„Znad Dniepru nad Odrę. Wspomnienia Matki i syna” to, jak wskazuje już podtytuł blisko trzystustronicowego tomu, wydawnicze przedsięwzięcie rodzinne, międzypokoleniowe, chciałoby się rzec, dynastyczne.

Ulice Lwowa, lasy Wołynia

Nieśmiałe wciąż próby odtwarzania więzi rodowych i rodzinnych m. in. poprzez podejmowanie kooperacji artystycznej, a przede wszystkim wspólnej prezentacji dorobku, obserwuje się raczej wśród artystów plastyków. W środowisku ludzi pióra zdarza się to nieporównanie rzadziej, dlatego omówienie kolejnej książki Jana Marii Jackowskiego, tym razem tylko współsygnowanej przez niego, zaczynam od podkreślenia tego niecodziennego aspektu sprawy.

Gdy znany katolicki publicysta i polityk, podczas porządkowania papierów
po matce zmarłej w styczniu 2006, odkrył liczący ponad 80 stron znormalizowanego maszynopisu tekst zatytułowany „Wojna, miłość, Kresy”, zdziwił się nim, zauroczył
i postanowił wydać, uzupełniając wspomnienia swej matki Jadwigi Kornażanki, po mężu Jackowskiej, własnym kronikarskim przyczynkiem do historii obu spowinowaconych
ze sobą rodów kresowych.

Kwesta na Akademickiej

O ile wspomniana wcześniej dwupokoleniowość decyduje o pewnej oryginalności wydanego przez Oficynę Wydawniczą „Rytm” tomu wspomnień, o tyle
o czytelniczych i poznawczych walorach tej publikacji przesądzają świetna pamięć
i zdolności narracyjne przeszło 75-letniej Jadwigi Jackowskiej, która po blisko półwieczu spisała swe wspomnienia.

Precyzja obserwacji, bystrość wniosków, żywy bezpośredni styl oraz spontaniczność komentarzy czynią z tych wspomnień lekturę pouczającą i wzruszającą jednocześnie. W warstwie podstawowej „Wojna, miłość, Kresy” to oczywiście dzieje dwóch rodzin, których losy połączyła wierna miłość Jadwigi z Kornagów i Jerzego Jackowskiego, studiujących na Wydziale Rolniczo-Lasowym Politechniki Lwowskiej, częściowo zlokalizowanym w położonych niedaleko miasta słynnych Dublanach.

On, urodzony w majątku rodzinnym położonym o sto kilometrów od Kijowa w 1912, wybrał leśnictwo. Ona, o trzy lata młodsza wiedenka z urodzenia, specjalizowała się w problematyce rolnej. Poznali się w maju 1935 podczas kwesty na rzecz Towarzystwa Szkoły Ludowej prowadzonej przez studentów ich wydziału na ulicy Akademickiej, która w tamtym Lwowie pełniła funkcję polsko-inteligenckiej promenady. Pobrali się na rok przed wojną, na kilka dni przed jej wybuchem urodziła się ich najstarsza córka Maria Teresa.

Mieszkali wtedy w leśniczówce na Wołyniu, później we Lwowie, okupowanym przez Niemców i dwukrotnie przez Sowietów. Jerzy Jackowski, artylerzysta, uczestnik kampanii wrześniowej, konspirator lwowskiej AK, wielokrotnie uniknął śmiertelnego niebezpieczeństwa. Wzięty do niewoli przez Sowietów, uciekł z transportu na wschód. Niemal cudem uniknął aresztowania na Wołyniu, nie zdążył skorzystać ze „spalonego” przejścia na granicy z Rumunią, którym zamierzał przedostać się do Francji…

Już ta garść faktów dowodzi, że wojenna odyseja rodziców Jana Marii Jackowskiego, oraz ich najbliższych, jest w swej typowości dobrą ilustracją losów znacznej części polskiej inteligencji i ziemiaństwa zamieszkujących wówczas południowo-wschodnie Kresy Drugiej Rzeczypospolitej. I to jest następny walor pamiętnika patriotycznie usposobionej lwowianki, która m. in. brała udział w I Pielgrzymce Akademickiej na Jasną Górę w maju 1936.

