publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
Lewica ma inne pomysły na Polskę, prawica jest rozdrobniona Nie ma Solidarności bez Miłości– W sierpniu 1980 roku skończył pan 30 lat. Zaraz potem powstała Solidarność. Czym „S” była wtedy dla pana: niezgodą na komunizm, niepodległościowym zrywem czy przede wszystkim związkiem zawodowym? – W Solidarności od początku występowały dwa nurty: niezgoda na komunizm – W ciągu 19 lat swego istnienia Solidarność bardzo ewoluowała: – Chyba żadnego z etapów działania Solidarności nie można byłoby nazwać „złotym wiekiem”. Przecież nawet gdy wywalczyliśmy zgodę na działanie Związku, – Powiedział pan kiedyś: „wiedziałem, że wpisuję się w historię, ale to była już inna historia”. Czym było dla pana zwycięstwo na KZD w Gdańsku – To zwycięstwo traktowałem jako możliwość obrony takiego programu Solidarności, który byłby mocno osadzony w wartościach, z których nasz związek wyrastał, w katolickiej nauce społecznej. Chciałem również uchronić Związek przed instrumentalizacją polityczną przez jakąś opcję czy partię, które chętnie wykorzystałyby „S” jako swoje zaplecze. Nie szło wcale zresztą o jakąś manifestację dystansu wobec polityki w ogóle. Uważałem jednak, że nie należy mocno spluralizowanego politycznie Związku uzależnić od jakiejś niewielkiej partii, która miałaby wśród jego członków poparcie rzędu kilku procent. A przecież nie było wtedy odpowiednio wielkiej formacji prawicowej, zdolnej reprezentować przynajmniej 70-80 proc. związkowców. – Został pan przewodniczącym Solidarności bez, a nawet wbrew rekomendacji Lecha Wałęsy. Jaki to miało wpływ na losy Związku? – Istotnie, Lech Wałęsa był zaskoczony, byłem przecież spoza układów. – Czy nacisk na struktury branżowe brał się z chęci zoptymalizowania struktur związkowych, w czasie gdy przede wszystkim należało już bronić praw pracowniczych? – Wtedy dokonywał się przecież zasadniczy przełom w gospodarce polskiej, którą należało dostosować do produkcji zdolnej odpowiedzieć na zupełnie inną strukturę popytu i mogącej sprostać wymaganiom rynku w państwach zachodnich. Radykalnie przecież zmieniły się nasze rynki zbytu: wcześniej 80 proc. towarów polskich sprzedawano w RWPG i Związku Sowieckim, teraz – 75 proc. naszej produkcji jest sprzedawane do UE. Dlatego tak ważne było negocjowanie w sektorach, w branżach, zresztą równie często prowadziłem negocjacje ważne dla Związku jak całości; konstruowanie postulatów, pilnowanie porozumień, to było wtedy bardzo ważne. – Podczas dyskusji na „Krajówce” w 1981 roku Zbigniew Bujak powiedział, że jeśli „S” jest związkiem zawodowym, to jest to związek zawodowy marynarzy na tonącym okręcie? A – gdyby szukać podobnie trafnej metafory – czym jest dzisiaj? – W roku 1980, w podziemiu czy w okresie odzyskiwania niepodległości – Solidarność była przede wszystkim ruchem politycznym, który korzystał z formuły wolnego związku zawodowego, uznając w sytuacji komunistycznego państwa oparcie się na inspiracjach pracowniczych i społecznych będzie najbardziej skuteczne. Teraz sytuacja się odwróciła: działalności politycznej nie trzeba już maskować kostiumem związkowym. Solidarność jest teraz przede wszystkim związkiem zawodowym, który jednak ze względu na szczególną sytuację kraju zagrożonego rządami postkomunistów znów jako ruch społeczny wziął na siebie rolę organizatora prawej strony sceny politycznej. Nie jest to może najwygodniejsza sytuacja dla klasycznej centrali związkowej, ale Solidarność, zorientowana także na swe otoczenie, zawsze uwzględnia i stara się odpowiadać na potrzeby Polski. Trzeba było powrócić do formuły politycznego zaangażowania Związku po to, by urzeczywistnić wielki program pierwszej „S”, czyli dokończyć solidarnościowej rewolucji. Myślę tu o wielkich reformach systemu własnościowego, systemu emerytalno-rentowego, systemu opieki zdrowotnej, ale także o radykalnym odejściu od dziedzictwa komunistycznego państwa poprzez uruchomienie procesu lustracyjnego czy utworzenie Instytutu Pamięci Narodowej. Warto przypomnieć, że w środowiskach „S”, która przecież stworzyła własny projekt konstytucji, nie ma zgody na ustawę zasadniczą z kwietnia 1997 roku. Świadomość, że lewica ma zupełnie inne pomysły na Polskę, a prawica jest zbyt rozdrobniona i skłócona, aby wygrać wybory, sprawiła, że podjęliśmy w Związku decyzję o utworzeniu w 1996 roku Akcji Wyborczej Solidarność. Ale tak szybko jak to tylko będzie możliwe Związek zrezygnuje z tych politycznych zaangażowań. Zresztą częściowo już to się stało. Powstał Ruch Społeczny AWS. – Jak w przyszłości Solidarność chce kształtować swoje relacje z AWS? Na jakich zasadach zamierza