strona główna arrow publicystyka arrow Kościół, media, rząd dusz arrow Wolność słowa czy swoboda zawierania umów

Dziennikarz Stanisław Remuszko wydał książkę publicystyczno-dokumentalną o swojej pracy w redakcji „Gazety Wyborczej”, także o przekształceniach własnościowych w spółce Agora, wydawcy dziennika,
w którym pracował do sierpnia 1990. Ale tytuł «„Gazeta Wyborcza”. Początki i okolice (kalejdoskop)» – mimo czterech wydań (pierwsze już
w roku 1999) oraz blisko 20 tys. sprzedanych egzemplarzy – pozostaje praktycznie niezauważony.

Wolność słowa czy swoboda zawierania umów


Gdy w 2003, czyli w epoce jeszcze przedinternetowej, autor chciał poinformować szersze kręgi czytelników o wznowieniu swej książki, osiem czołowych dzienników i tygodników konsekwentnie odmówiło mu druku płatnej reklamy. Remuszko, w przekonaniu, iż narusza to ważną społecznie zasadę wolności słowa, skierował do sądu osiem jednobrzmiących pozwów o nakazanie wydawcom „Rzeczpospolitej”, „Metropolu”, „Naszego Dziennika”, „Życia Warszawy”, „Polityki”, „Gazety Polskiej”, „Newsweeka” i „Wprost” opublikowania płatnych inseratów.

– Po pięciu latach ten sądowy spór
o cenzurowanie jest nierozstrzygnięty, choć
po kilkudziesięciu rozprawach w różnych instancjach, SN nie wyłączając, stan meczu między mną a resztą świata (medialnego) wynosi prawomocne 3:2 dla mnie – mówił żartobliwie Remuszko przed rozprawą w Sądzie Apelacyjnym 7 lutego 2008, nie kryjąc nadziei na pomyślny dla siebie finał.

W czasie rozprawy autor przemilczanej książki podkreślał różnicę między wolnością słowa a wolnością mediów, mówiąc m. in., że „wolność mediów może
być priorytetem tylko wtedy, gdy służy wolności słowa”.

– Natomiast uznanie prymatu wolności gospodarczej nad wolnością słowa tworzy niewłaściwą hierarchię wartości – argumentował dziennikarz.

– W tym procesie nie idzie ani o książkę, ani o wolność słowa, lecz raczej
o respektowanie zasady swobodnego zawierania umów – replikował zastępca prawny pozwanej spółki Presspublica SA.

Sąd oddalił apelację i obciążył powoda kosztami sądowymi.

– Pozwany wydawca nie ma obowiązku zawarcia kontraktu reklamowego, natomiast powód, zważywszy na pluralizm rynku mediów w Polsce, może zamieścić swą reklamę gdzie indziej – mówiła sędzia Zofia Markowska, przewodnicząca trzyosobowego składu orzekającego.

Stanisław Remuszko nie wyklucza wystąpienia o kasację. Być może powinien powołać się w niej na zasadę równoprawnego traktowania podmiotów w rynkowej grze o czytelnika.

„Tygodnik Solidarność” nr 7, z 15 lutego 2008