strona główna arrow publicystyka arrow wojny kulturowe arrow Wojewódzki? Raczej gminny!

I to z jakiejś kiepskiej gminy... Mam na myśli poziom programu,
w założeniu rozrywkowego, na którym telewizja Polsat próbuje skupić uwagę młodej widowni w niedzielne wieczory.

Wojewódzki? Raczej gminny!

Poziom widowiska – a raczej słuchowiska, bo to kolejne „gadu-gadu” – wydaje się odwrotnie proporcjonalny do wzrostu gospodarza programu „Kuba Wojewódzki – talk show”. Główną postacią nowej pozycji antenowej Polsatu jest człowiek przebojowy, o inteligencji tyleż ostrej, co pochopnej. W dodatku, prowadzący stara się za wszelką cenę zaistnieć jako „osobowość małego ekranu”. A jego indywidualnym skłonnościom do epatowania, szokowania i bulwersowania telewidzów Polsatu, ujawnionym już wcześniej w pierwszej edycji programu „Idol”, wychodzą naprzeciw gorączkowe zabiegi właściciela stacji Solorza, który metodą prób i błędów, chyba jednak z przewagą tych ostatnich, próbuje odwrócić spadkowe tendencje oglądalności.

Zapraszanie do udziału w pogwarkach różnych „odlotowych” osób nie jest wynalazkiem Kuby Wojewódzkiego. Podobnie jak nadekspresja kończyn górnych (rodem z MTV) czy agresywny sposób bycia. Ale jemu to nie wystarcza. Przerywa zaproszonym przez siebie gościom, nie słucha ich opowieści, najwyraźniej traktując innych jedynie w kategoriach atrakcyjnego tła dla prezentacji swych własnych mniemanych przewag intelektualnych.

Medialnej interesowności Kuby W., który do rozmów przystępuje z dość rozpoznawalną tezą, trudno nie zauważyć. Gdy polski człowiek-pająk nie zgodził się
na potraktowanie swej życiowej pasji, czyli wspinaczki ekstremalnej, jako przesłanki
do rozmowy w rodzaju „na kozetce u dr. Pol-Freuda”, został „sczyszczony” z programu zanim udało mu się cokolwiek opowiedzieć. Niewiele lepiej poszło u Wojewódzkiego dwóm ładnym kobietom: dziennikarce i aktorce, zaproszonym jedynie po to,
aby potwierdzić smętną diagnozę wodzireja, że polscy mężczyźni w roli podrywaczy
– oczywiście w przeciwieństwie do niego – stanowią „kompletną wioskę”.
W dodatku, nie dość globalną erotycznie.

Zaplecze obywatelki Maryni. Oto przesłanie oraz teren harców myślowych
i językowych Kuby W. Trzeba przyznać, że ten czterdziestolatek zachowuje wciąż świeżość skojarzeń rekruta w łaźni. Nawet Leon Niemczyk stracił kontenans,
gdy rozhamowany gospodarz programu próbował kreować się w studio
na współczesnego Casanovę, zapominając chyba, że pomimo tzw. rewolucji obyczajowej, ustawa o ochronie danych osobowych jednak obowiązuje.

Wprawdzie w tym przypadku „Polski kodeks honorowy” Boziewicza nie wchodzi
w grę, ale warto za to przypomnieć KRRiT, że również od jej decyzji – w zakresie odnawiania koncesji dla stacji telewizyjnych – zależy, jakie będą Rzeczypospolite...

listopad 2002, non printum