strona główna arrow varia arrow Saga rodu Marusarzy

Stanisław Marusarz (1913-1993), najbardziej utytułowany polski sportowiec, oddał w czasie swej kariery około 10 tysięcy skoków, w tym ponad 7 tysięcy na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, pokonując w powietrzu dystans siedmiuset kilometrów. Ale przecież życie tego pasjonata wyczynu sportowego wcale na sporcie się nie kończyło. Porucznik AK, kurier tatrzański, kawaler Orderu Virtuti Militari. Rajdowiec, zapalony myśliwy, wspaniały gawędziarz. Człowiek niepowszedni. Dzieje góralskiego rodu Marusarzy obfitują w takie postaci.

Saga rodu Marusarzy

Pierwsze zapiski dotyczące góralskiej rodziny Tatarów pochodzą z roku 1605, zaś Marusarów (później Marusarzy) – z początków XVIII wieku. Oba rody połączył ślub rodziców przyszłego „króla nart”. Jan Marusarz pojął za żonę Heleną, córkę Szymona Tatara, jednego z pierwszych przewodników tatrzańskich. Słynąca z urody Helena – co łatwo sprawdzić na obrazie pędzla Józefa Mehoffera – obdarzyła nią szóstkę swoich dzieci: Jana, Stanisława, Zofię, Bronisławę, Helenę i Marię, które kolejno przychodziły na świat w drugiej dekadzie dwudziestego wieku.

Sportowcy i konspiratorzy

Wielka sportowa kariera Stanisława, Jana i Heleny rozpoczynała się w bezpośrednim sąsiedztwie ich rodzinnego gniazda, czyli na zakopiańskich Lipkach i Wierszykach. Do pierwszych szusów służyły im własnoręcznie zmajstrowane „narty” przywiązywane rzemieniami do kierpców, a zafascynowany skokami Staszek budował ze śniegu, desek i gałęzi swoje pierwsze skocznie. Jan i Helena największe swe triumfy święcili w konkurencjach alpejskich, czyli w slalomach i zjazdach. Marusarzówna była nie tylko wspaniałą sportsmenką (dziewięć razy zdobyła tytuł mistrzyni Polski), ale i piękną dziewczyną. Pozowała do zdjęć reklamowych, była dublerką w filmie „Halka”, brała też udział jako modelka w rewii mody zimowej, zorganizowanej w Warszawie przed zakopiańskimi zawodami FIS w 1939 roku.

Wybuch wojny zastał Staszka i Brońcię Marusarzy w prowadzonym przez nich schronisku na Hali Pysznej. Od pierwszych dni okupacji funkcjonowało ono jako dogodny punkt przerzutowy dla kurierów tatrzańskich. Staszek, Helena i Jan wyruszyli na kurierskie szlaki. Pozostałe trzy siostry zostały łączniczkami w AK. Najstarszą z nich Zofię schwytano i osadzono w obozie w Ravensbrück, gdzie przesiedziała 5 lat. Brońcia i Marysia po ucieczce przez zieloną granicę trafiły do polskiego wojska na Zachodzie. I pozostały już na emigracji. Jednak najwyższą cenę za udział w konspiracji zapłaciła Helena, aresztowana na Słowacji i rozstrzelana przez Niemców w Woli Podgórskiej pod Tarnowem 12 września 1941. Miała wtedy zaledwie 23 lata.

Góral z lwowianką

Ona, czarnooka filigranowa jedynaczka z „dobrego domu”. Wychowanka słynnego lwowskiego gimnazjum Sacré Coeur. Córka dyrektora banku we Lwowie Władysława Jeziorskiego, legionisty, autora i zbieracza pieśni żołnierskich. On, sława sportowa, wicemistrz świata w skokach narciarskich (Lahti 1938). A do tego wysoki, płowowłosy, o wesołych błękitnych oczach. Poznali się, gdy z willi „Heńka”, będącej wówczas własnością jej rodziców, uciekł ukochany biały szpic. Pies zapędził się na Małe Żywczańskie, tam gdzie mieszkali Marusarze i wybrał Staszka na swojego pana.

Irena z Jeziorskich i Stanisław Marusarz pobrali się w listopadzie 1939 roku. Podczas gdy mąż konspirował, żona na tajnych kompletach prowadzonych w Zakopanem przez profesorów AGH zaczęła studiować architekturę.

Staszek „wpadł” po raz pierwszy, gdy wracał z przesyłką kurierską z Budapesztu. Złapali go Słowacy w Szczyrbskim Plesie, ale im uciekł, skacząc z pierwszego piętra strażnicy. W obawie o życie postanowił przedostać się z żoną na Węgry. Zatrzymano ich przy próbie przekraczania granicznej rzeczki Hernad i odstawiono do aresztu w Preszowie. Stamtąd – przez katownię gestapo w zakopiańskiej willi „Palace” – Marusarz z wyrokiem śmierci trafił do więzienia na Montelupich w Krakowie.

Życie uratował mu brawurowy skok z drugiego piętra i sforsowanie więziennego muru. Trasę Kraków–Zakopane przebył pieszo. Po zaleczeniu rany postrzałowej, odniesionej podczas ucieczki z więzienia, przekradł się, tym razem szczęśliwie, na Węgry. Tam pozostał już do końca działań wojennych. Węgrzy nie omieszkali wykorzystać jego doświadczenia w zakresie budowy obiektów narciarskich.

