publikacje prasowe |
publicystyka |
wywiady |
portrety |
kultura |
varia |
utwory literackie |
poezja |
formy dramatyczne |
utwory dla dzieci |
galeria fotograficzna |
góry |
koty |
ogrody |
pejzaże |
podróże |
Jeśli nie uda się zamilczeć Legutki, Wildsteina czy Wolskiego, to należy ich szybko ośmieszyć i zamknąć w prawicowym getcie. Anderman kpi, Stala kpiMarcin Wolski, 1947, renomowany i płodny satyryk, w roku swych sześćdziesiątych urodzin napisał powieść kryminalną. „Noblista”, którego dzięki wartkiej akcji i warsztatowej sprawności autora świetnie się czyta, nie poprzestaje na narracji czysto realistycznej. Przeciwnie, z elementów prawdziwych, mających rozpoznawalne Mr WólczankaUlice współczesnej Warszawy, Seszele i zaułki starej Hawany. Peerelowscy literaci, miliarderzy ze spluwą w kieszeni i podwarszawscy gangsterzy. Życie uczuciowe, rubaszny seks i zwykły promiskuityzm. Esbecy, historycy z IPN, komando białoruskiego OMON-u oraz komisarz Frąckowiak. Trzeba powiedzieć wprost: nowa książka Wolskiego (Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008) to forsythowski „Dzień szakala” połączony Janusz Anderman w długim tekście „Wolski na Nobla” („Gazeta Wyborcza”, z 24 lipca 2008, s. 17) ironizuje, wyśmiewa się i kpi, dając do zrozumienia, że nowa książka starszego o dwa lata kolegi po piórze zupełnie mu się nie podoba. Ma do tego pełne prawo. Gdyby jeszcze podał jakieś przekonujące uzasadnienie... Huzia na Wolskiego!Ale nie, czytelnik Andermana zamiast argumentów otrzymuje garść wyrwanych z kontekstu cytatów, które mają sugerować, że „Noblista” to napuszona i niezborna stylistycznie proza, krótko mówiąc – okolice grafomanii. Ani słowa o tym, że w krzywym zwierciadle ustawionym przez Wolskiego na współczesnym polskim gościńcu odbija się po prostu nasz dzisiejszy świat. Świat okrutny, niesprawiedliwy i wciąż sycony złem poprzez pępowinę łączącą nas z czasami tzw. realnego socjalizmu. Marcin Wolski, nie rezygnując w „Nobliście” z konwencji pastiszu ani poetyki persyflażu, daje wszakże trefnej współczesności odpór całkowicie na serio, pokazując systemowe i osobowe źródła zła. Jego podszyta groteską proza dobrze ilustruje realne, wciąż funkcjonujące, a przy tym zaskakująco efektywne mechanizmy znieprawiania kolejnych pokoleń Polaków. Ale Anderman, kiedyś zwolennik nowofalowej tezy Dla pewności na tym nie poprzestaje, lecz dzięki zgrabnej interpretacji tytułu, nazwiska autora oraz wyglądu okładki przechodzi do szyderstw skierowanych Zbudujmy getto dla prawicyZrekonstruowałbym zastosowaną tutaj metodę tak: wepchnąć prawicowych oszołomów do jednego wora, zamieszać ludziom w głowach, zakręcić mocno w lewo, a co później z tym worem zrobić, to się przecież (po eksperymentach przeprowadzonych na ministrze Romanie Giertychu) już dobrze wie. Zwłaszcza na Czerskiej. Jest też szansa na korzyść dodatkową: czytelnicy mogą pomyśleć, że obśmiany „bond” Wolskiego, drapieżna i celna eseistyka polityczna Ziemkiewicza, z tomu „Czas wrzeszczących staruszków”, oraz przenikliwa, demaskatorska i ważna artystycznie „Dolina Nicości” Wildsteina – to w gruncie rzeczy jedno i to samo. A wtedy zamiast tracić czas na lekturę kolejnych książek prawicowych oszołomów sięgną np. po dzieła Huellego, Stasiuka lub nawet Janusza Andermana. Tym bardziej, że do lektury powieści Wildsteina oraz „Eseju o duszy polskiej” prof. Legutki zniechęca osobiście taki autorytet jak krytyk i historyk literatury Marian Stala, kiedyś wręcz uosobienie łagodności, dziś pełen sarkazmu komentator polityczny. Prof. Stala już półtora miesiąca temu ogłosił („Tygodnik Powszechny”, nr 24, z 15 czerwca 2008), że w jednej z krakowskich księgarń okazyjnie (bo o 3.40 zł taniej niż wydrukowana na okładce cena) kupił „głośną ostatnio powieść Bronisława Wildsteina”, a w innej – za głupie 22.50 PLN! – książkę Ryszarda Legutki, z reprodukowanym na okładce „Anachoretą” Axentowicza, „zamiast banalnego portretu autora. (...) Jeszcze kilka lat temu rzuciłbym się na te książki i natychmiast je przeczytał. Teraz wiem, że tak nie można” – wyznaje autorytet uniwersyteckiej polonistyki w Krakowie. I zapowiada lekturę we właściwym czasie, nie precyzując jednak terminu. Oczywiście, takie „pakietowe załatwianie” autorów traktowanych jako polityczni konkurenci, takie zbywanie kpiną, lekceważeniem, ironią autorów nielubianych, czy wreszcie podejmowanie wątków zastępczych (okładka, cena, termin wejścia książki To już Wolski miał więcej szczęścia niż Wildstein czy prof. Legutko, „Tygodnik Solidarność” nr 32, z 8 sierpnia 2008 |