strona główna arrow publicystyka arrow wojny kulturowe arrow Front obrońców Szczuki i Polsatu

Tu naprawdę nie idzie o to, czy Kazia wiedziała o chorobie Madzi, lecz o to, czego się wspólnie z Kubą dopuściła przed 2 milionową widownią. I o Radę Etyki Mediów, która sprzeciwia się ukaraniu winnych.

Front obrońców Szczuki i Polsatu

Nawet zdawkowa wiedza o telewizyjnej kuchni nie pozostawia złudzeń. W studiu nie ma miejsca na improwizację. Wiadomo, kto przyjdzie, o czym będzie mowa, jakie chwyty, grepsy i niespodzianki zostaną zaserwowane odbiorcom. A przede wszystkim, jaki będzie główny „przekaz” programu. Jeśli jego gospodarz pofatygował się uprzednio pod kościół, żeby przygotować sondę „obnażającą głupotę moheru”, to gość musiał wiedzieć, że celem rozmowy będzie ostre „dowalenie toruńskiej rozgłośni”.

I Kazimiera Szczuka, doktorantka z Instytutu Badań Literackich, całkiem nieźle się do tego przygotowała. Gładko opanowała złożoną frazę „mali pielgrzymi z dziecięcych podwórkowych kółek różańcowych”. Nauczyła się imitować zmieniony przez chorobę głos Madzi Buczkówny, co zważywszy przykre osobliwości wymowy trapiące samą feministkę, musiało też kosztować ją nieco wysiłku. Trudno orzec, jaki stopień zmyślenia zawiera opowieść o wakacyjnej podróży do Borów Tucholskich, ale już epitety dotyczące posłanki Beger – „jest jak zwierzę” czy „wspaniale kobylasta” – świadczą o niemałym udziale twórczej inwencji pani Kazi. I przy okazji charakteryzują jej feminizm.

Hultajska dwójka z Polsatu

Co złego zrobili „Kuba” i „Kazia”? Czy chcieli komuś sprawić przykrość albo wyszydzić? Wprawdzie Szczuka przedrzeźniała sposób mówienia założycielki podwórkowych kółek różańcowych, powtarzając kilka wyuczonych zdań i ubarwiając je wtrąceniami typu „Jezus”... Wprawdzie Wojewódzki użył kilku ryzykownych sformułowań, a w przygotowanym felietonie filmowym „obnażył” bezmyślność wychodzących z niedzielnej mszy wiernych, ale przecież chyba oboje nie mieli żadnych złych zamiarów? Trudno znaną feministkę i nadekspresyjnego showmana winić za to, że publiczność w studio zarechotała od czasu do czasu! Być może, katolicy są po prostu nadmiernie przewrażliwieni na swoim punkcie?

A jednak rodzą się wątpliwości. Czy Kazimiera Szczuka, osoba o powszechnie chwalonej inteligencji, słysząc kontrast między dziecięcym brzmieniem głosu Madzi a powagą wypowiadanych przez nią treści, mogła nie zastanowić się nad przyczyną, przez którą „stara dziewczynka” mówi w tak charakterystyczny sposób? Niezbyt to prawdopodobne, zwłaszcza że „Kazia” jest – jak deklaruje – osobą wrażliwą na trudny los kobiet. I nieraz musiała mieć do czynienia z logopedą, a w początkach swej działalności publicznej nosiła nieprzysparzający nikomu wdzięku aparat ortodontyczny. Dlaczego więc zabrakło tu feministycznej empatii, dlaczego zawiódł ją, podobnie jak i gospodarza „kultowego” programu, instynkt samozachowawczy?

Odpowiedź na to pytanie, choć zabrakło jej w mediach głównego nurtu, wydaje się stosunkowo prosta. „Kazia” i „Kuba” zaplanowali zabawną w ich mniemaniu antyreligijną prowokację, ośmieszającą uczucia i mentalność „moherów”, czyli osób przywiązanych do tradycyjnej formy katolicyzmu, dla których pobożność maryjna, oddanie modlitwie różańcowej i sympatia dla mediów Ojca Rydzyka idą ze sobą w parze. I padło na Madzię...

Ale dla słuchaczy Radia Maryja ciężko poszkodowana córka państwa Buczków z Łazisk Górnych, jest od lat wzorem duchowego i fizycznego heroizmu. A atak na nią – dowodem zaniku ostatnich powściągów moralnych.

To musiało wyzwolić lawinę protestów.

