Dziennikarze, twórcy i naukowcy od początku pozostawali
w szczególnym zainteresowaniu władz PRL. Nic dziwnego, jeśli pamiętać,
że ambitnym celem reżimów totalitarnych jest stworzenie nowego człowieka.

Twórcy na uwięzi

Socjalistyczny homo novus miał być zdyscyplinowaną aż po kres swego życia
i zdrowego rozsądku cząstką kolektywu. Bezkrytyczny wobec głoszonej ideologii, ślepo posłuszny wskazaniom wijącej się jak wąż linii partii. Pozbawiony wszelkiej intelektualnej i duchowej autonomii. A więc niezdolny do buntu czy choćby oporu.

Wychowanie nowego człowieka powierzono pracownikom frontu ideologicznego: partyjnym lektorom, oficerom politycznym, naukowcom, dziennikarzom i literatom. Uznając słowo pisane za oręż najskuteczniejszy, komunistyczne władze obsypały ludzi pióra przywilejami. Ironia losu sprawiła jednak, że rozbudowany aparat represji, który tuż po wojnie likwidował resztki etosu II RP i jego obrońców, szykując miejsce dla człowieka socjalizmu, już wkrótce miał dostać nowe zlecenie, tym razem
na tzw. inżynierów dusz.

Uwikłani czy pozyskani

Zorganizowana przez Biuro Edukacji Publicznej IPN konferencja naukowa „Aparat represji wobec środowisk twórczych w okresie Polski Ludowej”, w której oprócz badaczy z instytutu wzięli udział historycy sztuki, historycy literatury, filmoznawcy, teatrolodzy, a także zaproszeni twórcy, stworzyła okazję do wielostronnego opisu relacji między komunistyczną władzą a organizacjami zrzeszającymi przedstawicieli różnych środowisk twórczych.

Nie jest tajemnicą, że aby sprawnie zarządzać pisarzami, artystami, ludźmi nauki
i mediów władze PRL używały aparatu bezpieczeństwa, z całą jego specyfiką, ale dopiero interdyscyplinarny projekt badawczy realizowany przez BEP IPN pozwala uporządkować zdroworozsądkowe intuicje i określić rozmiary wciąż chyba jeszcze bagatelizowanego zjawiska. Pozwala też oszacować skalę spustoszeń moralnych
i ogrom krzywd wyrządzonych poszczególnym ludziom, a w konsekwencji
polskiej kulturze.

Henryk Tomaszewski (twórca Wrocławskiego Teatru Pantomimy), aktor Maciej Damięcki, reżyser Marek Piwowski, pisarze: Kazimierz Koźniewski, Andrzej Brycht, Wacław Sadkowski, Jan Maria Gisges, Aleksander Minkowski, Tadeusz Strumff, Henryk Worcell, Tadeusz Borowski, Stanisław Chaciński, Andrzej Drawicz, Henryk Gaworski, Eugeniusz Kabatc, Andrzej Kuśniewicz, Jerzy Lovell, Andrzej Szczypiorski, Jerzy Wittlin, Marian Reniak, Czesław Białowąs, dziennikarze: Lech Isakiewicz, Roman Waschko – już ta, cząstkowa przecież lista osobowych źródeł informacji (OZI), przytoczona podczas konferencji przez dr. Sebastiana Ligarskiego, OBEP IPN Wrocław, ukazuje niepokojący zasięg resortowych zdobyczy. A przecież wciąż dochodzą tu nowe postaci, nieraz wręcz zdumiewające, jak choćby prof. Aleksander Wolszczan, światowej sławy astronom, odkrywca pulsarów oraz pierwszych planet poza układem słonecznym.

Udział cenzury, udział diabła

– Z perspektywy poddanego inwigilacji czy innym esbeckim szykanom pisarza, artysty lub naukowca na głównego prześladowcę wyrastał funkcjonariusz bezpieki, trzeba jednak pamiętać, że MSW nie odgrywało głównej roli, bo politykę kulturalną prowadziła partia – mówił prof. Jerzy Eisler.

Dyrektor warszawskiego oddziału IPN podkreślił, że metody polityki kulturalnej ulegały okresowym zmianom, i przypomniał paradoksalną tezę prof. Paczkowskiego,
że prawdziwy totalitaryzm w PRL zaczął się po 1956, kiedy władze mogły zrezygnować z terroru, bo ludzie wiedzieli już co wolno, a czego nie wolno robić. Prof. Eisler zakwestionował też linię obrony komunistycznego państwa, polegającą na wskazywaniu doniosłych osiągnięć artystycznych lub wybitnych dokonań
w humanistyce.

– To prawda, że powstało wtedy wiele znakomitych dzieł sztuki, ale powstały one raczej wbrew niż dzięki polityce kulturalnej. Trzeba też pamiętać, że kształt,
w jakim one do nas dotarły, został zmoderowany przez cenzora, nie znamy więc oryginalnego zamysłu artysty – powiedział Eisler.

Spośród zasobów archiwalnych IPN dotyczących środowisk twórczych stosunkowo najlepiej zostały przebadane zbiory dotyczące Związku Literatów Polskich, co wcale nie znaczy, że nie zostało tam jeszcze wiele pracy do wykonania. Tym bardziej, że dopiero kwerenda wszystkich istniejących źródeł pozwala na stworzenie pełniejszego, bliższego prawdy obrazu tamtej rzeczywistości.

