strona główna arrow wywiady arrow Błogosławiony naszych czasów

Odczuwam obecność księdza Jerzego w całkiem namacalny sposób
– z księdzem prałatem ZYGMUNTEM MALACKIM, proboszczem parafii
św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, rozmawia Waldemar Żyszkiewicz

Błogosławiony naszych czasów


– Ksiądz prałat podąża śladami księdza Jerzego: duszpasterstwo
w rektoralnym kościele św. Anny, probostwo u św. Stanisława Kostki
na Żoliborzu. Przypadła księdzu rola strażnika pamięci o ks. Popiełuszce.


– Nie będę się bronił przed tym sformułowaniem, bo faktycznie proboszcz parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu ma obowiązek przede wszystkim zadbać, aby to,
co zostało zbudowane tu jeszcze za życia ks. prałata Boguckiego, a zwłaszcza za życia księdza Jerzego nie zostało zmarnowane, lecz przeciwnie, by zapewnić temu wszystkiemu nieprzerwany blask.


– Czy to trudne?


– Przede wszystkim zaszczytne. A czy trudne? W życiu już tak jest,
że wszystko, co wielkie i cenne musi kosztować. Ksiądz Jerzy nigdy chyba nie przypuszczał, że w 25 lat po jego śmierci ludzie będą kręcić o nim filmy, będą komponować utwory muzyczne ku jego czci, że będą w związku z jego osobą będą organizowane prelekcje, konferencje, sympozja… Któż mógł wtedy, w początkach
lat 80. przypuszczać, że jego postawa i kapłańskie życie staną się źródłem inspiracji
dla pokoleń. Ale teraz my, jego spadkobiercy musimy dbać, żeby niczego z tego wielkiego dziedzictwa nie uronić...


– …lecz zachować je i przekazać następnym pokoleniom.


– Przesłanie, kierowane stąd, z kościoła św. Stanisława Kostki, do warszawiaków i całej Polski było związane ze stanem wojennym, z rzeczywistością, którą ksiądz Jerzy przeżywał podobnie jak Kościół polski i cały kraj w tamtych czasach, ale jednocześnie okazuje się, że to przesłanie jest aktualne i dziś, o czym najlepiej świadczy żywy
oraz wciąż rosnący kult.


– Na czym polega szczególny charakter żoliborskiej parafii, w której
ks. Popiełuszko był wikarym? Czy w duch księdza Jerzego manifestuje tu jakoś swoją obecność?


– Ta wyjątkowość przejawia się w różny sposób. Przede wszystkim, tutaj jest grób kapelana Solidarności, który nawiedzają nie tylko mieszkańcy naszego miasta, ale do którego przyjeżdżają ludzie z całego kraju, przyjeżdżają pielgrzymi zza granicy. Część z nich przybywa z ogromną wiarą, z modlitwą na ustach. Inni, w tym także niewierzący czy poszukujący, przyjeżdżają nieraz z bardzo daleka, żeby temu bohaterskiemu kapłanowi złożyć hołd, oddać cześć. Nie ulega wątpliwości, że to miejsce zostało wybrane, że z grobu księdza, który poniósł męczeńską śmierć tryska dobro. Mamy
w parafialnym archiwum prawie 300 świadectw, zaświadczających o otrzymaniu, właśnie tutaj, u grobu księdza Jerzego, łaski zdrowia lub łaski nawrócenia.


– Jeśli mowa o nawróceniu, to ważny pozostaje też konfesjonał…


– Konfesjonał jest objęty tajemnicą, więc o szczegółach nie możemy rozmawiać. Powiem tylko tyle, że konfesjonały u św. Stanisława Kostki na Żoliborzu zdecydowanie zaświadczają o obfitości łask udzielanych u grobu księdza Jerzego. No i jest też fenomen służb, nieustannie czuwających przy grobie, chyba unikatowy w świecie. Rosnąca wciąż grupa ludzi, którzy dobrowolnie od ćwierć wieku, przez całą dobę opiekują się tym miejscem, dbając o porządek, o świeże kwiaty, o nieustannie płonące znicze, dając świadectwo wiary, modlitwy, głębokiego przywiązania.


– Straże przy grobie. Ważna rola muzeum. Pielgrzymi z kraju
i zagranicy. Jaką rolę odgrywa ten wymiar kultu w codziennym życiu
i obowiązkach proboszcza żoliborskiej parafii?


– Kiedy prymas Glemp wezwał mnie do siebie i zlecił objęcie tych obowiązków, przyjechałem tutaj i klęcząc u grobu, poprosiłem księdza Jerzego, swego kolegę,
o pomoc w opiece nad tym, co tutaj pozostawił. Tak zostało do dziś, codziennie po swojemu z nim rozmawiam, ale pomińmy zbyt osobiste szczegóły. Powiem tylko,
że odczuwam tę obecność księdza Jerzego w całkiem namacalny sposób. Podobnie jak wielu parafian, którzy klęczą i modlą się u jego grobu. Już dziś obserwuje się przejawy bardzo żywego kultu, więc jestem przekonany, że po beatyfikacji, gdy zostaną dopuszczone publiczne formy modłów do Boga za pośrednictwem księdza Jerzego,
to wszystko się nie tylko nasili, ale i pogłębi.