Zareagowali niepełnosprawni

Zawiadomienie o „popełnieniu przez pana Wojewódzkiego i panią Szczukę przestępstwa, polegającego na publicznym ubliżaniu godności i ośmieszaniu panny Magdaleny Buczek, a tym samym na naruszeniu jej dobrego imienia, wizerunku publicznego oraz narażenia na doznane w ten sposób krzywdy moralne i cierpienia psychiczne” złożył w katowickiej prokuraturze Marek Plura, prezes Śląskiego Stowarzyszenia Edukacji i Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych „Akcent”, a jednocześnie przewodniczący Polskiej Delegatury Międzynarodowego Zrzeszenia Organizacji Osób Niepełnosprawnych „A Hauter d’Homme” – Parlament Bez Barier, który zawiadomił o tym listownie portal www.wiara.pl .

Kazimiera Szczuka znalazła się w pułapce, gdyż jej antenowy wybryk podpada pod jeden z najcięższych zarzutów lewicowej agendy: okazywanie pogardy niepełnosprawnym! Wtedy dopiero się przestraszyła, wtedy na dobre poszła w zaparte. Było to szczególnie widoczne w programie „Puls Wieczoru”, w którym zarówno prowadząca Joanna Lichocka, jak i jej goście – Maciej Iłowiecki oraz Tomasz Terlikowski – wyciągnęli do zestresowanej feministki pomocną dłoń. Ale ani pokrętne wyjaśnienia Szczuki, ani jej zdecydowana odmowa złożenia przeprosin na antenie nie sprawiły dobrego wrażenia. W studiu Telewizji Puls pojawił się cień zawodu. Może nawet zażenowania.

Tyraliera obrońców

Czy „Kazia” szydziła z choroby Madzi? Czy wyśmiewała się z jej ułomności? Nie. Ale z całą pewnością kpiła z ciężko doświadczonej przez los dziewczyny, parodiując i ośmieszając jej modlitewne zaangażowanie, czyli jedyną dostępną chorej formę życiowej aktywności. Jeśli to nie jest przejaw skrajnego emocjonalnego sadyzmu, to co nim jeszcze może być?

Piszę o tym, bo front obrońców feministki usiłuje zakwestionować moralną obrzydliwość jej postępku. Tłumaczą, że „Kazia nie wiedziała o chorobie Magdy Buczek”, że „nie wyśmiewała się z jej kalectwa”. Kinga Dunin, koleżanka po feminizmie i partyjna (Zieloni 2004) towarzyszka Szczuki, idzie jeszcze dalej. Według niej, nie ma żadnych powodów, aby „Świeckiej Magdaleny” (jak napisała o Madzi w „Wyborczej”) nie traktować jak osoby publicznej, po prostu kogoś z mediów, kto przy koncernie medialnym redemptorysty z Torunia pełni istotne funkcje marketingowe, nawołując do słuchania Radia Maryja, lektury „Naszego Dziennika” czy kupowania urządzeń niezbędnych do odbioru Telewizji Trwam.

Odsiecz dla „Kazi” ruszyła szeroką ławą. Zwłaszcza gdy sprawą zajęła się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Posłanka SLD Joanna Senyszyn, z profesorską subtelnością wyśmiewała się z nazwiska przewodniczącej KRRiT Elżbiety Kruk. A nałożoną na Polsat – długo przecież po emisji programu – karę finansową poseł Gadzinowski z właściwą sobie logiką określił mianem „cenzury prewencyjnej”. W sumie, taki zaangażowany folklor postępowców.

Wojewódzki i Szczuka mieli trochę pecha. Ale tylko trochę, gdyż polsatowski „szoł” Wojewódzkiego był od swych początków i z założenia prowokacją obyczajową, światopoglądową, moralną. Jego gospodarz, nastawiony na autopromocję, nonszalancko przekraczał granice zachowań dopuszczalnych: lekceważył publiczność w studiu, okazywał brak szacunku rozmówcom, przerywając im i nachalnie eksponując własną osobę. Obscena, wulgaryzmy, wymachiwanie rękami, tanie dowcipy, no i nieustanne skojarzenia godne zupaka, któremu wszystko kojarzy się z zapleczem obywatelki Maryni.

REM jest za, a nawet przeciw!

Wiem, że są w Polsce ludzie, „którzy nie płakali po papieżu” i dla których Madzia Buczkówna oraz podwórkowe kółka różańcowe nie stanowią ważnego społecznie fenomenu. Dlatego wyrazy poparcia, jakie pod adresem „Kazi” Szczuki kierują różne doktorantki czy studentki z „gender studies”, mało mnie przejmują. Co innego, jeśli dziwne niezdecydowanie okazuje w tej dość oczywistej sprawie Rada Etyki Mediów, czyli dziesięcioro profesjonalistów.

