strona główna arrow kultura arrow Powołanie i pasja

Gra wyobraźni podczas samotnej lektury uczy nas poczucia piękna, pomaga odkrywać prawdę i kształci swobodę myśli. W dobie laptopów, pecetów i sieci oplatającej świat książka nadal jest czymś niezastąpionym
– uważa Marek Nowakowski. Mówił o tym podczas ogłaszania wyników
ósmej edycji Literackiej Nagrody im. Józefa Mackiewicza.

Powołanie i pasja

Ani zła pogoda, ani tradycyjnie trudne dla audytorium warunki w stołecznym „Domu Literatury” nie odstraszyły zainteresowanych. Amfiteatralna sala była wypełniona po brzegi, a liczna obecność kamer, fotoreporterów i ludzi mediów dowodziła utrwalonej już rangi wydarzenia. Natomiast o poziomie artystycznym świadczyła chyba największa w historii nagrody liczba nominacji.

Trzynaście książek, dwanaście wydawnictw (warszawskie Prohibita mogły się pochwalić aż dwoma tytułami). Prym wiodły oficyny stołeczne (Czytelnik, Prohibita, 35Media, Sic!, Prószyński i S-ka, Super NOWA), trzy z nominowanych książek
wydano w Krakowie (Arcana, Ośrodek Myśli Politycznej, Wydawnictwo „M”), po jednej w Poznaniu (Zysk i S-ka), Wrocławiu (Lena/Stowarzyszenie Solidarność Walcząca)
i Sopocie (Biblioteka Toposu).

– Miłość do literatury to piękna choroba – mówił przewodniczący kapituły Marek Nowakowski, przypominając słynną przed wielu laty formułę poety Mieczysława Jastruna. – W dobie laptopów i pecetów, w świecie oplecionym siecią takie wyznanie brzmi trochę anachronicznie, niczym z epoki pergaminu, inkaustu i gęsiego pióra. Ale jeśli mamy pozostać gatunkiem Homo sapiens, to gry wyobraźni, którą podejmujemy dzięki indywidualnej, samotnej lekturze książki, ucząc się poczucia piękna, odkrywając prawdę i kształcąc swobodę myśli, nie sposób niczym zastąpić.

Antypody marksizmu

Pierwsze z czterech przyznanych w tym roku wyróżnień otrzymał profesor Michał Wojciechowski za pracę pod charakterystycznym, ignorującym modne trendy tytułem „Moralna wyższość wolnej gospodarki”, którą opublikowało wydawnictwo Prohibita.

– Książka prof. Wojciechowskiego zawiera ważne społecznie prawdy
i chrześcijańsko-kulturowe przesłania o charakterze uniwersalnym. Te prawdy,
te przesłania, niestety słabo rozumiane i często ignorowane przez ludzi, mają
zasadniczy wpływ nie tylko na byt materialny, ale i zdrowie moralne społeczeństwa
– mówił podczas laudacji Jan Michał Małek, jeden ze współfundatorów nagrody
(obok Zbigniewa Zarywskiego i Włodzimierza Kulińskiego).

Laudator wskazał na znaczący dorobek naukowy laureata (ponad dwadzieścia pozycji wydanych drukiem) i zachęcał do lektury wyróżnionej pracy: – Ta niewielka objętościowo książka nie należy do literatury pięknej, ale odznacza się bogactwem treści przedstawionych w świetnej, zwięzłej formie. Natomiast ideowa zawartość stawia ją na antypodach marksizmu.

Legenda nas nie ciekawi

– Legenda stanowi rodzaj historycznego bajkopisarstwa, które ma utrzymać dorosłe społeczeństwo w błogiej niewiedzy, jak się rzeczywiście sprawy miały – mówił sekretarz kapituły Stanisław Michalkiewicz, rekomendując „Sprawę Lecha Wałęsy”, pióra Sławomira Cenckiewicza, drugiego z wyróżnionych w tym roku autorów. – Autorowi zarzucano, że książka jest nierzetelna, że uchybia warsztatowi historyka, ale każdy kto ją czytał, dobrze wie, że to zarzut jest całkowicie nietrafny, gdyż nieczęsto zdarza się praca historyczna aż tak dobrze udokumentowana.

Michalkiewicz przypomniał, że w kampanii oszczerstw przeciwko Cenckiewiczowi wzięli udział przedstawiciele środowisk antylustracyjnych, w tym niejednokrotnie osoby pretendujące do miana moralnych autorytetów i przywołujące taki właśnie rodzaj argumentów przeciwko lustracji.

– Całkiem niesłusznie, bo pierwszy przypadek lustracji znamy już z Biblii. Podczas Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus osobiście zlustrował Judasza – przekonywał z właściwą sobie swadą Michalkiewicz. – Na nasze szczęście, bo jakbyśmy się czuli, wiedząc o fakcie zdrady, ale bez świadomości, który z dwunastu Apostołów tej się dopuścił.

Dziękując za przyznane wyróżnienie, znany historyk przypomniał, że zmasowany atak antylustratorów wywołała już pierwsza książka o Lechu Wałęsie, którą napisał wspólnie z Piotrem Gontarczykiem. A następnie przytoczył parę cytatów ilustrujących chwiejną postawę Donalda Tuska w tej kwestii, co wywołało na sali spore rozbawienie. Może dlatego, że wśród publiczności znalazło się kilku polityków, w tym jeden z byłych premierów RP, dwóch senatorów, a także lider ugrupowania pozaparlamentarnego.