– Z pewnością przybędzie też obowiązków…


– W obu wymiarach: materialnym i duchowym. Naszym głównym zadaniem nie jest bowiem dbałość o zewnętrzną urodę czy harmonię miejsca, choć i to nie pozostaje przecież bez znaczenia, ale o to by rosnąca liczba pielgrzymów miała jak najlepszy dostęp do tego miejsca szczodrze udzielanych łask. Jeśli dotąd proboszcz żoliborskiej parafii radził sobie z obowiązkami, to dzięki licznym sojusznikom, do których bez wątpienia należy NSZZ Solidarność. I proszę nie traktować tego bynajmniej jako czystej kurtuazji pod adresem związku czy „Tygodnika Solidarność”.


– Przecież rozmawiamy o kapelanie ludzi pracy, o kapelanie Solidarności.


– Nic dziwnego więc, że związek uczynił żoliborską parafię swoim szczególnym miejscem i troszczy się nie tylko o wymiar materialny, co też nie jest bez znaczenia,
ale przede wszystkim ma swój trudny do przecenienia wkład duchowy. To przecież właśnie dzięki ludziom Solidarności rocznice u św. Stanisława Kostki od początku
nabrały charakteru wielkiej ogólnopolskiej manifestacji patriotycznej.


– Tych sojuszników jest chyba więcej.


– Tak, mamy ich naprawdę wielu. Ale szczególne uznanie należy się Instytutowi Pamięci Narodowej, który dzięki licznym publikacjom książkowym, wystawom, wykładom czy szkoleniom dla nauczycieli upowszechnia wśród młodych ludzi wiedzę o życiu i męczeńskiej śmierci księdza Jerzego. W tym wejściu do szkół, za pośrednictwem internetu i multimediów pomaga też ostatnio Narodowe Centrum Kultury.


– W tym roku przypada 25. rocznica męczeńskiej śmierci księdza Jerzego. Czy jest jakiś specjalny kalendarz wydarzeń, inicjatyw, przedsięwzięć liturgicznych i społecznych, dla jej uczczenia?


– Tej rocznicy nie sposób przeoczyć, a jej obchody rozpoczęły się od projekcji filmu o księdzu Jerzym, który nakręcili państwo Wieczyńscy. Twórców filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas” też oczywiście zaliczam do naszych ważnych sojuszników. Ich dzieło na pewno przyczynia się do rozsławienia postaci księdza Jerzego. Ale nie tylko. Rozmawiałem niedawno z dwudziestoparoletnim człowiekiem, który mi powiedział: proszę księdza, trochę wstyd się przyznać, ale ja przed obejrzeniem filmu niczego o tej postaci nie wiedziałem…


– Podobno po premierze filmu zwiększyła się liczba pielgrzymek?


– Ona się wręcz podwoiła, aż trudno sobie wyobrazić, co się stanie
po beatyfikacji, gdy żoliborska świątynia uzyska rangę sanktuarium.


– Wróćmy do kalendarza obchodów.


– Planowane są różne sympozja, konferencje. Wiem także, że powstają skomponowane specjalnie na tę okazję utwory muzyczne… Ale główne uroczystości zaplanowaliśmy oczywiście na 19 października, dzień śmierci księdza Jerzego. I wierzę głęboko, że wtedy na warszawskim Żoliborzu zgromadzi się cała Polska. No, może prawie cała. Jestem głęboko wdzięczny Episkopatowi Polski, za tę skuteczną,
jak wiemy, prośbę do Benedykta XVI o przyśpieszenie procesu beatyfikacyjnego.
I za to, że w kościołach całego kraju trwa wielka krucjata modlitewna w tej intencji.


– W piątek, przed Niedzielą Palmową, w żoliborskiej parafii odbyła się tradycyjna ogólnopolska Droga Krzyżowa Ludzi Pracy.


– W tym roku była ona jeszcze bardziej związana z księdzem Jerzym,
bo zanosząc do Boga prośby o rychłą beatyfikację kapelana Solidarności, przywoływaliśmy w rozważaniach jego nauczanie, modliliśmy się jego słowami.


– Niedługo będą imieniny księdza Jerzego, czy to ważny dzień
dla żoliborskiej parafii?


– Imieniny księdza Jerzego obchodzimy od 25 lat. Nie wysyłamy jednak żadnych specjalnych zaproszeń. W tym wyjątkowym roku uroczystej liturgii eucharystycznej będzie przewodniczył prymas Glemp.


– Dlaczego ks. Popiełuszko pozostaje wciąż tak ważny dla kolejnych pokoleń Polaków?


– Bóg powołał księdza Jerzego z Podlasia, z malutkiej wioski za Białymstokiem, przyprowadził go do Warszawy, przeczołgał przez wojsko i doświadczył ciężką chorobą. Dlatego ten kapłan szczególnie dobrze rozumiał ludzi słabych i poniżonych. Ale znakiem Bożej miłości, przebaczającej, wzywającej do przemiany serca stał się dla wszystkich.
To jest po prostu jeden z nas, taki błogosławiony naszych czasów. I właśnie dlatego, mimo upływu lat, pamięć o nim, o jego postawie i męczeńskiej śmierci pozostaje
wciąż żywa.


„Tygodnik Solidarność” nr 15, z 10 kwietnia 2009