnych”. Pawłow przypomniał, że Jurij Andropow, członek Politbiura i szef KGB, przekazał taką samą wiadomość generałowi Czesławowi Kiszczakowi, polskiemu ministrowi spraw wewnętrznych.

Główne elementy relacji Pawłowa zostały podtrzymane przez samego Kiszczaka, który jest bliskim przyjacielem Jaruzelskiego. W wywiadzie z 1993 roku Kiszczak potwierdził, że Pawłow jest jedną z bardzo nielicznych osób, która może autorytatywnie wypowiadać się na temat operacji KGB i polityki sowieckiej podczas polskiego kryzysu. Gdzie indziej Kiszczak przyznaje, ze Jaruzelski pilnie telefonował do Moskwy 12 grudnia, aby zasięgnąć informacji w sprawie wojskowej „pomocy sojuszniczej”. Ponieważ Breżniew odmówił przyjęcia telefonu, Jaruzelski przeprowadził rozmowę z Susłowem. Podobnie jak Pawłow, Kiszczak wspomina, że Susłow przestrzegał Jaruzelskiego, aby „bez względu na okoliczności” nie liczył na wojskowe wsparcie Sowietów. Choć relacja Kiszczak różni się w kilku punktach od wspomnień Pawłowa, podobieństwa między nimi są uderzające.

Także stenogramy Politbiura

Różne relacje bezpośrednich uczestników wydarzeń w ciągu minionych 5–6 lat zostały uzupełnione przez ujawnienie znaczących dokumentów w Rosji, Polsce oraz innych byłych państwach członkowskich Układu Warszawskiego. I choć wiele sowieckich, a także polskich dokumentów jeszcze nie odtajniono, to, co już wyszło na jaw, dodaje wiarygodności relacji Gribkowa w sprawie wydarzeń z grudnia 1981 roku.

Wybrane stenogramy z niektórych posiedzeń Politbiura KPZR z lat 1980–81 ujawniono pod koniec 1992 roku, w sierpniu 1993 i z początkiem 1994 roku. Kilka stenogramów, łącznie z tym z 10 grudnia 1981, dotyczy bezpośrednio pytania o stanowisko Jaruzelskiego w grudniu 1981 roku. Dokumenty z niektórych krajów Europy Wschodniej – zwłaszcza z Węgier i NRD – również dostarczają cennego światła. Jednym z tematów konsekwentnie pojawiającym się w tych dokumentach jest przejawiany przez Jaruzelskiego i jego bliskich współpracowników brak zaufania, co do możliwości uporania się ze stanem wojennym bez zewnętrznej pomocy wojskowej. Nawet w drugiej połowie września 1981 roku, gdy Komitet Obrony Kraju (KOK) podjął na żądanie Jaruzelskiego ostateczną decyzję w sprawie stanu wojennego – pozostawiając do określenia w późniejszym terminie jedynie dokładną datę jego wprowadzenia – polscy przywódcy nadal żywili wątpliwości, czy poradzą sobie z tym sami. Mimo ze polskie władze uporczywie zapewniały Związek Sowiecki w ciągu poprzednich 12 miesięcy, że muszą „uporać się z kryzysem po swojemu”, to przecież powtarzały to w nadziei znalezienia jakiegoś politycznego rozwiązania, które nie wymagałoby zniszczenia opozycji, a przynajmniej: nie całej jednocześnie. Narzucenie stanu wojennego, nakierowanego na jej całkowite zgniecenie, stanowiło już nową jakość.