„Skok” do Karpacza

Wojna przerwała pasmo sukcesów sportowych Staszka Marusarza. Ale i po wojnie nie było lepiej. Teraz Niemców zaczęli wyręczać komuniści. Nadszedł rok 1946. Staszek z żoną przebywał właśnie w Krakowie, gdy w domu rodziców na Małym Żywczańskiem zjawiło się UB. Ostrzeżony przez siostrę Zofię, prosto z Krakowa „skoczył” do Karpacza, gdzie ukrywał się przez dwa lata. W zaświadczeniu wydanym przez ówczesnego dyrektora Zarządu Państwowych Uzdrowisk Dolnośląskich czytamy: „Obyw. Marusarz Stanisław (...) wytyczył i przeprowadził w trudnym terenie nową na miarę europejską narciarską trasę zjazdową długości 3,5 km. (...) Z uwagi na pracowitość i wysokie walory sportowe Obyw. Marusarz zasługuje w pełni na poparcie. Jego osiedlenie się w Karpaczu niewątpliwie przyczyni się do podniesienia poziomu narciarstwa polskiego na Dolnym Śląsku”.

Pochwały były całkowicie zasłużone. Stanisław Marusarz „jako kierownik techniczny budowy urządzeń sportowych”, prócz wspomnianej trasy, wybudował w Karpaczu dwie skocznie narciarskie, dzięki czemu mogły się tam odbyć pierwsze powojenne międzynarodowe mistrzostwa Polski. Magdalena, młodsza córka Stanisława, pamięta jak ojciec zwierzał się jej w tajemnicy, że dochowując wierności żołnierskiej przysiędze, także w Karpaczu ułatwiał przekraczanie zielonej granicy osobom prześladowanym, tym razem przez bezpiekę.

Dom na Wierszykach

Projekt przygotowała – już jako absolwentka krakowskiej architektury – pani Irena, łącząc harmonijnie tradycje góralskiego budownictwa drewnianego z udogodnieniami właściwymi dla nowoczesnego domu mieszkalnego. Wybudował go dla niej Staszek, człowiek, dla którego nie było rzeczy niemożliwych.

Przez dom Ireny i Stanisława przewijało się wiele znakomitości, nie tylko zresztą ze świata sportu. Wielu słynnych polityków pragnęło poznać osobiście wybitnego polskiego sportowca. Jednym z nich był prezydent Finlandii Urho Kekkonen. W domowych zbiorach są narty ofiarowane Staszkowi przez fińskiego prezydenta, który sam czynnie uprawiał biegi narciarskie. Marusarz w rewanżu podarował swemu gościowi nóż myśliwski, własnoręcznie wykonany z jeleniego rogu.

Staszek był niezrównanym gawędziarzem. Nikt, jak on, nie potrafił opowiadać o zwyczajach zwierząt, ptaków. O tym, jak pachną trawy w letnią noc na Przysłopie Miętusim. O łowieniu pstrągów. O polowaniach, które z czasem coraz bardziej zamieniały się w podglądanie zwierząt. Całe noce potrafił spędzać na zbudowanej przez siebie ambonie, na którą „poszedł” cały zapas znajdujących się w domu kijków narciarskich.

Stanisław Marusarz zmarł nagle w październiku 1993 roku, gdy przemawiał nad grobem przyjaciela z czasów konspiracji. Pani Marusarzowa odeszła w rok później. Oboje leżą na starym cmentarzu zakopiańskim na Pęksowym Brzyzku. Nad ich grobem czuwa drewniany krzyż i Madonna namalowana na szkle przez córkę Magdalenę. W sąsiedniej mogile spoczywa Helena Marusarzówna.

Spadkobiercy tradycji

Sportowe tradycje ojca kontynuuje syn Piotr, który od 25 lat pracuje we Francji jako instruktor narciarski. Jako junior odnosił liczne zwycięstwa. Podczas Uniwersjady w Innsbrucku w 1968 roku zajął 13 miejsce w trójkombinacji alpejskiej. Składają się na nią slalom specjalny i gigant oraz bieg zjazdowy. Po ojcu i stryju, którzy uprawiali szybownictwo, Piotr Marusarz odziedziczył także lotniczą pasję. Niedawno uzyskał licencję pilota awionetek. Natomiast jego żona Maria Katarzyna jest zapaloną amazonką.

Obie córki Ireny i Stanisława mają po rodzicach zdolności artystyczne. Starsza Barbara, ukończywszy zakopiańską Szkołę Rzemiosł Artystycznych, przez wiele lat pracowała zagranicą jako konserwator sztuki. Teraz wraz z mężem Stefanem Borgulą mieszka w pięknie zrekonstruowanej starej góralskiej chałupie. Ich dom i ogród, sąsiadujące o miedzę z domem rodziców, bywają często przedmiotem zachwytów przechodzących w pobliżu turystów.

Młodsza córka Magdalena, po mężu Gądek, przejęła dom na Wierszykach. Trofea myśliwskie, zdobyte przez ojca puchary, medale i inne pamiątki znalazły w niej troskliwego kustosza. Sama od lat maluje na szkle. Coraz częściej są to kompozycje witrażowe do obiektów realizowanych przez jej męża Krzysztofa, cenionego architekta. W ślady ojca i babki poszedł syn Magdaleny Krzysztof, który już niedługo będzie bronił pracy dyplomowej. Czasochłonne studia nie przeszkodziły mu jednak w zdobyciu tytułu akademickiego wicemistrza Polski w karwingu ani w poślubieniu koleżanki ze studiów.

Pod koniec lata Agnieszka z Rączków i Krzysztof Gądek junior wzięli ślub w Starym Kościółku w Zakopanem. Ich huczne wesele stało się okazją do rodzinnego zjazdu Marusarzy. Zabawa z udziałem licznych przyjaciół domu na Wierszykach trwała do rana. I ja tam byłem, litworówkę piłem!

„Tygodnik Solidarność” nr 51-52, z grudnia 2002