W hali Sokoła
wyłania się z niebytu.
(Od pięciu lat w Berlinie).
Szatyn z zadrapanym nosem
o krótkim zaroście podchodzi
jak gdyby nigdy nic.
(To dobrze. Berlin od pięciu
lat jest miejscem ciekawym).
– Poznajesz mnie? – pyta
i zaraz się przedstawia
gdy mówię, że pamiętam
twarz bez imienia.
– Nie ma takiego kraju –
mówi o naszym Kraju
i śmieje się gardłowo
niezbyt głośno. (Sankt
Pauli jest w Hamburgu
– poprawia mnie).
– Coś tam napisałeś
czytałem replikę –
zauważa. (W Berlinie
nie ma z tym problemów).
– Chcesz zwalniać
faceta z pracy? (W Berlinie nie ma już
muru pstrego od graffiti).
– Wyraziłem takie przekonanie
ale opinie można kwestionować
bez obrażania opiniodawcy –
stwierdzam cicho.
– Czy postulat można
nazwać opinią? –
powątpiewa mój świeży
berlińczyk. I dodaje:
– Ale macie problemy
w tej Polsce. Każą
dzieciom klękać
przed Papieżem.
– Widzę sens
dla odrobiny pokory
w życiu. Czasem warto
przyklęknąć – bywam
nieprzejednany.
– Ach Bóg, jestem
ateistą – berlińczyk
jasno zgłasza swoje
przewagi.
– Trzeba mieć odwagę
decyzji: prochy, alkohol
wiara to tylko protezy
egzystencjalne – prze
nieustępliwie.
Patrzę w dół
na nogi Piotra O.
Nosi sandały: gruba
podeszwa, paski ze skóry
sprzączka. Ma jasne
skarpety.
Nie wiem czy idący
europejskim traktem
Piotr O. to pielgrzym
czy piechur. Pytasz
o różnicę?
Pielgrzym idzie na pąć.
Kroczy ku Bogu. Przemija
przygodnie. Piechur
maszeruje czwórkami.
Wkracza z armią. Skrada
się na czele zwiadu
kompanii.
W naszym życiu tak łatwo
o lęk, blizny, rany...
– Uważam, że dzieci
nie powinno się zmuszać
do nauki religii –
naciska mój rozmówca
sącząc pepsi-colę.
A ja zastanawiam się
czy postulat można
nazwać opinią...
(1991,1992)
|