Liczymy na was

Ujawnione ostatnio dokumenty wskazują, że w parę dni po przełomowym posiedzeniu KOK we wrześniu 1981 roku „liderzy polskich komunistów oszacowali swoje siły i uznali, że ich środki byłyby niewystarczające do przeprowadzenia tego rodzaju akcji [czyli wprowadzenia stanu wojennego], toteż będzie potrzebne wsparcie sił sojuszniczych”. Ponieważ zarówno Jaruzelski, jak i Stanisław Kania – szef PZPR od września 1980 roku do połowy października roku 1981, kiedy to jego miejsce zajął Jaruzelski – mieli świadomość, że „bezpośrednia interwencja [wojsk] innych krajów socjalistycznych” musiałaby „cofnąć rozwój socjalizmu o całe dziesięciolecia” i „zostałaby wykorzystana przez siły imperialistyczne” – obaj byli w najwyższym stopniu niepewni, w czasie przygotowań do realizacji decyzji KOK. Ich ciągłe niezdecydowanie zaowocowało ostrym publicznym listem od kierownictwa sowieckiego, które przynaglało do podjęcia zdecydowanych kroków „dla zapobieżenia rychłemu upadkowi socjalizmu w Polsce”. Wkrótce potem, 18 października, Jaruzelski – pod patronatem Sowietów – zastąpił Kanię na stanowisku I sekretarza PZPR. (Znaczyłoby to, że sowieccy przywódcy trafnie domyślali się, iż Kania robił wszystko, aby uniknąć stanu wojennego).

Gdy Jaruzelski objął już najwyższe stanowisko partyjne i rozpoczął ostateczne przygotowania do stanu wojennego, jego postawa ewoluuje wyraźnie na niekorzyść, w stosunku do 13-miesięcznego okresu współpracy z Kanią. Istnieje dowód, że Jaruzelski coraz bardziej zabiegał o konkretne gwarancje wojskowe, ale przywódcy sowieccy nie spełnili tych żądań. Było to dyskutowane na posiedzeniu Politbiura KPZR w dniu 29 października 1981 roku przez Andropowa oraz ministra obrony marszałka Dmitrija Ustinowa:

Andropow: „Polscy przywódcy mówią o pomocy wojskowej z bratnich krajów. Jednakże my musimy zdecydowanie trwać przy stanowisku, że nasze wojska nie zostaną wysłane do Polski”.

Ustinow: „Generalnie można by powiedzieć, że wysłanie wojsk do Polski pozostaje czymś niemożliwym. Oni, Polacy, nie są gotowi do przyjęcia naszych wojsk”.

Ten fragment nadaje się do różnych interpretacji. Andropow i Ustinow mogli nie zrozumieć dokładnie stanowiska Jaruzelskiego. Co więcej, nie wiadomo dokładnie, co miał na myśli Ustinow, gdy powiedział, że „Polacy nie są gotowi do przyjęcia
naszych wojsk”. Najprawdopodobniej szło mu o to, że jeśli sowieckie jednostki wojskowe wkroczą do Polski, aby wesprzeć Jaruzelskiego, to napotkają energiczny zbrojny opór.

Wojska wam nie damy

Jeśli nawet ten fragment przedstawia pewną niejasność, to uwagi Andropowa
i Ustinowa zmierzają do potwierdzenia poglądu, że Jaruzelski chciał sowieckiej interwencji wojskowej lub przynajmniej zapewnienia o wojskowym wsparciu w razie niepowodzenia stanu wojennego. Ich uwagi nasuwają także wniosek, że przywódcy sowieccy nie mieli zamiaru posłać wojsk do Polski (ani dla wsparcia Jaruzelskiego, ani przeciwko niemu) , chyba że zaszłyby jakieś okoliczności nie do przewidzenia. W obu przypadkach stenogram potwierdza kluczowy epizod zanotowany przez Gribkowa, który wspomina, że zaraz po posiedzeniu Politbiura pod koniec października 1981 roku on oraz głównodowodzący wojsk Układu Warszawskiego marszałek Kulikow otrzymali od Ustinowa rozkaz, aby poinformować Jaruzelskiego, że Polacy „powinni raczej polegać na własnych siłach, jeśli idzie o przywrócenie porządku w kraju, a nie liczyć na to, że przyjdzie Wielki Brat i zatroszczy się za nich o wszystko”. Wspomnienia Gribkowa są w tej mierze szczególnie wiarygodne, ponieważ jego relacja została opublikowana jeszcze zanim mógł zobaczyć stenogram z posiedzenia Politbiura, który odtajniono dopiero przeszło rok później. (...)

Mark Kramer

tłum. Waldemar Żyszkiewicz