strona główna arrow na gorąco arrow Recydywa postkomuny

5 stycznia 2008

Recydywa postkomuny

Przedwczoraj, za pośrednictwem Andrzeja Filipczyka, wiceprzewodniczącego zarządu regionalnej struktury Solidarności, doszła do mnie z rodzinnego miasta dość bulwersująca wiadomość. Oto zdominowana przez postkomunistów rada miejska, mając wsparcie prezydenta Tadeusza Ferenca, który jest poza tym członkiem krajowych władz SLD, postanowiła uczynić patronem jednej z rzeszowskich ulic Władysława Kruczka, długoletniego I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie, wpływowego partyjnego bonzę ze świetnymi kontaktami w Moskwie, przez lata zwierzchnika fasadowej CRZZ.

Kruczek, jeden z najbardziej zaufanych i sprawdzonych towarzyszy, który długo i skutecznie utrzymywał się w gremiach partyjnych sprawujących realną kontrolę nad „socjalistycznym rozwojem Polski Ludowej”, w samym Rzeszowie zasłynął m. in. decyzją o postawieniu paskudnego pomnika w centrum miasta. Nie dość, że wyjątkowo niefortunny twór rzeźbiarza Koniecznego stanął na terenach odebranych przez komunistyczne władze klasztorowi Ojców Bernardynów, to jeszcze swoim kształtem ściągnął na Rzeszów ośmieszające miano „miasta kobiet”.

Nie będę tu szerzej argumentował, dlaczego towarzysz Władysław Kruczek – mimo niejakich zasług dla lokalnej społeczności, a już zwłaszcza dla pewnych wybranych środowisk – absolutnie nie nadaje się na patrona jednej z ulic na dzisiejszych rubieżach rozwijającego się miasta. Naprawdę świetnie zrobił to ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, dlatego wszyscy zainteresowani tematem powinni się zapoznać z tekstem „Kruczek w Rzeszowie, Hans Frank w Krakowie”, umieszczonym dziś na blogu tego z wielu względów wyjątkowego kapłana. http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=461

To smutne, iż Rzeszów, który tak dobrze wykorzystywał czas po 1989, teraz zaczyna się politycznie tracić. Gród nad Wisłokiem, jak niewiele innych polskich miast, potrafił wyzyskać szansę otwartych dla handlu granic, względną swobodę przejawiania inicjatywy, przestrzeń dla jednostkowej przedsiębiorczości. Pojawiły się przynajmniej próby odbudowania klasy średniej, a niszczejąca przez półwiecze rzeszowska starówka odzyskała fason. Miasto po prostu wypiękniało w oczach.

Po formalnym upadku PRL wybory w tym regionie tradycyjnie wygrywała prawica, tu prężnie działał też miejscowy oddział Instytutu Pamięci Narodowej. To nie przypadek, że rzeczywisty proces oddolnej lustracji – za sprawą Grupy Ujawnić Prawdę (GUP) – rozpoczął się właśnie w Rzeszowie... Ale coś się zacięło. Popełniono błędy. Rzeszowianie się zniechęcili i odwrócili wektor swych politycznych sympatii. Dlatego teraz grozi im ulica tow. Kruczka. A w dalszej perspektywie postępująca recydywa postkomuny.