strona główna arrow na gorąco arrow Moskiewski uzdrowiciel polskich VIP-ów

11 marca 2008

Moskiewski uzdrowiciel polskich VIP-ów

Do gabinetu lekarskiego czy salonu zabiegowego może przyjść każdy, podobnie jak
do szewca, krawca czy fotografa. Dlatego też w warunkach konspiracyjnych – wojna, okupacja, stan wojenny – punkty kontaktowe urządzało się właśnie w takich lub podobnych miejscach. Współcześnie, z zasad tego szpiegowskiego elementarza korzystają wszyscy, którzy w swym działaniu niejako z założenia dopuszczają gwałt
na obowiązującym porządku prawnym. Nie dziwi, że tak postępuje światek zorganizowanej przestępczości, ewentualnie obca agentura wszelkiej maści... Gorzej, gdy analogiczny modus operandi staje się udziałem ludzi władzy, służb oraz biznesu,
ze środowisk pozornie całkowicie legalnych i legalistycznych.

Zakład biologicznej odnowy może być dobrym miejscem dla ludzi, którzy chcą się spotykać, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. I właściwie nie byłoby nic podejrzanego w fakcie, że oligarcha Krauze razem z prokuratorem krajowym, później szefem resortu spraw wewnętrznych Kaczmarkiem, a nawet politykiem-watażką Lepperem leczyli się lub regenerowali nadwątlone siły w tym samym miejscu, choć akuratnie dla Leppera dałoby się pewnie znaleźć coś bliżej domu. Ale, ale... „Pani Honorata” Januszowa Kaczmarkowa nie dość, że pracowała w trójmiejskim centrum tajemniczego uzdrowiciela z Rybna, to jest również krajanką Władysława Rybickiego,
o którego terapeutycznych sukcesach nikt jakoś wcześniej nie słyszał. Tak jak
na przykład o Harrisie, Kaszpirowskim czy „rękach, które leczą” Zbyszka Nowaka.

Sam brak renomy można by jeszcze usprawiedliwić, ostatecznie Władysław Rybicki ukończył kiedyś wydział lekarski łódzkiej WAM (1971). Ale trudno już wytłumaczyć pośpieszną likwidację interesu w chwili, gdy nad głowami kilku ważnych klientów odwiedzających jego Centrum Medycyny Biologicznej pojawiły się czarne chmury. Szybki wyjazd „doktora” Rybickiego zagranicę przesądza sprawę na niekorzyść Kaczmarka. I była to tzw. bliska zagranica, czyli Rosja. Co więcej, wobec rozwoju sytuacji Rybicki deklaruje chęć pozostania u żony, znanej w Moskwie prawniczki!,
choć – według Sylwestra Latkowskiego – aktualnie „doktor” bryluje w Hiszpanii. Trudno w tej sytuacji mówić o jakimś zwykłym wyjeździe, przypomina to raczej zwinięcie wysuniętego posterunku. Czyli po prostu rejteradę.

Bertold Kittel dowodzi, że Kaczmarek miał interes, aby ostrzec przywódcę Samoobrony. Pytanie więc, dlaczego tego nie zrobił. Trudno uwierzyć, aby jedynym możliwym łącznikiem między ówczesnym szefem resortu spraw wewnętrznych a Lepperem był właśnie magnat finansowy z Wybrzeża. Dziennikarz śledczy myli chyba hierarchie ważności osób dramatu: owszem, Kaczmarek mógł być człowiekiem Krauzego, ale nie odwrotnie. Urzędujący minister MSW nie ostrzegł zagrożonego Leppera, lecz przekazał bulwersującą, dotyczącą Leppera nowinę Krauzemu. Fundamentalne pytanie, które zostało zresztą od razu publicznie zadane, jest pytaniem o motywy Ryszarda Krauzego. Dlaczego oligarcha pośpieszył na ratunek Lepperowi i zdecydował się uruchomić posła Woszczerowicza?

Troska o akcje Petrolinvestu? Takie sklecone naprędce i podrzucone mediom wyjaśnienie nie brzmi zbyt sensownie. Dodajmy do tego wielomiesięczny, asekuracyjny pobyt Krauzego poza Polską. Trójmiejski oligarcha jawnie wprawdzie zlekceważył wtedy polski wymiar sprawiedliwości, ale zarazem okazał wyraźny strach przed nim. Warto pamiętać, że interesy Krauzego w kraju zaczęły się na dobre od komputeryzacji większości agend rządowych i ważnych instytucji w strukturze państwa (ZUS), co nie tylko zapewniło „panu Ryśkowi” krociowe zyski, ale chyba też ułatwiło dostęp do strategicznie ważnych informacji, a już z całą pewnością zapewniło wpływ na płynność ich dystrybucji! Natomiast interesy Krauzego na wschodzie (ropa naftowa) stały się możliwe po wyeliminowaniu Kulczyka. Być może również Dochnala...

Użytkowy charakter relacji Krauze–Kaczmarek wydaje się oczywisty; znacznie ciekawsze jest pytanie o związki Krauzego z Lepperem. Choćby w kontekście szkoleń szefa Samoobrony w Instytucie Schillera oraz jego zastanawiających kontaktów za wschodnią granicą Polski... Kozetka psychoterapeuty. Gabinet uzdrowiciela. Seanse masażu, relaksu, a może i hipnozy dla VIP-ów to rewiry, które ze zrozumiałych względów budzą zainteresowanie wszystkich służb specjalnych. Wyjazd Rybickiego, uzdrowiciela wpływowych osób nie tylko z Wybrzeża, w dodatku wyjazd do Rosji, stanowi ciekawy element geopolitycznej układanki przypomnianej mimowolnie przez dziennikarzy „Newsweeka” i TVN.

Z takiej perspektywy, można inaczej spojrzeć na słabo przygotowany wyjazd premiera Tuska do Moskwy. Inaczej też można interpretować dezynwolturę Janusza Kaczmarka, który zrelaksowany i uśmiechnięty rozsiewa mgłę w rozmowach z mediami, dozując jakieś okruchy informacji i powołując się na swe umiejętności prawnicze... Zręcznie brylujący w TVN Kaczmarek pozwala skryć się w cieniu „panu Ryśkowi”. Szkoda tylko, że ciekawy trop, jaki się trafił śledczym dziennikarzom „Newsweeka.Polska” i TVN, nie zaowocował bardziej przenikliwymi wnioskami.