Nazwiska kolejarzy, lekarzy i starosty lubaczowskiego znalazły się na liście opublikowanej przez przemyską Grupę Ujawnić Prawdę. Mimo prób zastraszania członków GUP, Solidarność „Ziemi Przemyskiej” będzie kontynuować proces oddolnej lustracji.

Tamci wciąż bezkarni

Rzeszów, Lublin, Przemyśl, Stalowa Wola – kolejne Grupy Ujawnić Prawdę, powstające przy regionalnych strukturach NSZZ „S” tzw. ściany wschodniej, potwierdzają nawet po wielu dekadach trafność osądu marszałka Piłsudskiego, który przyrównał kiedyś Polskę do obwarzanka... Oddolna lustracja ruszyła też w Krakowie, Nowej Hucie, Gdańsku, Słupsku i na Górnym Śląsku, a echa tej solidarnościowej inicjatywy sięgnęły nawet antypodów. Myślę tu o Australijskiej Grupie Lustracyjnej czy inicjatywie „Polonia bez Agentów”.

Na początek dziewięciu

Działanie na rzecz ujawnienia danych funkcjonariuszy MO i SB oraz ich tajnych współpracowników w regionie „Ziemia Przemyska” zaczęło się od uchwały Walnego Zjazdu Delegatów, która zobowiązała nowo wybrany Zarząd Regionu NSZZ „S”, do powołania Grupy Ujawnić Prawdę. Warto dodać, że uchwałę podjęto 3 czerwca br., a już w niespełna trzy tygodnie władze regionu powołały sześcioosobową grupę i przekazały jej materiały otrzymane od osób pokrzywdzonych przez SB.

Przewodniczącym przemyskiej GUP, w której skład wchodzą Edward Nieradka ze Starego Dzikowa, Edward Pieczonka z Przeworska, Adam Kantor z Dębicy i Henryk Zub z Jarosławia, został Tadeusz Sudoł z Oleszyc. Natomiast funkcję sekretarza, na którym spoczywa zwykle najwięcej obowiązków, powierzono Marii Podolec z Jarosławia. Przewodniczący ZR „S” Andrzej Buczek nie ma wątpliwości, że uporządkowanie materiałów i przygotowanie list do publikacji, to w dużej mierze zasługa pani sekretarz, osoby pokrzywdzonej w rozumieniu ustawy o IPN, kiedyś pracownicy Jarlanu, a dziś przewodniczącej Sekcji Regionalnej Emerytów i Rencistów NSZZ Solidarność, przy Regionie „Ziemia Przemyska”.

Grupa zabrała się do pracy w początkach lipca. Jedną z pierwszych osób, która przekazała otrzymane z IPN dokumenty na swój temat, był europoseł Andrzej Zapałowski, dziś LPR, dawniej KPN. Ale niewielu poszło za jego przykładem. Do chwili ujawnienia pierwszej porcji nazwisk esbeków oraz ich agentów GUP miała materiały od zaledwie 9 pokrzywdzonych.

Ukręcimy ci łeb!

– Ludzie chcieli się przekonać, co będzie. Ich wyczekiwanie można zrozumieć: to niewielkie środowisko, w dodatku poczucie zagrożenia mogły zwiększyć próby zastraszania członków naszej grupy – mówi „Tygodnikowi Solidarność” Maria Podolec.

Panią sekretarz i przewodniczącego GUP usiłowano zniechęcić do wykonania uchwały ZR. Były telefony głuche i z pogróżkami. Wprawdzie Maria Podolec jest dzielną kobietą – będąc od wielu lat wdową, samodzielnie wychowywała dziecko i działała w podziemnych strukturach jarosławskiej „S” – ale groźby w rodzaju „Jak ci mało, to ci ukręcimy łeb”, kierowane do osoby podejmującej legalne działania w lipcu 2006, powinny chyba postawić lokalne organa ścigania na równe nogi!

Zastraszanie członków przemyskiej GUP dowodzi, jak bardzo mylą się ci, którzy w agenturze dawnej policji politycznej chcą widzieć jedynie głęboko nieszczęśliwe ofiary systemu. Natomiast o skali oporu społecznego w tamtym regionie najlepiej chyba świadczy wielkość sił resortowych użytych przeciwko środowiskom opozycyjnym.

Starosta zaprzecza

Z dotychczas zebranych materiałów – zestawiono listę aż 70 funkcjonariuszy MSW i 21 tajnych współpracowników. Np. za Marią Podolec chodziło 27 esbeków, a donosiło na nią 17 konfidentów. Pani sekretarz nie otrzymała jeszcze odtajnionej listy swych prześladowców. Rzeszowski IPN odwleka podobno decyzję, dorzuca po dwie-trzy osoby do listy, ale Maria Podolec uparła się, że odbierze swoje dossier, dopiero po otrzymaniu noty z odtajnionymi nazwiskami wszystkich agentów.

Na opublikowanej liście pracowników resortu bezpieczeństwa może zastanawiać dość liczna grupa nazwisk funkcjonariuszy z Opola, bo już pojedyncze nazwiska z Warszawy, Katowic czy Rzeszowa – niespecjalnie. Wśród odtajnionej dotąd agentury, oprócz sołtysa i pracowników GS ze Starego Dzikowa, są głównie pracownicy PKP z Przeworska, pracownicy służby zdrowia z Radymna i Jarosławia, w tym lekarze. Największe emocje wzbudziło jednak nazwisko byłego posła PSL Józefa Michalika, wówczas kierownika PGR w Starym Dzikowie, obecnie starosty lubaczowskiego.

Starosta Michalik neguje fakt swej współpracy ze służbami, powołując się na nieprawomocny wyrok Sądu Lustracyjnego z 2005 roku. Wprawdzie przed dwoma laty Michalik wystąpił do IPN o przyznanie mu statusu osoby pokrzywdzonej, ale do dziś, jak twierdzi, nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

Symboliczne zadośćuczynienie

– To nie odwet, tylko chęć pokazania ludziom prawdy o czasach, w których jedni walczyli z reżymem PRL, a inni go współtworzyli lub wspierali jego aparat represji – podkreśla przewodniczący przemyskiej „S”. Andrzej Buczek ma nadzieję, że teraz, po opublikowaniu pierwszej listy z nazwiskami dawnych prześladowców, ludzie łatwiej zbiorą się na odwagę, żeby skorzystać z przysługujących im uprawnień.

– Ćwierć wieku mija od wprowadzenia stanu wojennego i nikt z tamtych nie zdobył się choćby na drobny gest przeprosin. A przecież często swoją pozycję, awanse zawdzięczają temu właśnie, że nas gnębili. Nasza lista to takie symboliczne zadośćuczynienie – mówi Maria Podolec, zapowiadając dalsze prace GUP.

Przemyska lista ma być wkrótce dostępna w sieci pod adresem www.prawylas.glt.pl

„Tygodnik Solidarność” nr 41, z 13 października 2006