strona główna arrow wywiady arrow Nikt nas w tym nie wyręczy

Kopiec byłby hołdem złożonym Karolowi Wojtyle jako największemu
z Polaków – z profesorem ANDRZEJEM NOWAKIEM, historykiem, rozmawia Waldemar Żyszkiewicz

Nikt nas w tym nie wyręczy

– W Krakowie, drugim po Wadowicach rodzinnym mieście papieża-Polaka, pytanie nie brzmi „czy”, ale raczej „jak” upamiętnić pontyfikat i osobę Jana Pawła II.


– Pamięć Ojca Świętego, tak droga wielu naszym rodakom, już jest czczona i to na wiele sposobów. Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia” rozwija program stypendialny dla zdolnej, lecz niezamożnej młodzieży. W Łagiewnikach, pod patronatem kardynała Stanisława Dziwisza, powstaje Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się”, które chce objąć swym działaniem osoby potrzebujące, pielgrzymów, młodzież i środowiska naukowe.


– Dobro skierowane ku konkretnemu człowiekowi to zawsze była ważna cecha działania i postawy Karola Wojtyły.


– Świadczone drugiemu dobro jest najważniejsze. Papież chciał pomagać każdemu spotkanemu człowiekowi nie tylko w jego drodze do zbawienia, ale i w troskach doczesnych. I robił to. Ale przecież wcale nie mniej zależało mu na Polsce, rozumianej jako wspólnota Polaków. Niesłychanie żywym i przejmującym dowodem tego wymiaru starań Jana Pawła II pozostaje książka „Pamięć i tożsamość”. Swoisty testament duchowy wielkiego Polaka...


– ...który przez 27 lat był głową Kościoła powszechnego.


– Ale jednocześnie i zwornikiem naszej wspólnoty narodowej. Dlatego właśnie tak ważny wydaje mi się symboliczny wymiar pamięci o Karolu Wojtyle. W tym zakresie niewiele jednak się dotąd zdarzyło. Setki pomników, w niczym nie umniejszając zaangażowania ich twórców, nie spełniają symbolicznej roli w wymiarze ogólnopolskim.


– Nawet chyba do niej nie pretendują...


– Bo też są raczej wyrazem serdecznej pamięci lokalnych społeczności o ich duchowym Ojcu. To cenne i wzruszające dowody przywiązania, ale wydaje się, że nam wszystkim przydałby się jakiś większy, wyrazisty i związany z osobą papieża-Polaka gest w sferze symbolicznej.


– Symbole, jeśli mają być nośne, wymagają osadzenia w tradycji,
w zobiektywizowanym kształcie, w przestrzeni.


– Akurat Kraków dysponuje pewną tradycją pamięci o bohaterach narodowych. Znalazła ona wyraz w kopcach związanych z legendarnymi postaciami Krakusa i Wandy, którym symboliczną rangę nadał Wincenty Kadłubek, pierwszy polski pisarz i kronikarz. Dziś wiemy, że geneza obu kopców była inna, ale podzielana przez stulecia wiara, potwierdzana patriotycznym czynem wielu pokoleń Polaków, napełniła dwa starowieczne krakowskie kurhany rzeczywistą treścią i ładunkiem patriotyzmu.
Stały się one swoistymi znakami orientacyjnymi dla polskości.


– Pytanie, czy nadal aktualnymi.


– Wielu dziś mówi, że formuła patriotyzmu związana z kultem bohaterów już
się wyczerpała. Sądzę jednak, że to pochopna ocena, w której wyraża się negatywny stosunek do naszej wspólnoty i naszych tradycji. Tym bardziej, że kopce Krakusa i Wandy wrosły w świadomość Polaków, a ich mityczny aspekt przekształcił się rzeczywistość historyczną.


– Warto więc docenić rolę mitów założycielskich.


– Rolę tradycji. Tym bardziej, że nic lepszego od ożywionej w XIX wieku tradycji wznoszenia ziemnych kopców dotąd nie wymyśliliśmy. Nie dysponujemy godniejszym
i symbolicznie bardziej nośnym sposobem dla okazania czci naszym bohaterom narodowym. Kopiec byłby hołdem złożonym Karolowi Wojtyle jako największemu
z Polaków. Natomiast formy uczczenia papieża jako głowy Kościoła powszechnego, uniwersalnego autorytetu duchowego czy świętego wreszcie, to zupełnie inna sprawa.


– Co, oprócz tradycji, przemawia za kopcem?


– W żadnej innej formie upamiętnienia nie ma tyle miejsca na pospolite ruszenie, na osobisty gest dobrej woli, na ową łopatkę ziemi, którą każdy może przynieść, wspierając w ten sposób budowę własnym niewielkim wprawdzie, ale przecież realnym wysiłkiem. Pomnika nie da się przełożyć na sumę indywidualnych, bezinteresownych, spontanicznych gestów. Sypanie kopca można uczynić widomym przedsięwzięciem wspólnym.


– Ale kopiec to także obiekt sztuki inżynierskiej.


– Nie ulega wątpliwości, że takie działanie wymaga przygotowań organizacyjnych, myśli technicznej i finansowego zaangażowania. Tu nie ma miejsca
na improwizację: żaden zbiorowy wysiłek bez odpowiedniej logistyki i wsparcia profesjonalistów dziś się nie powiedzie.


– Czy ten wspólnotowy, polski wymiar papieskiego kopca w Krakowie da się powiązać z ruchem pielgrzymkowym do łagiewnickiego sanktuarium?


– Kościół ma obiecane życie wieczne. I wiemy z Pisma Świętego, że „bramy piekielne Go nie przemogą”. Naród jest pozbawioną takich gwarancji wspólnotą historyczną. Toteż z troski, żeby ta wspólnota szybko nie przeminęła, żeby trwała
jak najdłużej, z troski, tak bliskiej sercu Jana Pawła II, wynika odpowiedzialność za dziedzictwo wielu pokoleń Polaków. Wynika też potrzeba zabiegów o umacnianie
i rozwijanie przestrzeni, o której Karol Wojtyła pisał w swym poemacie „Ojczyzna”. Papieski kopiec wydaje mi się wyzwaniem przede wszystkim dla tych, którym bliskie jest pojęcie ojczyzny ziemskiej.


– A co z tymi wszystkimi, dla których najważniejsza jest ojczyzna niebieska? Czy będą mogli również dołożyć swoją łopatkę ziemi?


– Autorytetu Jana Pawła II nie wyznaczały brzegi kontynentów, granice państw ani bariery narodowe. Rzecz zatem nie w jakichkolwiek ograniczeniach, lecz
w tym byśmy sobie uświadomili, że to powinność, z której nas Polaków nikt nie zwolni. I patriotyczny obowiązek, w którego spełnieniu nikt nas nie może wyręczyć.


– Gdzie miałby stanąć kopiec?


– To powinna być dominanta w krakowskim pejzażu, widoczny z daleka symbol pamięci, taki punkt odniesienia dla refleksji. Topografia miasta nie pozostawia wielkiej swobody w wyborze lokalizacji. Mnie osobiście marzyłyby się okolice Sikornika. Kopiec Jana Pawła II pomiędzy kopcami Kościuszki i Piłsudskiego. I nieodległy od krakowskich Błoń, na których odbywały się wszystkie wielkie msze papieskie.

„Tygodnik Solidarność” nr 17, z 25 kwietnia 2008