Zacznijmy od plusów. REM w swym oświadczeniu trafnie wskazała, że „szyderstwo pani Szczuki dotyczy uznanych, praktykowanych i szeroko cenionych w Polsce form religijności”. Cenne wydaje się również podkreślenie, że chyba nikt, z Kazimierą Szczuką włącznie, nie odważyłby się już na analogiczny rodzaj szyderstwa wobec przejawów religijności żydowskiej bądź islamskiej. Ale dlaczego jadowitego parodiowania Madzi w „hardcore’owym” programie telewizyjnym nie potraktowano jako kpin z osoby niepełnosprawnej – to już pozostanie tajemnicą Magdaleny Bajer. No i tej części rady, która stanowisko przegłosowała. Popis „Kazi” potraktowano jak dopuszczalną formę krytyki osoby publicznej z konkurencyjnych mediów!

Czyżby REM utraciła ostrość widzenia? Niespełna dwa lata temu, dokonując oceny jednego z programów telewizji TVN, rada orzekła, że „prowadząca teleturniej dr Kazimiera Szczuka demonstruje pogardliwy stosunek do uczestników, którzy nie potrafią odpowiedzieć na pytania” i że zachęca innych, by „również lekceważąco i pogardliwie wypominali kolejno odpadającym z gry, że to oni są tytułowym «najsłabszym ogniwem»”.

Wtedy członkowie rady (i to tej samej kadencji) wskazali na sadystyczny rys u prowadzącej telewizyjną grę i przestrzegali przed skutkami rozbudzania u startujących w teleturnieju niskich, ostro rywalizacyjnych motywacji. A dziś? Czy REM podtrzymałaby tamtą krytyczną ocenę? Czy może wolałaby uniknąć zbyt wyrazistego stanowiska, które „pogłębia podziały w społeczeństwie”, „utrudnia zrozumienie granic wolności wypowiedzi” i zwłaszcza „umacnia postawy ekstremalne” – jak napisano, uzasadniając sprzeciw REM wobec nałożenia na Polsat wymiernej kary finansowej.

Wojewódzki z buzią w ciup!

Program Wojewódzkiego nie idzie na żywo. Była zatem możliwość złagodzenia jego niegodziwej i – co tu owijać w bawełnę – po prostu chamskiej wymowy. Z możliwości tej kierownictwo Polsatu nie skorzystało. Co więcej, emisję jawnie prowokacyjnego programu powtórzono. I to nie był żaden wypadek przy pracy, gdyż Bogusław Chrabota, dyrektor anteny i naczelny redaktor Polsatu, już nieraz w swej publicystyce (choćby na łamach „Ozonu”) dawał wyraz niechęci do Radia Maryja.

Arogancja, bezczelność, pogarda dla manier i dobrego smaku, na którą od kilku już lat pozwala sobie Wojewódzki w telewizji Solorza, musi mieć możnych patronów. Kierownictwu stacji (zapewne i jej właścicielowi) „Kuba Wojewódzki Show” najwyraźniej odpowiada, skoro w ostatnim czasie wsparli budzący kontrowersje program kosztowną akcją bilboardową. Egotyczny showman z wykrzywioną buzią w ciup spogląda z góry na przechodniów i kierowców... Pół miliona złotych nie wydaje się zbyt wygórowaną ceną za prawo do szydzenia z ciężko upośledzonej młodej kobiety oraz ważnej dla katolików modlitwy różańcowej. Widać jakoś się to jednemu z najbogatszych ludzi w Polsce kalkuluje. Niech więc płaci.



Tego w „Wyborczej” nie znajdziecie!


Kazia Szczuka (przedrzeźniając głos Madzi): Byliśmy
małymi pielgrzymami, z dziecięcych podwórkowych kółek różańcowych...

Kuba Wojewódzki (z udawaną troską): Powiesz to jeszcze dziesięć razy i zwymiotujesz! (rechot publiczności).

Tych słów Wojewódzkiego „Gazeta Wyborcza”
nie zacytowała w tzw. pełnym zapisie fragmentu rozmowy dotyczącej Madzi Buczek!





Oponując przeciw karze dla Polsatu, Rada Etyki Mediów potraktowała parodiowanie ciężko chorej dziewczyny jako dopuszczalną formę krytyki marketingowca z konkurencyjnych mediów.

„Tygodnik Solidarność” nr 15, z 14 kwietnia 2006