Z potrzeby serca

– Bywa czasem, że doświadczamy iluminacji i szczególnie bliski staje się nam tylko jeden pisarz – mówił Marek Nowakowski, podkreślając walory trzeciej
z wyróżnionych prac. – Takiego olśnienia doznał zapewne Grzegorz Eberhardt,
autor grubej księgi „Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu”. Eberhardt poświęcił wiele lat mrówczej pracy odkrywaniu życia i twórczości patrona naszej nagrody. Ślęczał w czytelniach, szperał w archiwach, rozmawiał z ostatnimi, którzy znali jego bohatera osobiście. A zebranemu w ten sposób ogromnemu materiałowi starannie nadawał kształt zwartej kompozycji.

Nowakowski podkreślił, że pracy nad książką pisaną z potrzeby serca nie sprzyjał ani brak środków materialnych dla prowadzenia kwerend za granicą, ani szczególna antymackiewiczowska atmosfera III RP, któremu wielu luminarzy, także ze środowiska literackiego, ma za złe nie tylko konsekwentny antykomunizm, ale również niezbyt przyjemną weredyczność.

Natomiast sam Eberhardt mówił o problemach, jakie miał z wydaniem tego tytułu. Potem dziękował Kornelowi Morawieckiemu oraz Stowarzyszeniu Solidarność Walcząca, które wespół z wrocławskim wydawnictwem Lena zdecydowało się opasłą książkę opublikować. A także zapowiedział… drugie, rozszerzone jej wydanie.

Bóg Wydawnictwa Znak? Bynajmniej!

Czwarte wyróżnienie przypadło poecie Krzysztofowi Koehlerowi za zbiór wierszy „Porwanie Europy”. Walory tej poezji rekomendował zebranym prof. Jacek Bartyzel.

– Koehler nie idzie wydeptaną ścieżką dawania upustu wzruszeniom, lecz trudniejszą Eliotowską drogą lirycznego obiektywizmu. Jego poezja jest wolna od modnego epatowania prywatnością. Jeśli czasami możemy się domyślać artystycznej inspiracji w przeżyciu osobistym, to zawsze jest ono włączone w perspektywę doświadczenia wspólnotowego – argumentował laudator. – O dojrzałości i maestrii świadczy już choćby sposób tytułowego przywołania starogreckiego mitu porwania Europy, który mijające wieki strywializowały do frywolnej, pikantnej opowiastki.

– Poezja jest dla mnie ciekawa, dlatego że stara się poznać prawdę – odparł skromnie autor „Porwania Europy”, podejmując krótką refleksję nad ewentualnymi związkami swej liryki z twórczością Józefa Mackiewicza.

Operatorzy zza kulis

Laureatem literackiej Nagrody im. Mackiewicza w roku 2009 został Bronisław Wildstein, którego głośną i szeroko komentowaną powieść „Dolina Nicości” wydało krakowskie Wydawnictwo „M”. Przypadek sprawił, że Elżbietę Morawiec, autorkę laudacji dla tegorocznego zdobywcy głównego Mackiewiczowskiego lauru, zmogła jesienna infekcja, toteż tekst jej pióra przedstawił w „Domu Literatury” prof. Maciej Urbanowski, skądinąd autor najbardziej chyba przenikliwej analizy powieści laureata.

– Wildstein jest człowiekiem odważnym, więcej, nieustraszonym. To on wykrył, że kolega z SKS, Lesław Maleszka, był długoletnim tajnym agentem bezpieki – napisała w laudacji znana z nieowijania swych ocen w bawełnę Elżbieta Morawiec. – Wildstein jest jednym z niewielu dziennikarzy w Polsce, tropiącym nieprawość i zło w polityce. Jako poseł prawdy, podpisywał się kiedyś Aleksander Świętochowski. Ten tytuł
bez najmniejszego ryzyka można przenieść na autora „Doliny Nicości”. Morawiec, głosem Urbanowskiego, przypomniała też dorobek literacki laureata, całkiem obfity
oraz szczodrze obsypany nagrodami: Kościelskich („Jak woda”, 1999), im. Andrzeja Kijowskiego („Przyszłość z ograniczoną odpowiedzialnością”, 2004), im. Dariusza Fikusa (w kategorii – twórca w mediach, 2009).

– Nagrodzona powieść nie jest pierwszą fabularną książką Wildsteina,
ale bez wątpienia pierwszą, w której tak bogaty plon przyniosło jego dziennikarskie doświadczenie, osobistego nie wyłączając. Można oczywiście ją czytać jako powieść
z kluczem, próbując deszyfrować pierwowzory literackich postaci, ale autorowi szło raczej o przedstawienie realnie działających mechanizmów zdrady, korupcji, kłamstwa, manipulacji – puentowała Morawiec. – I ta maszyneria, choć od napisania książki
minęły już dwa lata, w realu kręci się wciąż w najlepsze. Jakby za kulisami stali
nadal ci sami operatorzy.

„Tygodnik Solidarność” nr 47, z 20 listopada 2009