przekazać resztę swoich udziałów w Akcji Ruchowi Społecznemu AWS? – Solidarność oddaje swe udziały polityczne, na razie stopniowo, a gdy powstanie w miarę zwarta reprezentacja polityczna: jednolita partia AWS lub przynajmniej federacja – Związek przekaże swe parytety w całości. W zdecydowanej większości otrzyma je oczywiście Ruch Społeczny, ale pewną część zamierzamy przekazać również innym podmiotom. Chcemy też zawrzeć z RS AWS i innymi odpowiednie porozumienia, gwarantujące realizację naszego programu. Przecież – Przy takim zróżnicowaniu niełatwo jednak utrzymać jedność – Należy zapobiegać zjawisku marginalizacji jakichkolwiek podmiotów w obrębie Akcji Wyborczej. Ważną rzeczą jest też, aby wysyłać na zewnątrz takie sygnały, które nie wywołają u wyborców zniechęcenia i reakcji typu: „popatrzcie, oni znów się kłócą, więc nie będę na nich głosował” albo „w ogóle nie pójdę na wybory”. Analiza sondaży wykazuje, że obok propagandowego ataku lewicy na reformy i rzeczywistych błędów w ich przeprowadzaniu, przyczyną niskich obecnie notowań AWS jest przekonanie o wewnętrznym skłóceniu głównych politycznych podmiotów Akcji. A nasi przeciwnicy, którzy przecież mają w dyspozycji główne krajowe media, sprytnie te nastroje podsycają. – Stanął pan na czele Związku, w chwili gdy po półstuletnim zniewoleniu przez dwa totalitaryzmy zaczęliśmy odtwarzać zręby własnej, polskiej państwowości. Jaką rolę ma do odegrania związek zawodowy – Teraz ponownie wracamy do fazy, w której Solidarność będzie się mogła zająć działalnością czysto związkową, wszakże bez rezygnacji z tych politycznych przyczółków w radach samorządowych, w parlamencie, po to choćby, aby zachować skuteczność – Czy obecna kondycja Solidarności to rezultat naturalnego starzenia się wszelkich instytucji społecznych, czy może rezultat uwikłania Związku w politykę? A może cena, jaką trzeba zapłacić za reformatorski rozmach rządu Buzka, w odbiorze społecznym – rządu solidarnościowego? – O tym trzeba mówić w szerszym kontekście. W Polsce tylko 20 proc. pracowników należy do związków zawodowych, z tego połowa do Solidarności, a więc jesteśmy zdecydowanie największym związkiem. Według najnowszych badań przynależność do „S” deklaruje 1,2 - 1,3 miliona osób, a liczba wszystkich związkowców wynosi 2,6 miliona osób, na ogólną liczbę około 11 milionów pracowników najemnych. Sprzyja temu po trosze brak konfederacji pracodawców branżowych, a poza tym brak obligatoryjności przyjęcia wynegocjowanego układu branżowego w całym sektorze. – Wprawdzie Solidarność krytycznie ocenia politykę rządu, a nawet pozostaje z nim w sporze, ale i tak ponosi koszty innych protestów społecznych. Roszczenia niezadowolonych są czymś normalnym, jednak ważniejsza od konfliktu jest zawsze metoda jego rozstrzygnięcia. Czy gładkolufowa broń i gumowe kule to, pańskim zdaniem, optymalny – Uchwała Komisji Krajowej w tej sprawie przypomina, że stosowanie broni gładkolufowej odbywa się na mocy przepisu wydanego przez ekipę SLD-PSL właśnie – Lech Wałęsa ostro krytykuje dziś Związek za upolitycznienie zakładów pracy, za sposób gospodarowania funduszami pochodzącymi – Środki ze składek, to można sprawdzić, są wykorzystywane na działalność typowo związkową. Jeśli już dochodzi do pewnego opierania się na strukturach Solidarności, to bardziej na ludziach, na infrastukturze, np. w przypadku kampanii wyborczych. Przeglądnięcie budżetu KK czy komisji zakładowych Związku pozwala łatwo stwierdzić, że ten zarzut jest po prostu niesłuszny. Te zarzuty o upolitycznieniu zakładów pracy, o przejęciu władzy mają raczej swe źródło w obecnych relacjach między dawnym przewodniczącym a Związkiem. Lech Wałęsa czasem między wierszami, a niekiedy wprost pyta, dlaczego jako szef ChD III RP nie może wykorzystać dla tej partii związkowej infrastruktury? A przecież byłoby to oczywiste, gdyby przystąpił – Po 20 latach od powstania Solidarności wszystko jest inne: sam związek, Polska, pan i my wszyscy. Czy wyraźna dziś tendencja, że tzw. naturalni kandydaci na narodowych przywódców rekrutują się właśnie – Nie wszystko się zmieniło. Oczywiście ludzie Solidarności trochę się postarzeli, może mają więcej doświadczenia, które wykorzystują np. jako parlamentarzyści, ale sama idea Solidarności jest w nas mocno zakorzeniona, a nawet się rozwija. Warto przypomnieć słowa wypowiedziane przez Ojca Świętego w Sopocie podczas ostatniej pielgrzymki: nie ma Solidarności bez Miłości. Dlatego wciąż zadajemy sobie pytania jak tę formułę prawdziwie ludzkiej solidarności urzeczywistniać. Jeżeli przywódcy Solidarności „Tygodnik Solidarność” nr , z września 1999 czytaj także: „Związek z polityką” |