strona główna arrow varia arrow Przygody metakomunizmu

Analiza instytucji to mój zawód – pisze w „Postkomunizmie” Jadwiga Staniszkis, znana przecież z pasji kreowania szerokich, wizjonerskich syntez polityczno-społecznych. I dodaje: „Ostateczna wersja tej książki powstała
w Chinach.(...) Pobyt tutaj, bez znajomości języka, uzmysłowił mi bowiem,
że – być może – wymyślam rzeczywistość, a moje rekonstrukcje są zaledwie hipotezami. Może (jak w tytule słynnej książki Olivera Sacksa) jestem jedynie «antropologiem na Marsie»”.

Przygody metakomunizmu


Według autorki „Ontologii socjalizmu”, komunizm skończył się
w roku 1989. Postkomunizm,
jako faza przejściowa, osiągnął swój kres w 1999. Teraz wchodzimy w epokę „kapitalizmu po komunizmie”. Toteż język użyty do opisu rzeczywistości – dodajmy,
że w przypadku prac profesor Staniszkis idzie zwykle
o rzeczywistość gorącą, niemal in statu nascendi – to sprawa podstawowa: jego trafny wybór umożliwia efektywne poznawczo odzwierciedlenie realnych procesów, w przeciwnym razie – dopowiada uczona – język niezdolny do uchwycenia rzeczywistości kreuje tylko jej pozory.

Taka poznawcza porażka, której bezpośrednim skutkiem jest nieumiejętność wykorzystania nośnej fali historyczno-społecznej zmiany, wcale nie odnosi się wyłącznie do badaczy rzeczywistości, lecz obejmuje wszystkich aktorów procesu dziejowego. A zwłaszcza tych, którzy aspirują do roli aktywnego podmiotu dziejów, czyli polityków. Ale to właśnie przede wszystkim oni zawodzą – konstatuje Jadwiga Staniszkis.

W czym to się przejawia? Jej zdaniem, przede wszystkim w utracie możliwości „zaprojektowania” suwerennej (lub choćby nacechowanej nową „racjonalnością”) przyszłości kraju. Politycy nie dostrzegli na czas, że procesy globalizacji oraz integracji regionalnej, wymuszając redukcję znaczenia tradycyjnego państwa narodowego, powinny skłonić rządzących do refleksji nad interesem narodowym czy racją stanu.
Co gorsza, nie dostrzegli też oni istotnej zmiany swego dotychczasowego statusu:
oto, z pozycji uczestników elity władzy, która miała realny (w krajach bloku sowieckiego wręcz totalny) wpływ na politykę kraju, „zjechali” do kategorii członków klasy politycznej, czyli osób jedynie „zarządzających procesem politycznym”.
Bez wpływu na obowiązujące reguły gry.

Pytanie, czy to do końca trafna diagnoza. Czy brylujący w mediach uczestnicy polskiej klasy politycznej rzeczywiście nie zauważyli tych zmian, czy może – jak powiedział kiedyś Janusz Korwin-Mikke – po prostu „rżną głupa”, wykorzystując jednocześnie bardzo skutecznie swoje kadencyjne pięć minut dla partykularnych: osobistych, środowiskowych, wreszcie partyjnych celów? Gdy skromny „kapitalizm polityczny” okresu przejściowego okazał się niewystarczającym źródłem akumulacji kapitału, uruchomiono znacznie skuteczniejszy drenaż finansów państwa zwany teraz „kapitalizmem sektora publicznego”.

Przenikliwe intelektualnie, językowo kunsztowne rozpoznania prof. Staniszkis – w tym opis „zwijania” sowieckiego imperium, polityczno-gospodarczej metamorfozy Chin, a także tzw. transformacji ustrojowej w Polsce – jasno dowodzą, że przynajmniej część świadomych aktorów „odgórnej rewolucji”, skutecznie surfuje na fali przemian, które choć uruchomione z intencją utrzymania komunizmu ostatecznie przyczyniły się do jego demontażu. Nie krzywdząc wszakże rzutkich operatorów systemów totalitarnych.

Ciekawy, co nie znaczy, że bezdyskusyjny, wydaje się podjęty przez Jadwigę Staniszkis problem uwzględnienia wpływu czynnika inkulturacji na formy, przebieg
oraz systemowe rezultaty rozstawania się z komunizmem i/lub (jak w przypadku Chin) przeobrażania jego instytucjonalnych pozostałości. Poznawcze i kulturowe uwarunkowania procesów podejmowania decyzji (w warunkach stresu, poczucia odpowiedzialności lub jej braku, a także ograniczonego rozpoznania zamysłów i działań przeciwnika) w istotny sposób determinują konkretne rozstrzygnięcia polityczne.
Ale pozostaje jeszcze kwestia formatu człowieka. Nie bez przyczyny ubolewamy dziś często nad brakiem prawdziwych mężów stanu, czemu niejednokrotnie dawała też wyraz właśnie prof. Staniszkis.

Wprawdzie filtr charakterystycznego dla uczonej języka łagodzi nieco jaskrawość stawianych przez nią społecznych diagnoz oraz bezkompromisowych ocen, ale należy przypuszczać, że pruska, zresztą liberalna, ustawa o cenzurze zmusiłaby autorkę do potrojenia objętości jej rozważań. (Przypomnę, że w XIX-wiecznych Prusach dopiero
w tomach powyżej tysiąca stron można było wyłożyć tzw. całą prawdę). I właśnie ta ostrość spojrzenia oraz niezależność prezentowanych przez Jadwigę Staniszkis sądów
w pełni uzasadniają nominację „Postkomunizmu” do Nagrody im. Józefa Mackiewicza.


Jadwiga Staniszkis, „Postkomunizm”, Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2001.

„Tygodnik Solidarność” nr 43, z października 2002