W tyglu kultur, w wirze dziejów

Wnikliwy, bardzo szczery opis zróżnicowanego etnicznie i religijnie, czyli wielokulturowego Lwowa, w którym rezydowali np. trzej biskupi katoliccy obrządków: łacińskiego, grekokatolickiego i ormiańskiego, stanowi kolejną zachętę do lektury. Uderza wręcz prostolinijność w prezentacji i komentowaniu najbardziej nawet drażliwych faktów, którą dziś zbyt często uznaje się za niewybaczalną naiwność lub,
co gorsza, za szerzenie „czarnosecinnej” propagandy.

„We Lwowie w policji niemieckiej służyli głównie Ukraińcy. W zimie roku 1943/44 wieczorem, gdy już było mniej przechodniów na ulicy – legitymowali upatrzonego, zabierali «ausweis» i zabijali strzałem w głowę. (…) Nie ulegało wątpliwości, że morderstwa wykonywane stale i systematycznie (…) były akcją zorganizowaną. Chodziły wieści, że wśród Ukraińców jest «giełda», gdzie te «ausweisy» są sprzedawane” – pisze Jadwiga Jackowska, wspominając m. in. śmierć narzeczonego swej gimnazjalnej koleżanki.

Tragedia nie ominęła też rodziny: w lutym 1944 zginęło wujostwo autorki.
Ze splądrowanej przez grupę napastników willi zginęły głównie metryki i dokumenty czterech synów państwa Mikułów. Wobec przewidywanej już klęski Niemców „polskie papiery” miały posłużyć ukraińskim nacjonalistom do bezpiecznego przedostania się
na Zachód i uniknięcia odpowiedzialności za popełnione zbrodnie.

Zapuszczeni i wynędzniali krasnoarmiejcy. Uśmiechnięci żołnierze Wojska Polskiego. Schludni i ogoleni nawet w warunkach polowych oficerowie Wehrmachtu. Kobiety sowieckie, które na galę w Operze Lwowskiej wybierały się w eleganckich peniuarach. Zmieniające się wciąż warunki życia, bo Kresy, inaczej niż reszta kraju, doświadczyły znamiennej okupacyjnej fluktuacji.

Polityka historyczna wobec Kresów

Państwo Jackowscy podczas wojny mieszkali przez pewien czas przy Piłsudskiego, potem na Łyczakowie. Moi rodzice – ojciec z 1913, mama z 1920 – przetrwali ten czas przy jednej z bocznych uliczek Łyczakowskiej oraz w dużej, szarej kamienicy również przy Piłsudskiego, ulicy noszącej dziś imię Iwana Franki. Nie, nie znali się, ale jest wysoce prawdopodobne, że mieszkając w tak bliskim sąsiedztwie musieli się nieraz zetknąć, choćby na ulicy czy w kościele.

Opowieść Jadwigi Jackowskiej o tragedii wyzucia z ojczyzny, jakiej w latach 40. zeszłego wieku doświadczyli polscy mieszkańcy Lwowa i szerzej – Kresów, uzupełniona ikonografią z epoki, uszczegółowiona komentarzem jej syna, historyka, przynosi porcję wiedzy, ważnej nie tylko dla kresowiaków. Niestety, wiedzy wciąż nie dość obecnej
w zbiorowej pamięci Polaków. I nadal zaniedbywanej w polityce historycznej
naszego państwa.


Jadwiga Jackowska, Jan Maria Jackowski, „Znad Dniepru nad Odrę. Wspomnienia Matki i syna”. Oficyna wydawnicza „Rytm”, Warszawa 2008.

„Tygodnik Solidarność” nr 4, z 23 stycznia 2009