Bunt chudych literatów

– Środowisko ludzi pióra cieszyło się szczególnym zainteresowaniem rządzących, ale w Polsce Ludowej oznaczało to rozbudowę systemu kontroli i nadzoru nad pisarzami – ocenił historyk z warszawskiego oddziału IPN Konrad Rokicki, który rekonstrukcję wzajemnych relacji między członkami ZLP a władzą przeprowadził, porównując zasoby archiwów partyjnych, administracji państwowej i resortu bezpieczeństwa
z dokumentacją samego związku.

Sekretariat KC oraz Wydział Kultury KC PZPR, resort kultury i sztuki, kancelaria Rady Ministrów, Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (cenzura), resort spraw wewnętrznych, sejmowa komisja kultury i sztuki, rada kultury przy MKiS, komisja kultury przy KC PZPR, POP przy ZLP – liczba instytucji imponująca, co jednak nie przekładało się na oczekiwane przez pisarzy decyzje, ani w zakresie zgłaszanych postulatów socjalnych, ani tym bardziej pożądanych swobód twórczych.

Zdaniem historyka IPN, ponadrutynowe zainteresowanie aparatu bezpieczeństwa pisarzami i ich organizacją można zauważyć dopiero po roku 1962. Niezadowolenie środowiska w związku z likwidacją „Nowej Kultury” (1963), w następnym roku słynny list trzydziestu czterech i kontrlist sześciuset partyjnych literatów, następnie tzw. memoriał Newerly’ego (1965), związany z postępującą pauperyzacją środowiska literackiego.

– Paradoksalnie, za Gomułki trudno mówić o małej stabilizacji w ZLP. Liczba członków związku znacznie wzrosła, co przy utrzymaniu stałego poziomu finansowania musiało skutkować rosnącym niezadowoleniem wśród literatów. I to zubożenie środowiska stało się paliwem konfliktu, którego eskalacja nastąpiła w lutym i marcu 1968 – konkludował Rokicki.

Superkret wśród pisarzy

Stanisław Bereś, historyk literatury, krytyk i eseista, profesor w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, z seminaryjną precyzją dowodził, że działalność tzw. konsultantów SB wyczerpywała wszelkie znamiona krytyki literackiej, tak jak ją definiuje prof. Głowiński: spełniała wymogi jakościowo-stylistyczne, traktowała o literaturze, zakładała wpływ na nią przez lansowanie postulowanych tendencji i wskazywanie czytelnikom dzieł uznanych za wartościowe, a zwalczała i dyskredytowała teksty oraz tendencje uznane za szkodliwe.

– Oprócz spontanicznie funkcjonującego rynku ocen i dyskusji nad wartościami artystycznymi, przez prawie pół wieku działał potężny aparat, który stanowił rodzaj politycznego superrecenzenta całej sceny literackiej. Żadna redakcja, stronnictwo artystyczne, grupa, czy wydawnictwo nie miały równie wielkiego wpływu na literaturę, co bezpieka, jej funkcjonariusze i tajni współpracownicy, a zwłaszcza tzw. konsultanci – wyliczał prof. Bereś.

Konsultant to ktoś znacznie ważniejszy od zwykłego TW, bo często sam się „zadaniował”, a formułowane przez niego oceny i sugestie, były przyjmowane do realizacji metodami operacyjnymi. Środowisko warszawskie rozpracowywało tylko dwóch konsultantów: Kazimierz Koźniewski i Wacław Sadkowski. W Krakowie działali
m. in. Stanisław Stanuch, Jacek Kajtoch, Henryk Karkosza i Michał Ronikier. We Wrocławiu – Lech Isakiewicz oraz Aleksander Soszyński.

Stanisław Bereś podkreślił poznawcze walory donosów-ekspertyz, solidnych
i pracochłonnych, pisanych przez konsultantów z poczuciem misji, traktowanych jako ich osobisty wkład w rozgrywkę ważną dla losów kraju.

Według badacza z Wrocławia, jeden tajny współpracownik (TW) przypadał
na pięciu do siedmiu pisarzy. Konsultantów SB było znacznie mniej, ale ich zasługi
dla resortu trudno przecenić. Informacje, jakie zdobywali, i oceny, które formułowali, znacznie wykraczały poza możliwości przeciętnego donosiciela. Środowiskowe rozeznanie pozwalało im formułować precyzyjne wnioski, a znajomość psychologii tworzenia umożliwiała trafną interpretację powstającego dzieła oraz rekonstrukcję intencji jego autora.

– Ekspertyzy konsultantów mogły skutecznie ułatwić szantaż przy próbach werbunku bądź neutralizowania niepokornych pisarzy, a już z pewnością ułatwiały psychiczne ich nękanie – orzekł Bereś.



Konferencja IPN „Twórczość obca nam klasowo. Aparat represji wobec środowisk twórczych w okresie Polski Ludowej”. Warszawa, 10 –12 września 2008.

„Tygodnik Solidarność” nr 39, z 26 września 2008